PolskaPremiera sztuki o Wałęsie w Teatrze Wybrzeże

Premiera sztuki o Wałęsie w Teatrze Wybrzeże

12 listopada w gdańskim Teatrze Wybrzeże odbedzie się premiera sztuki "Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna". Tego samego dnia ukaże sie drukiem dramat Pawła Demirskiego o Lechu Wałęsie. Książkę wydała krakowska korporacja Ha!art (wydawca m.in. głośnego "Lubiewa" Michała Witkowskiego, a także książek Sławomira "Shutego", Marty Dzido, Piotra Czerskiego i wielu innych).

Premiera sztuki o Wałęsie w Teatrze Wybrzeże

08.11.2005 | aktual.: 10.11.2005 15:41

Spektal jest opowieścią:

- o polskim talencie do zakupywania pięknych historii.
- o tym, jak Wałęsa stał się „tym Wałęsą”
- i jak „Solidarność” stała się „tamtą Solidarnością”
- o tym, że obywateli się nie wybiera… (na nieszczęście władzy)
- o arogancji władzy (na nieszczęście - każdej!)
- o 21 sposobach na zniszczenie kartki papieru (np. z 21 postulatami, ale nie tylko!)
- o tym, że dziś w nie mniejszym stopniu niż kiedyś potrzeba nam silnych związków zawodowych
a także…
- o tym, że od następnych wyborów (to już na pewno) będziemy szczęśliwi…

"Masłem tak smaruję chleb dzieciom, że Warszawę widać" – mówi Danuta Wałęsowa do męża w dramacie Demirskiego. Był rok 1982 r. Jest 2005. Inny system, inne władze. Problemy te same. Z punktu widzenia pojedynczego człowieka nie ma wielkiej różnicy, czy godność zabiera mu aparat władzy totalitarnej, czy kapitalistyczny pracodawca. A przecież nie o to chodziło, "żeby jedna klika złodziei wydarła klucze od kasy państwa innej klice złodziei." [fragment dramatu]

- Boli mnie, że piękne rzeczy z naszej przeszłości są później zatupywane przez małych ludzi – przyznaje autor dramatu, Paweł Demirski. - Solidarność była piękną rzeczą, bezprecedensową w skali świata. Tymczasem na upadku jej etosu zaważyły jakieś małe, niemądre decyzje. Takie, które podejmuje się przy śniadaniu albo po pijaku.

(…)_ Po 31 sierpnia ’80 roku SB i PZPR wydały dyrektywę, żeby działaczy Solidarności demoralizować władzą i profitami z niej płynącymi. Po ’89 roku nastąpił bardzo podobny proces demoralizacji, tyle że nikt już nie wydawał żadnej dyrektywy_ – mówi Demirski. - Tak po prostu się dziaŁo. Pewni ludzie chcieli poczuć się ważni i zaczęli forsować własne decyzje, które nie zawsze miały sens. Małe ludzkie ambicje nie zostały podporzadkowane solidarnościowym ideom i ruch się rozpadł.

Tymczasem dziś nie mniej niż wtedy potrzebujemy takiego ruchu, potrzebujemy związków zawodowych, godnej pracy i godnego życia. Potrzebujemy tamtej „solidarnosci”. Kto nam ją zabrał? Sami ja sobie zabraliśmy.

Z Pawłem Demirskim rozmawiają Marek Sterlingow i Marek Wąs (Gazeta Wyborcza):

Marek Wąs, Marek Sterlingow: Piszesz to na rocznicę Sierpnia?

Paweł Demirski: Nie. O tym projekcie myślę od dwóch lat, ale dotąd uważałem, że nie jestem jeszcze gotów do napisania takiego tekstu. Kilka miesięcy temu zachorowałem i w łóżku zacząłem czytać książki o Sierpniu, przeczytałem "Drogę nadziei" Wałęsy. I odkryłem tamten czas, o którym dotąd miałem nikłe pojęcie. Tam się działy niesamowite, wzruszające rzeczy. Gdy na przykład grupa ludzi z KOR-u, mimo szykan, jakie ich spotykają, rozdaje pieniądze robotnikom wyrzuconym z pracy. Gdy Wałęsa podczas strajku rozmawia z władzą - bez strachu, wykorzystując tę swoją naturalną retorykę, i rodzi się z tego jakaś niezwykła nadzieja dla tylu ludzi...

Co 26-latek może o tamtych czasach opowiedzieć widzom w teatrze?

- Przecież ja obserwuję, co się dziś dzieje wokół mnie, i rodzi się naturalne pytanie: co takiego się stało, że sami sobie ukradliśmy tamtą "Solidarność"? Dlaczego po ćwierć wieku pozostały te same problemy społeczne? Ludzka bieda, upodlenie, szarganie godności... O czym ty mówisz? Mamy demokrację, otwarte granice, wolną prasę... - Zgoda, doceniam to. Ale z punktu widzenia pojedynczego człowieka nie ma wielkiej różnicy, czy godność zabiera mu aparat totalitarnej władzy czy sklep Biedronka. Dla bezrobotnego z gdańskiego Dolnego Miasta, z dzielnicy największej nędzy, demokracja i wolność to są puste słowa. Przekonałem się o tym, robiąc teatr z pensjonariuszami schroniska dla bezdomnych.

Gdzie w tym wszystkim jest Lech Wałęsa?

- Po ostatnich lekturach nabrałem wielkiego szacunku dla tego człowieka. I zauważyłem, jak szybko zaczęliśmy trwonić to, co udało się wywalczyć strajkiem w stoczni. Już w 1980 r., w czasie podpisywania porozumień sierpniowych, zaczęły się pierwsze podziały. Intelektualiści, którzy wykorzystali naturalny dar Wałęsy do targowania się z władzą, zaczęli okazywać mu pogardę. Śmieszył ich jego język, obycie. A przecież to właśnie ten język okazał tak skuteczny w negocjacjach z władzą. Intelektualiści nie potrafili się do niego dostroić, odwrócili się od Wałęsy. Dalej, natrafiłem na ciekawy dokument SB, z którego wynika, że po Sierpniu władza chciała zdemoralizować przywódców "Solidarności". Mieli dostawać najlepsze lokale, samochody. Wałęsa z Kuroniem jeżdżą po kraju i tłumaczą: nie bierzcie tego. A po 1989 r. to zrobiło się samo. I do pewnego stopnia uległ temu nawet Wałęsa. To jest rodzaj zwycięstwa PRL-u. Jego wpływ na nas wciąż jest silny, dlatego o PRL-u trzeba pisać, to jest ważny temat.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)