PolskaPremier: podtrzymuję swoje zeznania ws. Lesiaka

Premier: podtrzymuję swoje zeznania ws. Lesiaka

Premier Jarosław Kaczyński powiedział w Białymstoku, że w całości podtrzymuje
swoje zeznania z 1998 roku, jakie składał w śledztwie dotyczącym
sprawy płk. Jana Lesiaka.

Premier: podtrzymuję swoje zeznania ws. Lesiaka
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

19.10.2006 | aktual.: 19.10.2006 19:00

Akta tej sprawy prokuratura przekazała Sądowi Okręgowemu w Warszawie, kilka dni temu mogli się z nimi zapoznać dziennikarze.

W zeznaniach J.Kaczyńskiego była mowa o tym, że w 1991 roku ówczesny szef UOP Andrzej Milczanowski pokazywał Kaczyńskiemu akta tajnego współpracownika SB "Bolka". Jarosław Kaczyński był wówczas szefem Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy.

Wszystko w całości podtrzymuję - powiedział premier w Białymstoku proszony konferencji prasowej o odniesienie się do swoich zeznań. Starałem się podczas tych zeznań powiedzieć całą prawdę i pełną prawdę, bo taki jest obowiązek świadka - dodał. Oświadczył, że niczego nie ukrywał i nie zatajał.

Tego rodzaju rozmowa się odbyła, była tam mowa także o agencie "Bolku", były mi pokazane dokumenty, w szczególności jeden, choć tam było ich więcej. Była moja rozmowa z ówczesnym szefem UOP ministrem Milczanowskim, w której to rozmowie ja go przekonywałem, że to jednak chyba nie jest autentyczne, on mnie przekonywał, że to jest autentyczne - powiedział Kaczyński odnosząc się do swoich zeznań.

W aktach, w protokole z zeznań J.Kaczyńskiego napisano: "Była to teczka dotycząca agenta o pseudonimie 'Bolek', chodziło o Lecha Wałęsę, był to właściwie jeden dokument. Był to opis wydarzeń, jakie miały miejsce w Stoczni Gdańskiej już po głównej fali strajków - albo przy końcu grudnia 1970, albo w styczniu 1971 r. Był to opis dość przejrzysty, wielostronicowy, z wymienianiem nazwisk. Chodziło o jakieś zamieszanie w stoczni, kilkusetosobowe wiece".

Na moje stwierdzenie, że tego Wałęsa nie mógł napisać, bo by nie potrafił, jako że tekst był dość spójny, w miarę gramatyczny, a w każdym razie zrozumiały, Milczanowski odpowiedział mi: Co ty nie wiesz jak było - on najpierw opowiedział to temu ubekowi, a później tamten mu to podyktował. I dlatego ten tekst jest taki - zeznawał w 1998 r. obecny premier.

Podczas przesłuchania Jarosław Kaczyński powiedział też, że Milczanowski stwierdził, iż przeprowadzono badania grafologiczne tekstu i stwierdzono, że jest to tekst pisany ręką Lecha Wałęsy. Przy czym możliwość sfałszowania tak długiego tekstu jest minimalna, ale jednak jest. Milczanowski był przekonany, że jest to tekst autentyczny - zeznał J. Kaczyński.

W sierpniu 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Lech Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL. Wałęsę lustrował wtedy sąd z urzędu jako kandydata w wyborach prezydenckich.

Sąd uznał, że SB fałszowała swe akta na temat Wałęsy. W ustnym uzasadnieniu wyroku z 2000 r. sędzia Paweł Rysiński podkreślał, że w całej sprawie "poza trzeciorzędnymi, budzącymi najzupełniej w tej sytuacji zasadnicze wątpliwości dokumentami nie ma - oprócz wypisu z rejestru byłej SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika o pseudonimie 'Bolek' z byłą SB". Sędzia dodał, że materiał dowodowy pozwala na "graniczące z pewnością stwierdzenie, że najprawdopodobniej materiały oryginalne" na temat współpracy Wałęsy nigdy nie istniały.

Sędzia powołał się na dokument SB z 1985 r., w którym rekonstruowano "działania specjalne" SB wobec Wałęsy. Wynika z niego, że trzy lata wcześniej - w 1982 roku - SB fałszowała własne akta, by skompromitować Wałęsę nie tylko w Polsce i w "Solidarności", ale także za granicą.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)