Trwa ładowanie...
25-09-2006 06:51

Prawy prosty


Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce naprawdę zmieniać Polskę, powinno się zdecydować na nową ordynację i nowe wybory.

Prawy prostyŹródło: AFP
d2y0tlm
d2y0tlm

Do tej pory wydawało się, że Andrzej Lepper stoczył w młodości szesnaście walk bokserskich - dwanaście wygrał, dwie zremisował i dwie przegrał. Ostatnio okazało się, że przegrał jeszcze jedną walkę - z Jarosławem Kaczyńskim. Od chwili zawiązania koalicji PiS z Samoobroną było wiadomo, że naprzeciw siebie stanęło dwóch bokserów. Obaj wchodząc do koalicji, wiedzieli, że robią to po to, by na koniec wypchnąć przeciwnika z ringu. Ale nikt nie spodziewał się, że znany z waleczności Andrzej Lepper zostanie tak nagle posłany na deski - i to przed końcem walki.

Takie walki bywają efektowne, ale pożytku z nich niewiele. Dla dobra państwa warto byłoby zmienić sposób uprawiania polityki.Potrzebujemy mniej boksu, a więcej ustaw. Pierwszym krokiem w tym kierunku powinna być zmiana ordynacji wyborczej. Drugim - przyspieszone wybory. Szef Samoobrony zaczął zdawać sobie sprawę, że w koalicji rządowej Jarosław Kaczyński dominuje tak bardzo, iż to, co stało się z Ligą Polskich Rodzin, może spotkać także jego partię. Liga weszła do parlamentu, ale PiS przez Radio Maryja dotarło do znacznej części jej wyborców i po prostu ich przejęło. Teraz rozpoczęło walkę o wyborców Samoobrony. Stąd tak zaciekły spór o stanowisko szefa sejmowej komisji rolnictwa. Stąd też aktywność szefów PiS w powiatach. Lepper zapewne uznał, że jest to ostatni moment, żeby zareagować. I postanowił jak najszybciej doprowadzić do wyborów. Wszczynając kolejne awantury, chciał wysłać jak najwięcej sygnałów do swoich wyborców, pokazać im, jak bardzo walczy o ich dobro i jak bardzo zły Kaczyński mu w tym
przeszkadza. Kłótnie miały być odpowiednio stopniowane, a kiedy doszłyby do apogeum, przywódca Samoobrony miał ogłosić, że tak dalej nie można i on opuszcza koalicję.

Jarosław Kaczyński okazał się jednak sprytniejszym graczem. Nagłe zdymisjonowanie wicepremiera to uderzenie celne i bolesne. Lepper został upokorzony, a jego klub parlamentarny rozbity. Wyborcy czcili go za twardość, zadziorność i siłę. A tu nagle objawił się nowy Lepper - bezradny i opuszczony. To wydawałoby się idealny moment, by ogłosić nowe wybory. Rozbita Samoobrona i pokonany Lepper mogą uzyskać słaby wynik przy urnach. Jest duża szansa, że ze sceny politycznej znikną LPR i PSL. Dla dwójki zwycięzców - PiS i PO - robi się znacznie więcej miejsca w parlamencie.

Pierwsza runda: krótki kurs samoobrony

Gdyby doszło do wyborów, PiS może je wygrać. Partia ma do dyspozycji wszystkie możliwe urzędy państwowe. Nie ma się co łudzić, że ludzie Kaczyńskiego powstrzymają się przed ich wykorzystaniem. Podobnie robili i będą robić politycy na całym świecie. Bieżąca aktywność najważniejszych ludzi w państwie i stojących za nimi instytucji zostanie podporządkowana potrzebom kampanii. Poza tym PiS jest w stanie mobilizacji. Jeszcze rok temu nikt się nie spodziewał, że partia będzie dzielić i rządzić w całym kraju. A wyrzucenie Leppera wywołało prawdziwy zachwyt wśród PiS-owców. Utwierdziło ich w przekonaniu o skuteczności prezesa i miało efekt terapeutyczny - wyleczyło ich z kaca po niechcianym związku z Samoobroną.

d2y0tlm

W razie porażki Platformy Obywatelskiej stratedzy PiS liczą też na to, że Donald Tusk będzie musiał ustąpić z fotela szefa PO, a partia nie ma dziś innego kandydata na przywódcę. Nawet najbliżsi współpracownicy przewodniczącego PO przyznają, że po ewentualnej kolejnej porażce wyborczej frustracja zachwieje platformą. Winni będą się musieli znaleźć. Bardzo prawdopodobny będzie wówczas rozłam w PO, na który z utęsknieniem czekają "przyjaciele z Prawa i Sprawiedliwości". Wówczas można by myśleć o koalicji albo wręcz stworzeniu nowego ugrupowania z grupą polityków wywodzących się z PO. Jarosław Kaczyński od czasu do czasu wysyła sygnały z różnymi propozycjami do Jana Rokity. Parę miesięcy temu proponował mu fotel premiera, a ostatnio podobno kandydowanie na prezydenta Krakowa z poparciem PiS. Na razie spotyka się wyłącznie z odmową. Niechęć do PiS jest w szeregach platformy wciąż bardzo duża. Trudno się dziwić: afera billboardowa była ciosem poniżej pasa. Nie padły po niej żadnej przeprosiny, a jej autorowi -
Jackowi Kurskiemu - włos nie spadł z głowy.

Igor Janke

d2y0tlm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2y0tlm
Więcej tematów