Prezes PiS: martwię się, bo rząd zmierza donikąd
Ja się martwię z tego powodu, że rząd brnie z ogromną zaciekłością drogą, która prowadzi donikąd - mówił w "Sygnałach Dnia" prezes PiS, były premier Jarosław Kaczyński.
27.11.2008 | aktual.: 27.11.2008 11:09
Sygnały Dnia: Panie premierze, wczoraj wieczorem decyzja – prezydent Lech Kaczyński zawetował trzy z sześciu ustaw zdrowotnych, tę część zmieniającą zasady funkcjonowania, umożliwiającą komercjalizację. Donald Tusk już wcześniej mówił, że teraz będzie mu trudniej i drożej ratować szpitale. Prezydent wcześniej argumentował, że zdrowie to nie jest towar jak meble czy samochód. Pan się cieszy z tej decyzji prezydenta?
Jarosław Kaczyński: Ja się martwię z tego powodu, że rząd brnie i to z jakąś ogromną zaciekłością drogą, która prowadzi donikąd. Naprawdę tylu bardzo różnych ludzi ocenia plan rządu jako, łagodnie mówiąc, mało rozsądny, że sądzę, że Donald Tusk powinien się zastanowić. Nie ma w Europie kraju, w którym by uczyniono ze zdrowia ludzkiego, z leczenia towar. Są, oczywiście, różne rozwiązania, są prywatne szpitale, w Polsce też są prywatne szpitale, 90% przychodni jest prywatnych, ale tutaj chodziło o wprowadzenie zasady idącej nieporównanie dalej. Efekty tego musiałyby być jednoznaczne – zdrowie stawałoby się, podobnie jak bardzo wiele innych rzeczy w Polsce, towarem do kupienia, przy czym nawet to minimum nie byłoby zapewnione wszystkim.
Ktoś może powiedzieć: nie zapewnione dziś. To prawda, no ale do zapewnienia choćby tego minimum dziś droga prowadzi zupełnie w inną stronę niż ta, która została wybrana przez rząd. To jest próba stworzenia nowej sfery łatwego zarobku na... ekstensywnego kapitalizmu, kapitalizmu, z którym myśmy powinni jak najszybciej rozstawać, kapitalizmu ludzi nieprzygotowanych do wypełniania funkcji, bo to jest trudna funkcja, dużych i bardzo dużych właścicieli.
Bo my mamy doskonałych małych i średnich właścicieli i niestety znacznie słabszych, a często bardzo złych właścicieli dużych i bardzo dużych, wywodzących się na ogół można powiedzieć z jednego pnia i to jest ta część polskiego kapitalizmu, która może się utrzymać na długą metę tylko wtedy, jeżeli będzie otrzymywała jakieś swego rodzaju pole ekspansji – służbę zdrowia, oświatę, nie wiem, lasy państwowe, bo bez tego rodzaju wsparcia po prostu nie jest w stanie funkcjonować. I Platforma Obywatelska pod obecnym kierownictwem jest niczym innym jak partią reprezentującą interesy tej grupy, przy czym robi to, można powiedzieć, w sposób mało subtelny.
Teraz prezydent, bo to już kolejne weto, drugie w ostatnich dniach, zderzy się z zarzutami, iż blokuje reformatorską aktywność rządu. To może być też główny motyw kampanii politycznych w najbliższych latach.
- Prezydent się ciągle z tym zderza, no bo obecna władza odrzuciła i wszelkiego rodzaju zasady przyzwoitości, i w gruncie rzeczy także zasady konstytucyjne, właściwie nic już nie obowiązuje, wszystko można zrobić – można prezydentowi nie dać samolotu, można powiedzieć, że źli strzelcy strzelali i go nie trafili, jak to ostatnio powiedział marszałek Komorowski. Krótko mówiąc można w Polsce dzisiaj w gruncie rzeczy, jeżeli się chce atakować prezydenta, wszystko. No, dodam tutaj jeszcze to, co robi pan Palikot.
Krótko mówiąc ataki prezydentowi, jak sądzę, niestraszne, natomiast ważne jest meritum, a meritum jest takie, że to prezydent ma rację, a rząd racji nie ma. Rząd reprezentuje partykularne interesy. No, jest znakomicie obudowany medialnie i w związku z tym ciągle ma szerokie poparcie społeczne, ale powiedzmy sobie to nie jest nic nowego w dziejach demokracji. To jest partia wielkiego nieporozumienia. Wielkiego nieporozumienia, bo wielu Polaków sądzi, że reprezentuje ich, ale reprezentuje tak naprawdę bardzo niewielką grupę zainteresowaną w podtrzymywaniu takiego systemu społecznego, jaki w Polsce powstał po roku 89. Przy czym nie chodzi o demokrację, nie chodzi o rynek, nie chodzi o niepodległość, bo Polska musi być niepodległa, musi być rynkowa, jeśli wolno użyć takiego określenia, i musi być demokratyczna, tylko chodzi o to wszystko, co jest patologią tego systemu, a co wyrastało jeszcze z systemu poprzedniego.
- Wydaje mi się, że ten plan B będzie bardzo wątpliwy z punktu widzenia Konstytucji, gdzie są przepisy odnoszące się do opieki zdrowotnej, i będzie bardzo wątpliwy także z punktu widzenia obowiązujących ustaw. Rząd jest w tej chwili, można powiedzieć, poza kontrolą, bo instytucje, które powinny służyć kontroli rządu, a więc z jednej strony instytucje medialne, a z drugiej strony instytucje o charakterze państwowym – prokuratura, sądy – tego zadania nie wykonują. No ale nie zawsze musi tak być i rząd powinien wziąć to pod uwagę.