"Premier był zepchnięty do defensywy"
Wygrał Donald Tusk - ocenił prof. Zdzisław Krasnodębski piątkową debatę między premierem
Jarosławem Kaczyńskim a liderem PO Donaldem Tuskiem. Zdaniem
socjologa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w
Warszawie, premier był "zepchnięty do defensywy" i nie był
przygotowany na ostre starcie z szefem Platformy.
13.10.2007 | aktual.: 13.10.2007 08:35
Tusk był stroną, która przejęła inicjatywę, a premier był wyraźnie źle "ustawiony" i nie był przygotowany na tak ostrą od początku wymianę zdań- powiedział Krasnodębski. Dodał, że dopiero pod koniec spotkania premier zaczął odrabiać straty.
Premier był zepchnięty do defensywy- ocenił socjolog. Według niego, premier robił wrażenie trochę zmęczonego kampanią.
Zdaniem Krasnodębskiego, lider PO ustawił się w debacie jako oceniający dwa lata rządów PiS, zderzał program z realizacją, co w efekcie dawało korzystniejszą pozycję szefowi Platformy. Jak mówił profesor, dla premiera była to z góry trudniejsza sytuacja, gdyż nie mógł zderzyć obietnic wyborczych PO z rzeczywistością.
W opinii profesora, Jarosław Kaczyński za mało czasu poświęcił na wykazanie niespójności poglądów Tuska na przestrzeni historii jego całej kariery politycznej. Premier nie poszedł za ciosem- ocenił.
Krasnodębski skrytykował jednak polityka PO za styl prowadzenia debaty. W jego opinii, szef Platformy pokazał w debacie bardzo niesympatyczną twarz. Był agresywny, mówił o sobie, pouczał - zauważył socjolog. Jego zdaniem, takie zachowanie nie przysporzy Tuskowi sympatyków wśród mieszkańców mniejszych miast.
Socjolog nie uważa, aby debata przesądziła o wygranej konkretnej partii w październikowych wyborach. Wynik wyborów jest jeszcze otwarty - podkreślił. Jednocześnie przyznał, że debata wzmocniła pozycję Tuska w kampanii wyborczej.
Profesor podkreślił także, że do wyborów pozostało jeszcze 10 dni. Jeden gorzej zagrany mecz nie przesądza o przegranej w całym turnieju - zaznaczył.
Krasnodębski skrytykował zachowanie zwolenników PO w studiu telewizyjnym. Byli agresywni, przeszkadzali w rozmowie, wybijali polityków z rytmu - podkreślił.
Zdaniem politologa w ten sposób "legł mit", że tylko PiS jest agresywny i dzieli Polskę.