Premier odejdzie, chociaż jego partia wygrała wybory
Oskarżany przez opozycję o nadużycia i korupcję premier Tajlandii Thaksin Shinawatra ogłosił w Bangkoku, że ustąpi ze stanowiska, chociaż jego populistyczna partia Thai Rak Thai (TRT) zwyciężyła w niedzielnych wyborach, zdobywając według wstępnych wyników 57% głosów.
04.04.2006 | aktual.: 04.04.2006 20:03
Wybory odbyły się przy rekordowo niskiej frekwencji, bo trzy opozycyjne ugrupowania od miesięcy nawoływały do bojkotu głosowania. W marcu podczas szeregu demonstracji w Bangkoku dziesiątki tysięcy osób wyrażały sprzeciw wobec nadużyć premiera i domagały się jego dymisji.
Nie mogę objąć stanowiska, za co przepraszam 16 milionów wyborców, którzy oddali na mnie głos - powiedział Thaksin Shinawatra w telewizyjnym przemówieniu do narodu. Zapowiedział, że będzie pełnił funkcję premiera dopóki nowy parlament, który ma się zebrać w ciągu 30 dni, nie wskaże jego następcy.
Decyzję o odejściu premier ogłosił po wtorkowej rozmowie z cieszącym się wielkim szacunkiem w Tajlandii królem Bhumibolem Adulyadejem, a także po fiasku poniedziałkowych targów z domagającą się jego ustąpienia opozycją.
W wystąpieniu Thaksin zaznaczył, że odchodzi, żeby nie zakłócać jedności narodu przed przypadającą w czerwcu 60. rocznicą wstąpienia na tron króla, który jest obecnie najdłużej panującym monarchą na świecie. Udział w ceremonii upamiętniającej rocznicę zapowiedziało wielu przywódców państw.
Thaksin Shinawatra dodał, że pozostanie posłem i liderem zwycięskiego ugrupowania Thai Rak Thai ("Tajlandczycy Kochają Tajlandię"). Nie podał jednak, kogo TRT zaproponuje na szefa nowego rządu. Przyspieszone niedzielne wybory odbyły się 14 miesięcy po spektakularnym zwycięstwie TRT, która sformowała pierwszy w historii kraju jednopartyjny rząd. Decyzję o wcześniejszej elekcji podjął w lutym sam premier po fali protestów, które przetoczyły się przez Tajlandię.
W styczniu wyszło na jaw, że premier nie odprowadziwszy podatku sprzedał firmie singapurskiej warte 1,9 mld dol. udziały w tajlandzkim gigancie telekomunikacyjnym Shin Corporation, które należały do jego rodziny.
Pozostający na stanowisku premiera od 2001 r. Thaksin Shinawatra bywa nazywany "tajlandzkim Berlusconim", bo podobnie jak premier Włoch stoi na czele biznesowego imperium i wielokrotnie był oskarżany o nadużycia, w tym także o ograniczenie wolności mediów.
Wybory pokazały, że dzięki populistycznej polityce Thaksin Shinawatra nadal cieszy się wielkim poparciem w kraju, szczególnie wśród ubogich i wśród mieszkańców wsi.