Prezydent: nie rozumiem motywacji oddania orderu
Przykro mi, ale nie rozumiem motywacji - tak prezydent Lech Kaczyński skomentował decyzję dziennikarki "Gazety Wyborczej" Ewy Milewicz, która w proteście przeciwko odznaczeniu przez prezydenta pracowników IPN postanowiła oddać swoje odznaczenie - Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Prezydent, który w środę odwiedził Afganistan, był pytany przez dziennikarzy o komentarz do decyzji Milewicz i byłego działacza historycznej Solidarności Władysława Frasyniuka, który również zastanawiał się nad oddaniem odznaczenia (ostatecznie nie uczynił tego).
- To jest ich decyzja. Nie mogę powiedzieć, żebym chociaż w najmniejszym stopniu rozumiał motywy tej decyzji, ale to jest ich prawo. Nie będę się z tego powodu szczególnie przejmował - powiedział prezydent.
Lech Kaczyński podkreślił jednocześnie, że osoby, które przeciwstawiają się "poprawnemu myśleniu" są przez niego odznaczane. - To się nie zmieni - zapewnił.
We wtorek w Pałacu Prezydenckim prezydent wręczył odznaczenia państwowe m.in. prezesowi IPN Januszowi Kurtyce i Piotrowi Gontarczykowi, współautorowi kontrowersyjnej książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii".
W środę Milewicz w liście do prezydenta opublikowanym na łamach "GW" poinformowała, że oddaje swoje odznaczenie. Milewicz w liście do prezydenta napisała: "Ostatni czas pokazał, że odznaczył Pan ludzi, którzy nie zawahają się użyć teczki do zniszczenia przeciwnika politycznego. I nie używają jej w obronie ofiary. Skoro Lech Wałęsa i ci, którzy się z nim solidaryzują, są nikczemni, a IPN odważny, proszę przyjąć moje odznaczenie".
Publicystka podkreśliła, że "w strajkach Sierpnia'80 brały udział i wspomagały je miliony ludzi". - Bez Lecha Wałęsy nie zakończyłyby się one tak wspaniale. Bez Lecha Wałęsy, jego odwagi, niekonwencjonalności, bez jego bezkompromisowości, umiejętności postawienia się władzy stanu wojennego nie byłoby III RP. Nie byłoby 1989 r., Pana prezydentury, mojej "Gazety Wyborczej". Bez Lecha Wałęsy być może stałby nadal mur berliński - napisała dziennikarka.
"Dla Pana jednak, jak się okazało, Lech Wałęsa to człowiek nikczemny. I odznaczył Pan ludzi z IPN, którzy dostarczają amunicji do strzelania do Lecha Wałęsy" - oceniła Milewicz.
Frasyniuk powiedział, że "miał taki pierwszy odruch, żeby jak Ewa Milewicz oddać odznaczenie (Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski) nadane mu przez prezydenta". - Ale po namyśle zrezygnowałem z tego - zaznaczył. Dodał, że odznaczenie jest państwowe i przyznane w imieniu RP. Według Frasyniuka oddawanie odznaczeń w geście protestu "sprawia fałszywe wrażenie, że żyjemy w prywatnym państwie Lecha Kaczyńskiego, który nadaje swoje prywatne odznaczenia".
Wśród odznaczonych 31 sierpnia 2006 r. wraz z Frasyniukiem i Milewicz byli też m.in. sygnatariusz Porozumień Sierpniowych Bogdan Lis oraz współorganizatorzy strajku w gdańskiej stoczni 26 lat temu - Jerzy Borowczak i Ludwik Prądzyński. Odznaczenia otrzymali także m.in. prof. Jadwiga Staniszkis, Jan Rulewski, Andrzej Wielowieyski, Roman Bartoszcze, Jerzy Kropiwnicki, Seweryn Jaworski, Konrad Bieliński, Mirosław Chojecki i nieżyjący już dziennikarz Andrzej Jeleński.