Prezydent Kolumbii sugeruje legalizację narkotyków
Prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos powiedział w niedzielę podczas swego wystąpienia na festiwalu literatury i sztuki w Cartagenie (północna Kolumbia) , że skłonny byłby zalegalizować narkotyki w Kolumbii, jeśli reszta świata zaakceptowałaby taką decyzję - donosi EFE.
29.01.2012 | aktual.: 30.01.2012 00:35
Kolumbia jest największym na świecie producentem kokainy.
Santos uczestniczył w prestiżowym festiwalu Hay Festival, którego tematem jest zarówno literatura, jak i kwestie społeczne. Wraz w kolumibjskim prezydentem w debatach udział wzięli meksykański pisarz Carlos Funtes i były wiceprezydent Nikaragui Sergio Ramirez, który również jest literatem. Uczestniczyli oni w seminarium pod tytułem "Pomysły dla zmieniającego się świata", którego głównym tematem stał się handel narkotykami.
Zarówno Fuentes jak i Ramirez powiedzieli, że początkiem rozwiązywania kryzysu, z powodu którego cierpią kraje Ameryki Środkowej i Meksyk, byłaby "legalizacja" narkotyków.
Po ich wystąpieniu prezydent Santos powiedział: - Takie rozwiązanie byłoby do zaakceptowania dla Kolumbii, jeśli zdecyduje się na nie cały świat. Najgorętszym etapem dyskusji - jak podaje EFE - były wystąpienia podczas których podkreślano, że największym "utrapieniem" Ameryki Łacińskiej jest przemoc związana z narkotykami.
Fuentes powtórzył w niedzielę, to co mówił w trakcie całego festiwalu: - Ameryka Środkowa ma tragiczne położenie geograficznie tragiczne, jest mostem przez który przemyca się narkotyki z południa na północ, a my nie możemy stąd odejść.
- Narkotyki transportowane są przez Amerykę Środkową i - tak jak Meksyk doświadcza "kolombizacji" - tak Ameryka Środkowa staje się Meksykiem. Gwatemala stała się filią piekła - dodał Fuentez, donosząc się od wzajemnego oddziaływania na siebie krajów, które znalazły się na trasie przemytu narkotyków.
Aplauzem przywitano wypowiedź Sergio Ramireza, który podkreślił, że "rozwiązanie (problemu narkotyków) zaczyna się od ich legalizacji".
Fuentez dodał też, że ważnym elementem równania jest to, że popyt jest po stronie Ameryki Północnej, a tam "nikt tego nie penalizuje" - a ma to kolosalne dodatkowe konsekwencje w postaci prania brudnych pieniędzy i wzrostu przemocy w sąsiednich (wobec USA) krajach.
- Prezydent Meksyku (Felipe Caderon) powinien czuć się zobligowany, by skonfrontować te fakty z prezydentem USA (Barackiem Obamą) i porozmawiać o problemach, które dotyczą obydwu (krajów). Są również winni po stronie amerykańskiej i jest to problem, który pozostaje nierozwiązany - zakonkludował Fuentes.