Premier nie z plasteliny
Nieprzychylni Leszkowi Millerowi komentatorzy ubolewają obłudnie, iż jego zachowanie wobec posła Ziobro nie przysporzy premierowi zwolenników. Nie sądzę, aby tak w istocie było. Bardzo wielu ludzi, i to nie tylko spośród zwolenników lewicy, jest bowiem zbulwersowanych sposobem traktowania przez posła Ziobro niektórych świadków - zadawaniem im sofistycznych pytań z gatunku: "czy pan już przestał kraść czy nie" oraz domaganiem się od nich dowodzenia swej niewinności.
Dla tych ludzi, niewątpliwie niefortunna, wypowiedź premiera jest jednak pewnego rodzaju satysfakcją, gdyż nie mają oni żadnej innej możliwości przeciwstawienia się bulwersującej ich postawie posła Ziobro.
Radykalne zachowanie premiera wobec posła opozycji, który od wielu tygodni bezkarnie nęka w telewizji działaczy i całą formację SLD, może być także pozytywnym sygnałem dla tych zwolenników lewicy, którzy mieli za złe Millerowi kapitulancką - w ich opinii - postawę premiera, poszukującego w drodze do Unii Europejskiej kompromisów politycznych także wśród przeciwników.
W tych środowiskach, „konserwatywnej lewicy” post-pezetpeerowskiej, utożsamiany niegdyś dumnie z "żelaznym kanclerzem" Leszek Miller, określany bywał ostatnio jako "człowiek z plasteliny". Zdecydowany "odpór", dany posłowi Ziobro, może wpłynąć na częściowe odzyskanie przez premiera zaufania tej grupy wyborców SLD, którzy w ostatnich sondażach nie zawsze wyrażali dla niego poparcie i również przyczyniali się do obniżki notowań Leszka Millera w politycznych rankingach.
CZET