PolskaPrezydent nie stanie przed komisją śledczą

Prezydent nie stanie przed komisją śledczą

Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie zostanie wezwany przed sejmową komisję śledczą badającą sprawę Rywina. Pięciu posłów głosowało przeciw wnioskowi o przesłuchanie prezydenta, również pięciu było za jego przyjęciem, a więc wniosek nie uzyskał większości.

Prezydent nie stanie przed komisją śledczą
Źródło zdjęć: © AFP

01.07.2003 | aktual.: 01.07.2003 15:45

W dyskusji poprzedzającej głosowanie, za wezwaniem Kwaśniewskiego opowiedzieli się, oprócz autorki wniosku Renaty Beger (Samoobrona), także pozostali posłowie opozycji: Jan Rokita (PO), Zbigniew Ziobro (PiS), Józef Szczepańczyk (PSL) oraz Bohdan Kopczyński (niezrz.). Przeciwni byli posłowie SLD: Anita Błochowiak, Stanisław Rydzoń, Jerzy Szteliga, Bogdan Lewandowski oraz szef komisji Tomasz Nałęcz z UP.

Komisja dysponowała w tej sprawie czterema ekspertyzami. Padły w nich zarówno argumenty za dopuszczalnością wezwania prezydenta, jak i przeciw. Przywoływano ustawę o komisji śledczej, która nakazuje stawić się przed nią każdej wezwanej osobie, jak i przepisy konstytucji, które nie przewidują wprost możliwości przesłuchania prezydenta przez sejmową komisję.

Sam Aleksander Kwaśniewski wielokrotnie mówił, że ma "zasadnicze wątpliwości", czy powinien zeznawać przed komisją. Argumentował ponadto, że wszystko co wie, powiedział już prokuratorowi.

Wniosek posłanki Beger

Beger, składając w marcu wniosek w sprawie prezydenta, powołała się na notatkę, jaką Kwaśniewski otrzymał od Lwa Rywina 28 lipca ubiegłego roku na turnieju tenisowym w Sopocie. Fakt przekazania tej notatki 14 marca tego roku prezydent ujawnił premierowi i jego współpracownikom. Producent przedstawił w tym liście własną wersję wydarzeń z lipca ub. roku.

We wtorek Beger podkreśliła, że prezydent utrzymywał "kontakty osobiste" z Rywinem. "Trudno sobie wyobrazić, aby pan prezydent zapraszał na swoją uroczystość imieninową osobę, o której mógł mieć wiadomość, iż dopuściła się przestępstwa płatnej protekcji" - powiedziała posłanka Samoobrony.

Rokita oświadczył, że wyjaśnienie przez prezydenta "dlaczego notatkę, jaką otrzymał od Lwa Rywina próbowano tak długo zataić, jest najbardziej fundamentalną sprawą do rozstrzygnięcia". Jego zdaniem, jedyną osobą, która może to wyjaśnić, "jest właściciel tego dokumentu - Aleksander Kwaśniewski".

"Nie będę ukrywał w tym momencie - jeśli to wezwanie zostanie uniemożliwione - będę zmuszony w interesie prawdy przyjąć, że ten dokument był zatajony w złej wierze. I będę zmuszony taki wniosek formułować do raportu komisji" - podkreślił poseł PO.

Według Rokity, jeśli SLD i UP uniemożliwią wezwanie kluczowego świadka w tej sprawie, to na skutek dyscypliny partyjnej. "Ciągle mi się marzy, że istnieje szansa na to, by Polska była krajem równości wobec prawa i żeby równiejszych nie było. Ciągle marzy mi się, że na kongresach partyjnych szefowie telewizji, oskarżeni o bardzo poważne zarzuty, nie będą ściskani serdecznie przez sekretarzy generalnych, a posłowie rządzącej partii będą przedkładać interes publiczny nad dyscyplinę partyjną" - powiedział Rokita.

Czy prezydent może stanąć przed komisją?

Poseł zgłosił podczas posiedzenia wniosek, by Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnął, czy Kwaśniewski może stanąć przed komisją. Argumentował, że "zachodzi spór kompetencyjny, czy można wezwać, czy nie można wezwać prezydenta, a przesądzenie tego sporu jest kluczowe dla decyzji członków komisji". Jednak komisja wniosek ten odrzuciła.

Według Ziobry, jeśli prezydent nie zostanie przesłuchany przez komisję śledczą, "nie dowiemy się o wielu istotnych okolicznościach sprawy Rywina, wiele ważnych pytań pozostanie bez odpowiedzi, a okaże się jedynie, że w Polsce wobec prawa są równi i równiejsi".

Poseł podkreślił, że z dotychczasowych zeznań świadków, zebranych dokumentów, ale też z relacji i wypowiedzi prasowych wiadomo "ponad wszelką wątpliwość", że prezydent "posiada istotną wiedzę" na temat wszystkich trzech celów pracy komisji.

