Prezydent Komorowski dla "Faktu": jeżdżę z synem na polowania
Prezydent Bronisław Komorowski przyznaje Faktowi, że cierpi, bo nie poluje. Ale w Belwederze ma poroża i swoją broń.
30.06.2012 | aktual.: 03.07.2012 08:34
Płaci Pan abonament RTV?
Bronisław Komorowski: – Płacę. I nigdy nie uległem pokusom, żeby go nie płacić.
I jest Pan za jego utrzymaniem?
– Sytuacja jest społecznie demoralizująca, gdy nie da się wyegzekwować obowiązującego prawa. Dlatego, choć nie upieram się przy abonamencie, uważam, że stabilne finansowanie mediów publicznych musi być zapewnione, bo są one elementem stabilnych demokracji, a za taką uważam demokrację w Polsce. Inaczej miejsce programów misyjnych zajmą reklamy.
Bo reklamy przeszkadzają w oglądaniu z żoną telewizji...
– Mało czasu spędzam przed telewizorem. Źródłem informacji, szczególnie rano, jest dla mnie radio przy goleniu i prasa przy kawie. Do tego gazety. Ale oczywiście, zdarza się i wymiana opinii z żoną np. na temat „Faktu”.
Radio przy goleniu? No to musi Pan sobie też podśpiewywać...
– Zdarza się. Nawet pogwizdywać.
To może i taniec z żoną spontanicznie w sypialni?
– Nawiązuje Pan do popularnych niegdyś wywiadów, ale ja nie mam w zwyczaju opowiadać na ten temat. Staramy się chronić rodzinną prywatność.
– Czasami, zwłaszcza przy okazji wyjazdów na Suwalszczyznę. Traktuje to jako przyjemność i okazję do kultywowania rodzinnych przyzwyczajeń kulinarnych. Pracuje teraz nad albumem wraz ze znanymi szefami kuchni. O ile wiem, album ma pokazać tradycyjną polską kuchnię, z jej sezonowością, ale w nowoczesnym wydaniu, w zgodzie nowymi tendencjami.
A propos wyjazdów. Kiedy wakacje?
– Nie mogę sobie pozwolić na dłuższe wakacje. Bo albo ja jestem w pracy, albo praca przyjeżdża do mnie. Raczej będą to kilkudniowe wyjazdy. Może odwiedzimy Półwysep Helski, pewnie pojedziemy też do Budy Ruskiej. Tradycyjnie...
...z wnukami? Ma Pan już wprawę w przewijaniu?
– Oczywiście. W mojej sytuacji, gdzie jest deficyt życia rodzinnego, bo nie ma na nie wiele czasu i to jest źródło przyjemności. Tyle samo mam radości z tego, gdy sam mogę przewinąć wnuka, jak i z obserwowania moich dzieci, które zajmują się swoimi dziećmi. To jest wielkie szczęście, patrzeć i widzieć w nich siebie z przeszłości, te same zachowania, podobne nawyki...
To wnuki naśladują prezydenta?
– Syn i zięć dobrze wychowują następną generację rodziny. Gdy przychodzą do Belwederu starsze wnuki, to wołają czasem "Dada, darz bór!”.
Oj, coś tu czuć, że żałuje Pan decyzji z kampanii prezydenckiej, by rzucić polowania.
– To nie była moja decyzja, tylko komunikat osób organizujących moją kampanię, ale był, więc cierpię z pokorą.
Cierpię stale, czy jednak po flintę Pan czasem sięga?
– Uczestniczę w polowaniach towarzysząc synowi lub zięciowi… Jeżdżę na polowania z przyjaciółmi.
A nacisnąć spust też pozwalają?
– Miałem się starać, więc się staram… Na szczęście myślistwo to dużo więcej niż strzelanie.
Ma Pan flintę tu w Belwederze?
– Oczywiście, że tak. Nawet kilka.
A jakie?
– Bardzo dobre. Leżą w ręku jak ulał.
Nieużywane podobno niszczeją.
– Podobno tak.
A Pana trofea myśliwskie też zawisły w Belwederze?
– Tak, w moim gabinecie na górze. Razem ze zdjęciami. Źródło wspomnień myśliwego.
I siada Pan tak, patrzy na poroża i myśli: poszedłbym znów sobie zapolować?
– Polowanie to oprócz przygody myśliwskiej, także obcowanie z przyrodą, z tradycją, także wielopokoleniową tradycją myśliwską mojej rodziny. Lubię to!