Prezes PZU: "nadużycia kosztują nas miliony"
Rada nadzorcza PZU wybrała audytora, ale okazało się, że wspiera jednego z akcjonariuszy - Eureko - w sporze z drugim, Skarbem Państwa. Teraz procedurę wyboru trzeba zacząć od początku. Czy towarzystwo oszacowało już szkody, jakie może ponieść w związku z brakiem audytora? - zapytał dziennik "Parkiet" prezesa PZU Jaromira Netzla.
Tak, to dziesiątki milionów złotych. Na razie, bo istnieje przecież groźba obniżenia ratingu PZU, co oznaczałoby ograniczenie możliwości startu spółki w różnego rodzaju przetargach. Tego typu straty trudno w tej chwili oszacować. Dziesiątki milionów złotych, o których wspomniałem, to jedynie szkody związane z utratą zaufania klientów i co za tym idzie - niższym przypisem składki. Może być tak niestety, że wkrótce będziemy mówić nie o dziesiątkach, ale o setkach milionów złotych - odpowiedział Netzel "Parkietowi".
W obszernym wywiadzie dla dziennika prezes PZU powiedział też m.in.: W PZU za czasów poprzedniego zarządu istniało coś, co można by nazwać ubezpieczeniowym biurem turystycznym; poważne zmiany w grupie są w tej chwili absolutnie niemożliwe, ze względu na konflikt między akcjonariuszami; jeśli chodzi np. o wydatki reprezentacyjne, w spółce nie było żadnych standardów; kontrole prowadzone są w biurach PZU cały czas. Wszędzie wychodzą nieprawidłowości finansowe; wszystkie spółki z grupy, z wyjątkiem PZU Życie, dostały pełną swobodę w wyborze audytora. (PAP)