Prezydent chce ratować Kraków przed bankructwem?
Zima do Krakowa przyjdzie wcześniej. Prezydent Jacek Majchrowski chce zamrozić ponad 100 inwestycji wartych 73 mln zł. Nie będzie m.in. rozwoju monitoringu i nowego oświetlenia w dzielnicach, nie rozpocznie się przebudowa torowiska z ronda Mogilskiego do Nowej Huty i podziurawionej jak sito ulicy Igołomskiej. W sumie to kilkanaście ważnych dróg w mieście nie zazna robotniczej łopaty. Może za rok albo kiedyś tam...Ale święta w Krakowie mogą być jeszcze skromniejsze, bo Jacek Majchrowski już szuka kolejnych cięć w wydatkach. Musi załatać dziurę budżetową, która zrobiła się w worku z prezentami dla krakowian. Uważa, że to złe chochliki z Warszawy rozpruły mu pakunek, z którego do tej pory sypał stadionami, estakadami i muzeami.
24.10.2011 | aktual.: 24.10.2011 12:07
Prezydent wini ministrów, za to, że podali mu hura-optymistyczne prognozy co do wpływów z podatków, a okazało się, że krakowianie nie mieli z czego ich płacić w dobie kryzysu. Zamiast miliarda do kasy miejskiej trafi ledwie ok. 700 mln.
- Czuję się jak Alicja w krainie czarów. Z trudem odnajduję się w tej wirtualnej rzeczywistości - mówi Lesław Fijał skarbnik miasta o wyliczeniach ze stolicy.
Radni miejscy na bajkach jednak się nie znają. - Od dwóch lat trąbimy, że Kraków za bardzo się zadłuża i nie przygotowuje do kryzysu. Nie szuka oszczędności - mówi Grzegorz Stawowy, szef klubu PO w radzie miasta. - Prezydent rozkręcił machinę inwestycyjną przed wyborami, co pozwoliło mu wygrać. Jednak na wiele rzeczy nie miał pokrycia i teraz mamy kłopot.
Prezydent odbija piłeczkę i informuje, że to radni PO włożyli do projekt budżetu na ten roku inwestycje za ponad 70 mln zł. - Wiele z nich było nieprzygotowanych. Bez uzgodnienia z jednostkami miejskimi - informuje zastępca prezydenta ds. infrastruktury Tadeusz Trzmiel. Nie ukrywa, że autorami większości skasowanych zadań są radni.
W obronę prezydenta bierze też jego rzeczniczka. Przypomina, że plan oszczędnościowy zaczął się od urzędu miasta.
- Zablokowaliśmy dzwonienie z telefonów urzędowych na komórki. Ograniczyliśmy zakupy kawy, herbaty oraz prenumeraty gazet - mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta. - Nie ma przyjęć do pracy, uzupełniania stanowisk po osobach, które idą na emeryturę, dofinansowania studiów podyplomowych urzędników. Ograniczyliśmy też do minimum wyjazdy na delegacje - wylicza.
Radni kontratakują. Przypominają, że po wyborach w 2010 roku Jacek Majchrowski zatrudnił w mieście kilka osób ze swojej listy wyborczej. W tym ludzi, którzy wcześniej rozbili Platformę Obywatelską w radzie miasta. Ich przyjęcie na stanowiska uznają ze podziękowanie prezydenta za wsparcie.
Zwracają też uwagę na to, że z początkiem tego roku prezydent przeznaczył prawie 10 mln zł na nagrody dla urzędników. Było to o 2,5 mln więcej niż w roku 2009.
- A wtedy akurat 10 mln zabrakło na stworzenie funduszu drogowego, z którego mieliśmy łatać dziury - wypominają radni.
Budżet Krakowa to 3,5 mld zł, więc 73 mln zł niektórym mogą wydawać się błahostką. Biorąc jednak pod uwagę to, że Kraków na inwestycje w tym roku miał wydać ok. 600-700 mln to już ok. 10 proc. planowanych nakładów.
Nie grozi nam greckie bankructwo, ale zastój. Bo prezydent schowa wiele inwestycji do szuflady, aby z końcem roku wyjść na zero. Musi, bo brakuje mu pieniędzy na wydatki bieżące. Utrzymanie budynków, pensje dla nauczycieli, komunikację oraz spłatę długów i już wybudowanych budowli, w tym dwóch stadionów. Co ciekawe ten Wisły w zamian za oddanie swojej nazwy bogatej firmie miał dla miasta zarobić co najmniej 30 mln zł. Te pieniądze też nie wpłynęły do kasy, a na Euro 2012 dla którego oba obiekty były stawiane, gmina też nie zarobi kokosów, bo jak podaje prezydent wysiudały nas inne chochliki. Ale też w Warszawy.
W ogóle rok 2012 może być bardzo chudy i smutny. Prof. Jacek Majchrowski zapowiada ostre zaciskanie pasa. Chce ograniczenia miejskiego becikowego, wypłacanego dziś rodzicom wszystkich noworodków. Dostaną je tylko najubożsi. Zapowiada, że nie będzie też, jak dotąd, kupował policji i straży pożarnej samochodów, bo powinny to robić władze w Warszawie.
W magistracie siedzi też 363 urzędników, którzy realizują zadania rządowe. Warszawa daje jednak o 14 mln zł za mało na ich pensje i prace.
Prezydent nie kryje oburzenia, że rocznie musi dokładać do oświaty 400 mln zł, którą powinien finansować rząd. Brakuje mu również na to. Znalazł 12 mln oszczędności w wydatkach bieżących i uruchomił 10 mln miejskiej rezerwy. Ale i tak będzie mało na pensje dla nauczycieli do końca roku. A te z wrześniem wzrosły o 7 proc.
- Kraków nie jest wyspą szczęśliwości na oceanie nieszczęść - zaczął konferencję o cięciach w budżecie skarbnik miasta. Pierwszą. Kolejne mają być w listopadzie, kiedy prezydent znajdzie kolejne zadania gminy, które wylecą z najbliższych planów w imię oszczędności. - A budżet na 2012 rok musi być robiony ze świadomością, że na pewne rzeczy nas nie stać - skwitował prezydent.
Z dziurawym budżetem miasta i kończącymi się dotacjami z Unii Europejskiej, których nowa pula pojawi się dopiero w roku 2014 możemy spokojnie stwierdzić, że czas fajerwerków pod Wawelem dobiegł końca. W tym i następnym roku nie znajdziemy pod choinką początku budowy nowego podziemnego muzeum, zachodniej obwodnicy, czy tramwaju do Mistrzejowic.