Premier Rosji Michaił Kasjanow nie boi się bomby
Podczas rutynowego sprawdzania okolic warszawskiego hotelu Sheraton, w którym zatrzymał się w czwartek rosyjski premier Michaił Kasjanow, policja wysadziła zamek hondy wskazanej przez policyjnego psa jako podejrzanej.
25.05.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Nastąpiło - jak wyjaśnił oficer dyżurny Komendy Stołecznej Policji - "kontrolowane odpalenie ładunku w celu otworzenia bagażnika". Kilka minut po wybuchu na miejscu zjawiła się właścicielka samochodu. Ładunku wybuchowego w jej aucie nie było. Samochód został odholowany.
W Departamencie Informacji administracji prezydenta Rosji oceniono ten incydent jako prowokację. Zwrócono uwagę, iż podczas składania wieńców przed Grobem Nieznanego Żołnierza odbywała się tam duża demonstracja proczeczeńska. Mimo to - jak stwierdzono - wizyta Kasjanowa w Polsce będzie kontynuowana.
Wcześniej korespondent telewizji NTW podał, powołując się na jednego z członków delegacji rosyjskiej, iż gdyby potwierdziło się, iż w samochodzie zaparkowanym koło hotelu i wysadzonym przez polską policję rzeczywiście znajdowała się bomba, wówczas Kasjanow mógłby przerwać podróż i wrócić do Moskwy.
Jak podała agencja Interfax, w momencie wybuchu rosyjski premier znajdował się w swoim apartamencie w hotelu. Według informacji przekazanej przez zastępcę szefa rządowej administracji Aleksieja Wolina wiadomość, że koło hotelu może być podłożona bomba, została przekazana, gdy kolumna samochodów z Kasjanowem była już w drodze do hotelu.
Podjęto wówczas decyzję, żeby podjechać pod wejście boczne, a nie główne. Jak stwierdził Wolin, szef rządu rosyjskiego spokojnie odniósł się do incydentu, ponieważ "nie pierwszy raz spotyka się z podobnymi sytuacjami". (mag)