Prezydent Kaczyński nie będzie się spieszył z ratyfikacją
Do ostatecznej ratyfikacji traktatu z Lizbony
brakuje już tylko podpisu prezydenta. Kiedy się pojawi?
Teoretycznie może dopiero ostatniego dnia roku. W praktyce
wszystko zależy od tego, kiedy parlament przyjmie zmiany w ustawie
kompetencyjnej, które mają utrudnić rządowi wycofanie się z
mechanizmu z Joaniny i protokołu brytyjskiego - pisze "Dziennik".
03.04.2008 | aktual.: 03.04.2008 06:24
W kancelariach premiera i prezydenta ruszyły już prace nad nowelą ustawy z 2004 r.o współpracy rządu i parlamentu w sprawach UE. Najdalej w przyszłym tygodniu będziemy gotowi z własną propozycją - powiedział "Dziennikowi" minister w Kancelarii Prezydenta Andrzej Duda. Wstępne analizy rozpoczęły się też w Rządowym Centrum Legislacji.
Jak dowiedziała się gazeta, rozważane są trzy wersje zapisów ustawowych gwarancji. Pierwsza to preferowany przez PiS i Lecha Kaczyńskiego zapis, że rząd będzie mógł wycofać się z mechanizmu z Joaniny i protokołu brytyjskiego do Karty praw podstawowych po uzyskaniu zgody prezydenta, Sejmu i Senatu. Drugi wariant zakłada uzyskanie zgody za pomocą specjalnej ustawy. Można wtedy pominąć zdanie prezydenta, jeśli ma się większość do odrzucenia jego weta w parlamencie. Trzecia wersja, rozważana przez PO, to wycofanie się z korzystnych rozwiązań tylko za zgodą Sejmu.
Na biurku prezydenta leży już ustawa ratyfikacyjna przyjęta przez Sejm i Senat. Lech Kaczyński ma na jej podpisanie 21 dni. Ale politycy, jak i niektóre media zapomnieli, że ten podpis nie oznacza jeszcze ratyfikacji traktatu. Ustawa daje bowiem tylko upoważnienie prezydentowi do dokonania tego. Prezydent nie ma określonego konstytucyjnie czasu na ratyfikację - przypomina szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz. I zaznacza, że wszystko w tej chwili zależy od woli politycznej. (PAP)