Premier Grecji apeluje o głosowanie na "nie" w niedzielnym referendum
Niedzielne referendum nie jest głosowaniem nad pozostaniem Grecji w strefie euro - oświadczył w piątek grecki premier Aleksis Cipras, wzywając do powiedzenia "nie". Grecy mają się wypowiedzieć, czy akceptują warunki dalszej pomocy, stawiane przez wierzycieli.
03.07.2015 | aktual.: 03.07.2015 16:34
Cipras, przywódca rządzącej w Grecji lewicowej Syrizy, powtórzył w przemówieniu telewizyjnym do narodu apel o głosowanie w niedzielę na "nie". - Wzywam was, żebyście powiedzieli "nie" szantażowi, ultimatom, żebyście spokojnie zdecydowali o waszej przyszłości - powiedział. Ostrzegał, że stawką referendum jest kwestia, "czy zaakceptujemy ślepą uliczkę w warunkach szantażu". Piątek jest ostatnim dniem kampanii przed niedzielnym referendum.
Grecki premier zapewniał, że referendum nie będzie oznaczało kresu negocjacji z wierzycielami, lecz przeciwnie - kontynuację negocjacji. Mówił też, że powiedzenie "nie" nierealistycznemu rozwiązaniu nie oznacza zerwania z Unią Europejską.
Warunki stawiane Grecji przez kredytodawców, to dalsze zaciskanie pasa i reformy. Rząd Ciprasa twierdzi, że ich zaakceptowanie uniemożliwiłoby Grecji wejście na drogę zrównoważonego rozwoju.
Zdaniem premiera najnowszy raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego w pełni uzasadnia stanowisko Aten w kwestii zadłużenia. Cipras argumentował, że nie ma sensu dalsze narzucanie ostrych cięć płac i emerytur tylko po to, żeby kontynuować obsługę długu, który jest nie do spłacenia.
W podobnym tonie wypowiada się minister finansów Grecji Yanis Varoufakis. Zapewnia on, że rząd uszanuje decyzję obywateli, jeśli powiedzą "tak". Choć, jak zaznacza, uzna taki wybór Greków za zgodę na uleganie szantażowi ze strony instytucji, którym jego kraj winny jest pieniądze.
- Kto zostanie wtedy ministrem finansów, nie jest dziś przesądzone. Nie będę to ja, bo mnie nie interesuje gra na czas i udawanie - zaznaczył Varoufakis.
MFW poinformował w czwartek, że Grecja będzie potrzebowała przedłużenia pakietu pomocowego z Unii Europejskiej oraz najprawdopodobniej redukcji długu, zwłaszcza, jeśli wzrost gospodarczy będzie słabszy, niż przewidywano, a reformy nie zostaną wdrożone.
Zdaniem ekspertów Funduszu, Grecja potrzebuje redukcji długu oraz - od października br. do 2018 roku - 50 miliardów euro w ramach nowego programu pomocowego.
Fundusz ocenia też, że nawet jeśli Grecy wrócą do reformatorskiej polityki, a gospodarka zostanie pchnięta na ścieżkę wzrostu, "konieczne będzie przedłużenie w znaczącym stopniu pakietu pomocowego".