Premier Turcji: Amerykanie zwolnili kilku naszych żołnierzy
Kilku z co najmniej 11 żołnierzy tureckich, zatrzymanych w piątek na północy Iraku przez siły amerykańskie, została zwolniona - poinformowała telewizja NTV, powołując się na premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana.
W sobotę wieczorem agencja Anatolia, również cytując tureckiego premiera, podała, że część zatrzymanych żołnierzy została zwolniona, ale kilku nadal jest przetrzymywanych przez Amerykanów. Nie sprecyzowano, ilu żołnierzy zostało uwolnionych.
Według tureckich źródeł rządowych, co najmniej 11 tureckich żołnierzy stacjonujących w północnym Iraku zostało w piątek po południu zatrzymanych przez Amerykanów. Ankara złożyła w tej sprawie ostry protest, a armia turecka zagroziła retorsjami.
Turecki dziennik "Hurriyet" podał, że tureccy żołnierze zostali oskarżeni o planowanie ataku na regionalnego kurdyjskiego gubernatora. Tureckie źródła rządowe uznały to za "żart".
Według gazety, około 100 amerykańskich żołnierzy weszło w piątek do koszar tureckich żołnierzy w Sulejmanii w północnym Iraku i zabrało ich do Kirkuku.
"Nie możemy zrozumieć celu Amerykanów - powiedział zastępca szefa sił zbrojnych Yasar Buyukanit. Akcja podjęta przez kraj, który od 50 lat jest naszym sojusznikiem, głęboko nas smuci".
Amerykańscy przedstawiciele w Ankarze oświadczyli, że nic nie wiedzą na temat incydentu.
Minister spraw zagranicznych Turcji Abdullah Gul rozmawiał telefonicznie z amerykańskim sekretarzem stanu Colinem Powellem, który powiedział, że jest "zasmucony" i dodał, że "kierownictwo amerykańskie nie jest zorientowane w tym wydarzeniu", a sprawa jest "incydentem lokalnym" - doniosła turecka agencja Anatolia.
Armia turecka rozważa możliwość retorsji wobec Stanów Zjednoczonych, sojuszników z NATO. Bierze m.in. pod uwagę zamknięcie tureckiej przestrzeni powietrznej dla lotnictwa amerykańskiego, pozbawienie USA prawa do korzystania z bazy lotniczej w Incirlik dla działań w Iraku, zwiększenie tureckiej obecności wojskowej w regionie.
Delegacja złożona z generała i ambasadora w towarzystwie kilku wysokich rangą funkcjonariuszy cywilnych i wojskowych udała się w sobotę do Sulejmanii, aby wyjaśnić sprawę - poinformował minister Gul.
Turcja od dawna wyraża obawy, że Kurdowie w północnym Iraku mogą chcieć utworzyć niezależne państwo. Ankara obawia się, że mogłoby to zaostrzyć rebelię kurdyjską w południowo-wschodniej Turcji, w której od 1984 r. zginęło około 30.000 osób.
Stosunki między Waszyngtonem a Ankarą popsuły się przed wojną z Irakiem, gdy turecki parlament nie zgodził się, by amerykańskie wojska zaatakowały Irak także od północy z terytorium Turcji.
W północnym Iraku pozostaje kilka tysięcy tureckich żołnierzy, którzy ścigają kurdyjskich rebeliantów. Popierani przez Amerykanów kurdyjscy przywódcy, którzy od wojny w Zatoce w 1991 roku sprawują kontrolę nad regionem, wzywają Turcję do wycofania wojsk.