Premier Siergiej Aksjonow i jego kozacka świta. Dzięki nim Rosja steruje Krymem?

Choć na Krymie jest ich około pięciu tysięcy, to w obecnym kryzysie odgrywają jedną z kluczowych ról. By zostać jednym z nich na egzaminie wstępnym do organizacji kandydat musi wyrecytować "Ojcze Nasz". Na ich czele stoi człowiek o zagadkowej przeszłości. Niektórzy twierdzą, że jeszcze w latach 90. był jedną z czołowych figur lokalnego półświatka. Kim jest samozwańczy premier Krymu Siergiej Aksjonow i jaką rolę w regionie odgrywa jego kozacka świta?

Premier Siergiej Aksjonow i jego kozacka świta. Dzięki nim Rosja steruje Krymem?
Źródło zdjęć: © AFP | Filippo Monteforte

"Dziś rano w Primorsku kozacy nie przepuścili pracowników naukowo-badawczego centrum ukraińskiego wojska do pracy. Swoje działanie motywują tym, że ich zdaniem wojskowi najpierw powinni zagłosować w referendum, a dopiero potem udać się do pracy. Tymczasem pracownicy centrum podjęli decyzje o bojkocie referendum" - ogłosił na Facebooku sekretarz prasowy ukraińskiego ministerstwa obrony na Krymie, Władisław Seliezniow.

Wcześniej, kozacy razem z serbskimi nacjonalistami patrolowali ulice miast. Krewcy Serbowie, w mundurach ze znaczkami Czetników, wpadli na Krym, by "bronić swoich rosyjskich braci przed banderowcami i Ameryką" na zaproszenie krymskich kozaków.

- Oni są po prostu nie do zniesienia - skarży się Oksana z Symferopola. - Krążą po mieście w tych swoich czarnych mundurach, rządzą się, szukają zaczepki, a jak zobaczą u kogoś ukraińską flagę to nie daj boże.

Na Krymie działa ok. 20 kozackich organizacji, które rejestrują się jako organizacje pozarządowe. To łącznie ok. 5 tys. kozaków. Ataman Sergiej Jurczenko twierdzi, że każdy może zostać krymskim kozakiem, pod warunkiem, że kultywuje tradycje, podziela ideały i jest wyznania prawosławnego. Na egzaminie wstępnym do organizacji kandydat musi wyrecytować po rosyjsku Ojcze Nasz i Zdrowaś Mario. Niedaleko od stolicy Krymu, Sewastopola mieści się specjalna szkoła, gdzie uczą się kozaccy kadeci z 6 do 11 klasy.

- Oprócz kozaków, którzy na stałe zamieszkuje półwysep przyjechało jeszcze kilka tysięcy kozaków z Rosji. Oficjalnie jako "ochotnicy", ale płacą im za przebywanie tutaj ok. tysiąc rubli za każdy dzień. Przyjechali przede wszystkim z Kubania - mówi Denis Szulgatyj z "Nowej Gazety".

Skąd się wzięli kozacy na Krymie? Odpowiedź nie należy do najprostszych. Sami zainteresowani twierdzą, że są częścią wieloetnicznego Krymu i mają prawo bronić prawosławnej wiary i rosyjskiej kultury.

Z tym poglądem nie zgadza się Petro Wolwacz, przewodniczący krymskiego oddziału towarzystwa naukowego im. Tarasa Szewczenki. - Tak zwani kozacy krymscy, to paramilitarna formacja na usługach rosyjskich i prorosyjskich polityków. Członków krymskiego kozactwa zobaczyć można tylko i wyłącznie na antyukraińskich i antytatarskich akcjach, to realny sens ich działalności - mówi ekspert.

I rzeczywiście, gdy na kijowskim Majdanie ginęli ludzie pod strzałami snajperów, krymscy kozacy razem z partią Russkoje Jedinstwo ogłosili mobilizację w obronie Wiktora Janukowycza. Przysięgali, że nie oddadzą półwyspu "banderowcom i faszystom".

