Premier: Polski nie trzeba namawiać do stanowczości
Polski nie trzeba namawiać do stanowczości w sprawie kryzysu kaukaskiego - powiedział premier Donald Tusk. Szef rządu podkreślił też, że razem z prezydentem chcą, aby Polska realnie wpływała na stanowisko całej Unii.
29.08.2008 | aktual.: 29.08.2008 14:59
Premier Donald Tusk zapowiedział, że na poniedziałkowym szczycie UE dotyczącym Gruzji on i prezydent Lech Kaczyński będą solidarnie reprezentować wspólne stanowisko Polski. Z pewnością i spokojem wspólnie będziemy działać na rzecz przyjęcia polskiego punktu widzenia, co oznacza przyjęcie przez UE - na to liczymy z panem prezydentem - stanowiska, które będzie stanowcze, które będzie polegało nie tylko na słowach, ale także na działaniach, a równocześnie będzie wyważone - powiedział szef rządu.
Jak ocenił, "ten wspólny postulat twardości, stanowczości i równocześnie skuteczności działania został przez pana prezydenta przyjęty także z satysfakcją". Premier powiedział, że obaj z prezydentem są "optymistami, co do sposobu i skuteczności działania polskiej strony".
Premier powiedział, że Polska oczekuje pełnego zaangażowania Unii Europejskiej w sprawie pomocy humanitarnej dla Gruzji. Powinniśmy działać na rzecz powołania międzynarodowych sił pokojowych pod egidą Unii, które byłyby gwarantem pokoju w tym regionie - wyraził przekonanie szef rządu. Siły te powinny mieć - zdaniem premiera - charakter obserwacyjno-porządkowy.
Tusk był pytany na konferencji prasowej o czwartkową wypowiedź szefa MSZ Francji Bernarda Kouchnera, który powiedział, że na szczycie UE będą rozważane sankcje wobec Rosji. Każdy taki głos, jak ministra Kouchnera, witamy razem z prezydentem z zadowoleniem - powiedział premier.
Jak ocenił, każde z działań wobec Rosji - w kontekście kryzysu kaukaskiego - będzie skuteczne, kiedy stanie się przedmiotem jednolitej decyzji Rady Europejskiej. "Polska będzie skuteczna wtedy, kiedy będzie współkształtowała jednolite stanowisko całej Unii Europejskiej" - dodał premier.
Tusk powiedział, że razem z prezydentem będą w Brukseli analizowali, "które z postulatów mogą skutecznie powstrzymać Rosję od działań, jakich dopuściła się wobec Gruzji".
Premier wskazał także na konieczność zmiany przepisów wizowych dla obywateli Gruzji, a także podjęcia rozmów dotyczących wszczęcia procesu integracji Gruzji ze strukturami europejskimi.
Jak mówił szef rządu, Polska chciałaby, aby UE wprowadziła regularne konsultacje z Gruzją. Potrzebny jest też dialog polityczny. Chodzi o to, by UE przyczyniła się do zachowania integralności terytorialnej Gruzji- mówił premier.
Szef rządu zapowiedział także, że Polska chce pomocy humanitarnej dla Gruzji. Chcemy pełnego zaangażowania Unii Europejskiej, które wykroczyłoby poza rutynowe działania Europejskiego Biura Pomocy Humanitarnej - podkreślił.
Potrzebny będzie wysiłek UE na rzecz odbudowy Gruzji, szczególnie infrastruktury państwa gruzińskiego, zniszczonej w czasie działań wojennych - dodał Tusk.
Tusk mówił, że w sprawie Gruzji bardzo ważne jest uruchomienie wszystkich możliwości, które daje Partnerstwo Wschodnie. Dodał, że należy również wykorzystać wszelkie procedury związane z polityką sąsiedztwa wspólnoty.
Do przemyślenia - w opinii Tuska - jest sprawa zasadności szczytu UE-Rosja, który jest planowany na jesień.
Po spotkaniu z prezydentem, Donald Tusk powiedział, że jest bardzo usatysfakcjonowany rozmową z Lechem Kaczyńskim. Zaznaczył, że wraz z prezydentem będą prezentować na szczycie Unii wspólne stanowisko.
Premier Donald Tusk powiedział, że jeśli prezydent uczestniczy w rządowej delegacji na szczyt UE, to nie ulega wątpliwości, że to głowa państwa jej przewodniczy.
Przed południem premier i prezydent Lech Kaczyński przez ponad 1,5 godz. rozmawiali o poniedziałkowym szczycie UE w sprawie Gruzji. Rano w Radiu Zet szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak mówił, że to Donald Tusk będzie szefem polskiej delegacji w Brukseli.
Sam premier na piątkowej konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem mówił, że dla niego kwestią pierwszorzędną jest "treść stanowiska i sposób działania polskiej delegacji". Jak powiedział, nie są dla niego szczególnie istotne "kwestie prestiżu". Szef rządu i prezydent udadzą się na szczyt tym samym samolotem.