Trwa ładowanie...
d3fdt2u
23-08-2005 03:15

Prezydencki podpis w grze politycznej

W procedurze podpisywania i ogłaszania ustaw
przez prezydenta znajduje się luka, która daje głowie państwa
dowolność, jeśli chodzi o formę i czas informowania opinii
publicznej o podjętych decyzjach. W efekcie ta ważna instytucja
ustrojowa, kończąca procedurę legislacyjną, staje się elementem
gry politycznej, ostrzega "Gazeta Prawna".

d3fdt2u
d3fdt2u

Konstytucja daje prezydentowi 21 dni na podpisanie bądź zawetowanie danego aktu prawnego po jego uchwaleniu przez parlament. Przepisy nie regulują jednak zasad informowania obywateli o ważnych dla nich decyzjach. W efekcie zdarza się, że część podpisanych ustaw ogłaszanych jest przez prezydenta w świetle reflektorów, inne podpisywane są bez rozgłosu, a obywatele dowiadują się o tym fakcie z kilkudniowym opóźnieniem.

Czy jednak odmienne sposoby podchodzenia do zatwierdzanych przepisów wynikają jedynie z ich wagi i znaczenia? "Gazecie Prawnej" nie udało się uzyskać odpowiedzi na to pytanie w Pałacu Prezydenckim. Wątpliwości jednak się pojawiają, zwłaszcza jeśli podpis prezydenta staje się elementem kampanii wyborczej jednego z kandydatów na prezydenta. Tak było w przypadku kontrowersyjnej ustawy o emeryturach górniczych, kiedy to o decyzji prezydenta poinformował kandydat na ten urząd.

Profesor Mirosław Granat, konstytucjonalista z UMCS w Lublinie, uważa, że w przypadku ustawy o emeryturach górniczych w sensie prawnym wszystko się zgadzało. Prezydent dochował terminu, jaki miał na podpisanie tego aktu prawnego, natomiast dalej rozegrano to w sposób polityczny. Niestety, prawo na to nic nie poradzi, tutaj ważny jest obyczaj polityczny. Sensowna praworządna praktyka powinna polegać na tym, że jeżeli prezydent podpisze ustawę, powinien o tym niezwłocznie poinformować, konkluduje "Gazeta Prawna". (PAP)

d3fdt2u
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3fdt2u
Więcej tematów