Trwa ładowanie...
26-11-2010 10:45

Prawie połowa bezdomnych w Berlinie to Polacy?

Żebrzą, zbierają butelki zwrotne, czasem kradną - tak bezdomni starają się przetrwać na ulicach. I choć statystyki obrazujące wielkość tego zjawiska w stolicy Niemiec są dość ogólne, pracownicy jednej z berlińskich noclegowni szacują, że nawet 40% osób żyjących tu osób bezdomnych to Polacy. Właśnie zaczyna się dla nich najtrudniejszy do przetrwania okres w roku.

Prawie połowa bezdomnych w Berlinie to Polacy?Źródło: AFP, fot: Jacques Demarthon
d20i0l0
d20i0l0

Berlińska Misja Miejska (Berliner Stadtmission) znajduje się w reprezentacyjnym centrum stolicy. Zaraz przy głównym dworcu kolejowym - Hauptbahnhof, w okolicy siedziby niemieckiego parlamentu i innych urzędów państwowych. Ośrodek, prowadzony przez kościół ewangelicki, jest jednym z miejsc, gdzie przenocować mogą berlińscy bezdomni. Nie jest ważne wyznanie ani narodowość. Nikt nie pyta tu o dokumenty, bo większość bezdomnych i tak ich nie ma. Liczy się tylko, by nie spędzili kolejnej nocy na ulicy.

Bez niepotrzebnych pytań

Mogą tu liczyć na dach nad głową, miejsce do spania, dostęp do łazienki, ciepły posiłek. Dla wielu z nich będzie on jedynym ciepłym posiłkiem, jaki zjedzą tego dnia. Jeśli to konieczne, zostanie im udzielona także pomoc medyczna. Pracownicy ośrodka i wolontariusze starają się nie zadawać zbędnych pytań, nie oceniają, pamiętają, bowiem, że bezdomność jest zawsze dramatem, za którym stoi historia konkretnego człowieka.

Ofiary oszustów i własnych słabości

Wie o tym dobrze Artur Darga, który pracuje z bezdomnymi w Misji. Sam był narkomanem, przez lata egzystował z dnia na dzień. Jednak znaleźli się ludzie, którzy podali mu pomocną dłoń. Z Bożą pomocą, jak twierdzi, udało mu się uwolnić od nałogu i wrócić do społeczeństwa. Teraz pomaga innym, by spłacić dług wdzięczności wobec tych, którzy wówczas w niego uwierzyli. Obecnie jest kierowcą tzw. Kältebusa - samochodu, który zabiera bezdomnych z ulicy i przywozi ich do ośrodka. Według niego, nawet 40% osób, które korzystają codziennie z ich pomocy to Polacy. W innych berlińskich ośrodkach ten odsetek jest podobny.

- To często osoby, które przyjechały do Niemiec w poszukiwaniu pracy i lepszego życia, a które ostatecznie wylądowały na ulicy - opowiada. Wiele historii wygląda niestety tak samo. Ktoś przyjeżdżał do Niemiec zachęcony wizją atrakcyjnych zarobków. