Prezydent: mój przyszły zięć nie korzysta z ochrony BOR
Mój przyszły zięć nie korzysta z ochrony BOR-u, to są absolutne bzdury - tak prezydent Lech Kaczyński odniósł
się do środowych doniesień "Super Expressu". Gazeta napisała, iż Marcin Dubieniecki
korzystał podczas Świąt Wielkanocnych z luksusów prezydenckiego
ośrodka w Juracie oraz przywilejów przysługujących najważniejszym
osobom w państwie.
Nie mam czym się denerwować. "Super Express" nie raz się mijał z prawdą, zresztą nie tylko on - powiedział Lech Kaczyński w rozmowie z dziennikarzami. Prezydent oświadczył, że jego przyszły zięć nie korzysta, ani nigdy nie korzystał z ochrony BOR.
Przyjechał teraz na ostatni weekend razem z moją córką samochodem marki volkswagen golf. Natomiast czy wysiadał z limuzyny? Nie wykluczam, być może z kościoła w Juracie do rezydencji prezydenckiej, około 2 km jechał. Nic o tym nie wiem, ale tego nie jestem w stanie wykluczyć - mówił prezydent.
Środowy "SE" napisał, że syn pomorskiego działacza SLD Marcin Dubieniecki, jest już traktowany jak rodzina Lecha Kaczyńskiego. W "SE" czytamy, że Dubieniecki święta spędzał wspólnie z córką prezydenta Martą Kaczyńską i jej córeczką Ewą oraz prezydencką parą w Juracie. Korzystał też - pisze gazeta - z luksusów ośrodka i przywilejów przysługującym najważniejszym osobom w państwie; na świąteczny spacer woziła go luksusowa limuzyna Biura Ochrony Rządu, a jego bezpieczeństwa strzegli funkcjonariusze BOR-u.