Premier Berlusconi podał się do dymisji
Premier Włoch Silvio Berlusconi podał się do dymisji. Rezygnację złożył na ręce prezydenta Giorgio Napolitano, a jest ona rezultatem utraty przez centroprawicową koalicję rządową większości w Izbie Deputowanych.
Prezydent dymisję przyjął - podał Pałac Prezydencki.
Rezygnacja Berlusconiego po trzech i pół roku pracy jego trzeciego rządu to rezultat utraty przez centroprawicową koalicję rządową większości w Izbie Deputowanych.
Kryzys koalicyjny wybuchł, gdy z macierzystej partii premiera, Lud Wolności, odeszła ostatnio grupa polityków zarzucając mu niezdolność do rządzenia w chwili poważnego kryzysu finansów państwa.
Silvio Berlusconi, tak jak zapowiadał, ustąpił ze stanowiska zaraz po uchwaleniu przez obie izby parlamentu ustawy o stabilizacji finansów, zawierającej pakiet kroków antykryzysowych. Prezydent Napolitano natychmiast ją podpisał.
Zanim premier udał się do Kwirynału na spotkanie z prezydentem przewodniczył ostatnim, pożegnalnym obradom Rady Ministrów i spotkał się z kierownictwem swej partii.
Kryzys rządowy, rozpoczęty wraz z jego dymisją, ma trwać bardzo krótko i zakończyć się już w poniedziałek - aby uspokoić nerwowo reagujące rynki - wraz z desygnowaniem na premiera ekonomisty Mario Montiego. Utworzy on rząd, określany mianem prezydenckiego, gdyż to Giorgio Napolitano wysunął jego kandydaturę i nalegał na takie właśnie rozwiązanie kryzysu, bez konieczności przeprowadzania przedterminowych wyborów.
13 listopada będzie dniem konsultacji, jakie prezydent przeprowadzi z ugrupowaniami koalicji i opozycji na temat powołania nowego gabinetu.
Nieformalne, symboliczne przekazanie rządów nastąpiło już w 12 listopada, podczas obiadu, na który Silvio Berlusconi zaprosił Mario Montiego.
Rezygnacji Silvio Berlusconiego towarzyszyły wielotysięczne wiece radości jego przeciwników w centrum w Rzymu; przed Pałacem Prezydenckim na Kwirynale, dokąd pojechał, a także przed Kancelarią Premiera w Palazzo Chigi i przed prywatną rezydencją szefa rządu. Najwięcej ludzi zebrało się na Kwirynale, gdzie symbolicznie żegnało przybyłego tam premiera rzucając monetami.
Włosi masowo świętowali odejście szefa rządu. Wznosili okrzyki: "Berlusconi do domu", "Bufon" i "Alleluja". Trzymali w rękach transparenty z napisem: "12 listopada, dzień wyzwolenia".
Radość tę komentatorzy porównują z wybuchem entuzjazmu, jaki miał miejsce, gdy włoska reprezentacja wygrała Mundial.
Na ulicach Rzymu zgromadziły się ogromne siły policji.
Sam premier, który tuż przed udaniem się do Pałacu Prezydenckiego spotkał się z kierownictwem swej partii Lud Wolności, powiedział, że jest "głęboko rozgoryczony" kontestacjami i wiecami jego przeciwników. Pałac Prezydencki opuścił po rozmowie z Napolitano bocznym wyjściem, by uniknąć spotkania z wiwatującymi tłumami.
W takiej atmosferze nie ustępował żaden premier Włoch.