Prezes z Krakowa
Prezesem Instytutu Pamięci Narodowej zostanie najprawdopodobniej (bo trudno sobie wyobrazić, by Senat podważył decyzję Sejmu) dr Janusz Kurtyka.
12.12.2005 14:02
Nominat zapewnia, że będzie wykonywał wolę parlamentu. Obietnice takie w jego przypadku mogą okazać się jednak pułapką.
Sam wybór jest kontrowersyjny z dwóch powodów. Po pierwsze, kierowany dotąd przez Kurtykę krakowski oddział IPN okryty jest niechlubną sławą kawiarnianych, a więc, co najważniejsze, pozaprawnych przecieków-oskarżeń (choćby na temat ks. Mieczysława Malińskiego) oraz stosowania uznaniowych i równie wątpliwych prawnie reguł udostępniania posiadanych archiwaliów (lekką ręką przekazywano je czynnym politykom, fory miały też kręgi postsolidarnościowej prawicy). Zarzuty te przyćmiewają dorobek historyków oddziału w postaci publikacji tyczących choćby działań antykomunistycznej opozycji w tym regionie. Po drugie, nie zostały rozwiązane wątpliwości wokół roli Kurtyki (bądź jego współpracowników) w utrąceniu Andrzeja Przewoźnika jako konkurencyjnego kandydata na fotel prezesa Instytutu. Rzecz nie tylko w nagłośnieniu wiosną b.r. fałszywki o rzekomej współpracy Przewoźnika ze Służbą Bezpieczeństwa. Zwolennicy Kurtyki (m.in. Andrzej Grajewski z Kolegium IPN oraz poseł Jan Rokita) podważali nawet oczyszczający
Przewoźnika wyroku Sądu Lustracyjnego: tuż przed sejmowym głosowaniem bez skrupułów powtarzali obalone oskarżenia.
Głównym zadaniem prezesa będzie wypracowanie nowej formuły działania Instytutu. Wyznaczać ją powinny niedawne wytyczne Trybunału Konstytucyjnego precyzujące reguły działania IPN. Tyle że odpowiedzią PiS stał się projekt przekształcenia Instytutu w centrum lustracji o znacznie poszerzonym zasięgu. Rzecz w tym, że – jak już ostrzegają niektórzy eksperci – trudno sobie wyobrazić, by tego rodzaju organ śledczo-sądowy dawał się pogodzić ze standardami praw człowieka. Nie mówiąc już, że zmiana taka musiałaby się dokonać kosztem roli badawczej Instytutu.
Jeśli prezes Kurtyka zlekceważy te wątpliwości i, chociażby opiniując plan reformy Instytutu, podda się bezkrytycznie aktualnym parlamentarnym trendom, potwierdzi tylko sugestie o politycznych korzeniach swojej kariery.
Krzysztof Burnetko