Premier o szczycie UE w Brukseli
Szczyt w Brukseli był skazany na klęskę już od nocy z piątku na sobotę. Potwierdził to w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" premier Leszek Miller.
17.12.2003 | aktual.: 17.12.2003 07:35
Premier opowiada dziennikowi o kulisach negocjacji w Brukseli: "Na spotkaniu z Aznarem chuchaliśmy i dmuchaliśmy na naszą koalicję. Blair obiecał mi -mówi Leszek Miller_ - że nie poprze żadnych propozycji, które prowadziłyby do izolacji Polski. Berlusconi sondował nasze poglądy. Kanclerz Schroeder po prostu spytał, czy dopuszczam głosowanie podwójną większością. A Chirac mówił o swoich kontaktach z Polonią francuską, że jeszcze niekiedy na tych spotkaniach słyszy, jak ktoś do niego mówi 'panie poruczniku', przypominając jego stopień z czasu wojny w Algierii"_ - relacjonuje dla "Gazety Wyborczej" premier.
Pytany na co był skłonny zgodzić się w Brukseli, Leszek Miller powiedział, że najlepszym rozwiązaniem było ponowne spotkanie się w sprawie systemu głosowania po zakończeniu ratyfikacji konstytucji - w 2007 czy 2008 roku. Wtedy wszyscy oceniliby, jakie są skutki nicejskiej formuły głosowania. "Rzecz rozbijała się o to, że dla kilku krajów europejskich sama idea rendez-vous była nie do przyjęcia" - powiedział premier. (IAR)