Zdaniem Ziobry, jeżeli prezydent nie zostanie wezwany przed komisję, to będzie to dowodzić, że w Polsce odwołuje się do zasady sprzecznej z ideą państwa praworządnego, iż wobec prawa są równi i równiejsi.

Szczepańczyk, opowiadając się za wezwaniem prezydenta, uzasadniał, że posiada on w tej sprawie wiedzę, a większość wypowiadających się ekspertów nie widzi przeszkód prawnych w wezwaniu go przed komisję.

Poseł PSL podkreślił, że konstytucyjna zasada trójpodziału władzy nie jest tu przeszkodą, ponieważ gdyby tak było, to prezydent nie powinien był zeznawać w prokuraturze. Skoro to zrobił - uważa Szczepańczyk - to tym samym potwierdził, że nie widzi żadnych przeszkód w składaniu zeznań przez głowę państwa przed organami prowadzącymi postępowania wyjaśniające.

Posłowie SLD są przeciw

Przeciwko przesłuchaniu prezydenta byli posłowie SLD, a także Nałęcz.

Błochowiak tłumaczyła, że komisja nie powinna tracić czasu na przesłuchiwanie kolejnych świadków, w tym przede wszystkim prezydenta. "Doświadczenie pozwala przypuszczać, iż i w tym przypadku najważniejszą rzeczą będzie swoisty spektakl polityczny" - dodała.

Posłanka powiedziała, że już wcześniej ze względów czysto politycznych komisja miała poważne problemy z przesłuchiwaniem osób, które pełnią najwyższe funkcje w państwie. Jako przykład wymieniła siedmiogodzinne przesłuchanie premiera Leszka Millera.

Zdaniem Błochowiak, opinia publiczna i politycy pragną już ujrzeć finał prac komisji. "Wielogodzinne przesłuchania i powoływanie kolejnych świadków, którzy nie mają nic wspólnego ze sprawą, dowodzi tylko, że niektórzy z nas dobrze czują się w roli tzw. śledczych przed licznymi fotoreporterami" - dodała.

Lewandowski argumentował, że ze względu na troskę o państwo komisja śledcza powinna zrezygnować z wzywania prezydenta, że powinny jej wystarczyć zeznania w prokuraturze.

Zauważył, że istnieje spór między znawcami prawa konstytucyjnego co do tego, czy prezydent może stanąć przed komisją, ale - jak dodał - dobrze byłoby, gdyby "we wspólnym mianowniku" również rozbieżnych opinii posłów z komisji znalazła się "troska o państwo".

"Jeżeli istnieją chociaż najdrobniejsze wątpliwości, że wezwanie prezydenta może być niezgodne z porządkiem konstytucyjnym, jeżeli od woli prezydenta zależy w istocie rzeczy, czy wygłosi orędzie, czy zechce rozmawiać z parlamentarzystami, to można tu rzeczywiście wyciągnąć ten wniosek, że nie można przymuszać prezydenta" - podkreślił Lewandowski.

Także Rydzoń ocenił, że Kwaśniewski nie powinien być przesłuchiwany przez komisję śledczą. "Uważam, że chęć przesłuchania prezydenta nie wynika z okoliczności dociekania prawdy, ale z gry politycznych interesów" - podkreślił.

Przeciw wzywaniu prezydenta był też inny poseł SLD Jerzy Szteliga. Jego zdaniem, komisji muszą wystarczyć zeznania prezydenta złożone przed prokuraturą. Poseł wyraził jednak ubolewanie, że prezydent nie skorzystał z propozycji komisji, aby "zaprosić jej członków do siebie i wyjaśnić parę wątpliwości".

Precedensowa decyzja

Nałęcz namawiał posłów, by podjęli precedensową decyzję o tym, że głowa państwa z mocy konstytucji nie powinna stawać przed komisją śledczą "ani dzisiaj, ani w każdym następnym przypadku".

Jego zdaniem, autorytet państwa wymaga, żeby prezydenta nie wikłać w tego rodzaju sytuacje, bo "w komisji śledczej niezależnie od tego, jak jej członkowie by się tego zarzekali, polityka jest obecna".

Nałęcz zaznaczył, że konstytucja RP bardzo precyzyjnie opisuje relacje prezydenta z parlamentem. Dodał, że "nie ma tam żadnego zapisu, który mówi, że prezydent staje przed komisją sejmową". "Gdyby autorzy konstytucji chcieli umożliwić prezydentowi kontaktowanie się z komisjami, zapisaliby to w konstytucji, gdyż ustawa zasadnicza bardzo precyzyjnie opisuje wszystkie sytuacje, w których prezydent pojawia się przed parlamentem" - wyjaśnił.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)