Premier Belka wrócił z USA
Premier Marek Belka wrócił z roboczej wizyty w Stanach Zjednoczonych.
Belka nie chciał rozmawiać z dziennikarzami czekającymi na niego
na lotnisku w Warszawie. Rzecznik rządu Dariusz Jadowski
tłumaczył, że premier jest zmęczony 12-godzinnym lotem z USA.
10.08.2004 | aktual.: 10.08.2004 18:56
Rzecznik dodał, że podczas wizyty szef polskiego rządu rozmawiał m.in. o możliwości zniesienia wiz dla Polaków chcących wyjechać do Stanów Zjednoczonych, współpracy w misji stabilizacyjnej w Iraku, kontaktach gospodarczych oraz offsecie związanym z zakupem samolotów F-16 dla polskiej armii.
Jadowski zapewnił, że Belka bardzo kategorycznie stawiał w rozmowach z Amerykanami zwłaszcza kwestię wiz, choć - jak przyznał - nie udało się podczas tej wizyty odnieść sukcesu. Dodał, że "o wizy trzeba się stale dopominać, ale ze świadomością, że przy tej czy kolejnej wizycie nie jest możliwe ich zniesienie".
Rzecznik rządu podkreślił, że premier odlatując w sobotę do USA mówił, że nie należy się spodziewać, że już w tej chwili przywiezie dla Polaków prezent w postaci zniesienia wiz. Natomiast naprawdę mocno stawiał tę sprawę, co przyznał zresztą publicznie sam prezydent Bush - zaznaczył Jadowski.
Jego zdaniem, stosunki polsko-amerykańskie są tak dynamiczne, że mniej więcej co pół roku odbywa się spotkanie na wysokim szczeblu, w związku z tym - jak dodał - trudno się spodziewać, aby za każdym razem przywoziło się z wizyty w Ameryce jakieś bardzo spektakularne efekty.
Jadowski poinformował, że premier nie rozmawiał z prezydentem Bushem na temat konkretnych liczb i dat redukcji polskiego kontyngentu w Iraku. Rząd polski zapowiadał w lipcu stopniową redukcję polskiego kontyngentu w Iraku.
Nie było mowy o konkretnych liczbach, ani o konkretnych datach. W rozmowie premiera z prezydentem była głównie mowa o równoważeniu charakteru naszej obecności, żeby poza obecnością stricte wojskową była także większa obecność naszych ekspertów - zaznaczył.
Podczas wizyty w Stanach premier spotkał się m.in. z prezydentem Georgem W.Bushem i sekretarzem obrony Donaldem Rumsfeldem.