PolskaPrezydent: nie rozumiem decyzji Mazowieckiego

Prezydent: nie rozumiem decyzji Mazowieckiego

Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że nie rozumie decyzji byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego o odmowie złożenia po raz kolejny oświadczenia lustracyjnego.

27.04.2007 | aktual.: 27.04.2007 10:11

Z jego punktu widzenia to formalne. On dwukrotnie składał oświadczenie lustracyjne i wtedy się nie czuł dotknięty. Dlaczego akurat teraz ma się czuć dotknięty? - powiedział premier w radiu RMF FM.

Mazowiecki nie złożył oświadczenia lustracyjnego jako członek Kapituły Orderu Orła Białego. Według niego, domaganie się kolejnych oświadczeń na temat współpracy ze służbami PRL od osób, które je już kiedyś złożyły, nie ma podstawy formalnej. Zdaniem Mazowieckiego jest to próba upokarzania ludzi.

W konsekwencji niezłożenia oświadczenia Mazowiecki stracił stanowisko w Kapitule.

"Żyjemy w smutnej rzeczywistości"

Prezydent podkreślił, że on też, składając kilka tygodni temu oświadczenie lustracyjne, nie robił tego "ani po raz pierwszy, ani po raz drugi, tylko chyba trzeci czy czwarty raz w życiu" i - jak dodał - "nie czuł się tym dotknięty". Bo żyjemy w takiej smutnej rzeczywistości - stwierdził Lech Kaczyński.

Zapytany czy złożył Mazowieckiemu życzenia z okazji 80. urodzin, odpowiedział, że tak. Dopytywany, czy następnym listem, jaki wyśle do Mazowieckiego, będzie list, w którym poinformuje go, że nie będzie już w Kapitule Orderu Orła Białego, Lech Kaczyński stwierdził, że "są przepisy pod tym względem".

Natomiast dostałem miłą odpowiedź od Tadeusza Mazowieckiego, z której się ucieszyłem, a nie kryję, że go bardzo dawno znałem. Mówię precyzyjnie 'znaliśmy się', bo się dawno nie widzieliśmy - powiedział prezydent.

Zapytany, czy o znajomości z Mazowieckim będzie mówił w czasie przeszłym, prezydent zaznaczył, że tego nie mówi. Chociaż niejednokrotnie żeśmy się bardzo różnili w swoich ocenach. Ja mówię (o znajomości w czasie przeszłym) w stosunku do tych osób, które podpisały słynny list z lipca zeszłego roku - dodał Lech Kaczyński.

Na początku lipca ubiegłego roku byli ministrowie spraw zagranicznych Polski - wśród nich Bartoszewski - wydali wspólne oświadczenie, w którym wyrazili niepokój i zaskoczenie z powodu odwołania szczytu Trójkąta Weimarskiego. Planowane na 3 lipca spotkanie przywódców Francji, Niemiec i Polski z okazji 15-lecia Trójkąta Weimarskiego zostało odwołane krótko przed terminem z powodu - jak podano - choroby polskiego prezydenta. Według mediów, na decyzję Lecha Kaczyńskiego, by nie wziąć udziału w szczycie, mógł mieć wpływ obraźliwy artykuł w "Die Tageszeitung".

"Prawo to nie matematyka"

Prezydent był też pytany o sprawę odmowy złożenia oświadczenie lustracyjnego przez europosła Partii Demokratycznej Bronisława Geremka. Były minister spraw zagranicznych oświadczył, że decyzję podjął ze świadomością konsekwencji, w geście protestu przeciw sposobowi lustracji w Polsce. Sprawa wywołała burzę w Parlamencie Europejskim. Na pytanie, czy odmowa Geremka jest równoznaczna z końcem jego europarlamentranego mandatu i misji, Lech Kaczyński odpowiedział, że "prawo to nie jest matematyka".

Uważam, że skoro Parlament Europejski poważnie traktuje różnego rodzaju rozwiązania lokalne, a więc i w tym zakresie powinien być szacunek dla prawa poszczególnych państw narodowych i tutaj już mamy do czynienia ze sporem o istotę Unii. Dla mnie Unia jest związkiem państw, a więc z istoty szanuje się prawo poszczególnych państw - podkreślił prezydent.

Zapytany, co będzie jeśli Parlament Europejski nie zgodzi się na wygaśnięcie mandatu Geremka, prezydent odpowiedział, że "wtedy pewnie pan profesor Geremek będzie tam uznawany za posła".

Natomiast z punktu widzenia naszego prawa nie będzie uznawany. Wątpię, żeby to mogło w jakichkolwiek okolicznościach dotyczyć pana Bronisława Geremka, ale np. nawet jeżeli Parlament Europejski uzna, że on dalej jest parlamentarzystą, to gdyby mnie zapytano, czy on w Polsce skorzysta z immunitetu, odpowiedziałbym 'Jasne. Nie' - powiedział Lech Kaczyński.

Zdaniem prezydenta, nieprzychylne obecnej władzy głosy w prasie europejskiej mówiące o "antydemokratycznych ekscesach", "klerykalnym, autorytarnym rządzie", czy "nadużyciach władzy" pochodzą z Warszawy.

To jest notorycznie znana sprawa, że niektóre środowiska - choćby środowisko dawnej Unii Demokratycznej, choćby środowiska w mniejszym stopniu związane z dzisiejszą Platformą Obywatelską, także środowiska lewicy - mają na Zachodzie dość znaczne wpływy, także w niektórych mediach. I my czytamy na swój temat, ale także na temat Polski (...) rzeczy kompletnie bzdurne - stwierdził Lech Kaczyński.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)