Mroczna przeszłość kozackiego premiera

Liderem "Ruskiej Jedności" jest Siergiej Aksjonow, samozwańczy premier Krymu. - To historyczny moment, wszyscy będą żyć szczęśliwie - obiecał wszem i wobec w jednym z punków wyborczych Symferopola. Krępy, ostrzyżony na jeżyka czterdziestodwulatek w marynarce bez krawatu, uśmiechał się promiennie, pewny wygranej.

W niedzielnym referendum zagłosował jako jeden z pierwszych. - Nie mam najmniejszych wątpliwości, że już w następnym tygodniu Krym będzie częścią Federacji Rosyjskiej - dodał stłoczonym przed nim dziennikarzom.

Aksjonow jest bezpośrednim sprawcą krymskiej awantury. To on, w towarzystwie uzbrojonych ludzi, przejął miejscowy parlament z siedzibą w Symferopolu i 27 lutego mianował się premierem krymskiej autonomii. - W lokalnych wyborach na partię Russkoje Jedinstwo, której liderem jest Aksionow, zagłosowało niecałe 4 procent wyborców, więc o żadnej demokratycznej procedurze nie może być mowy - komentuje krymska dziennikarka Lentara Chalilowa.

Partia Ruskoje Jedinstwo pojawiła się na Krymie w końcu 2009 r. i od razu z przytupem. Podczas kampanii prezydenckiej na początku 2010 r. plakaty nowej partii wisiały niemal w każdym punkcie półwyspu. Prezydencki wyścig między Wiktorem Janukowyczem, a Julią Tymoszenko traktowano tu jak preludium do wyznaczonych na wiosnę wyborów lokalnych, podczas których decydowano o składzie miejscowego parlamentu. Gołym okiem widać było, że w nową prorosyjską organizację wpompowano niemało rubli.

Tych pieniędzy wyraźnie zazdrościły "Ruskiej Jedności" starsze stażem prorosyjskie organizacje. - Aksjonowa nie traktujemy poważnie - mówiono mi w 2010 r. w "Ruskoj Obszczinie" o ich byłym działaczu. - Nie zależy mu na tradycjach i ideałach, tylko na pieniądzach.

- Takich jak on nazywamy "profesjonalnymi Rosjanami" - dodał młody działacz organizacji Russkij Mir. Jego kolega jeszcze mniej przebierał w słowach: nazwał Aksjonowa (w prywatnej rozmowie) żulikiem, krętaczem i złodziejem.

I rzeczywiście, przeszłość "premiera" Krymu budziła i nadal budzi wiele wątpliwości. Jak twierdzi krymski deputowany Andriej Sienczenko, w połowie lat 90. Aksjonow miał ksywkę "Goblin" i znany był krymskiej milicji jako jeden z szeregowych żołnierzy miejscowej mafii. Ukraińscy dziennikarze prześwietlili mroczną przeszłość samozwańczego polityka. Ustalili, że Aksjonow szybko awansował w przestępczych strukturach i pod koniec lat 90. zarządzał interesami lokalnej mafii. W 1996 r. został postrzelony w gangsterskich porachunkach.

Aksjonow dementuje te doniesienia, twierdząc, że całe swe dotychczasowe życie przeżył uczciwie i ma na to dowody.

Partii Aksjonowa, choć w 2010 r. zakleiła plakatami cały Krym, udało się wprowadzić do krymskiego parlamentu jedynie trzech przedstawicieli. I wszystko wskazywało na to, że jego polityczna kariera ma się ku końcowi.

Wiosną 2010 r. Rosja i Ukraina zawarły tzw. umowy charkowskie. Flocie Czarnomorskiej przedłużono przebywanie na Krymie o kolejne 25 lat. To uspokoiło Kreml, który uśpił swoje polityczne siły na półwyspie.

- Żyło się nam dość spokojnie, mało kto brał na poważnie agresywną retorykę Jedinstwa - wspomina Chalilowa.

Niepotrzebny w czasie pokoju Aksjonow, okazał się dla Rosji wygodnym awanturnikiem podczas politycznego kryzysu. Lider Jedinstwa nie wystraszył się odpowiedzialności za przelaną krew. Z pomocą kozactwa zaktywizował siły i szturmem ruszył po władzę.

Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz dla Wirtualnej Polski

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)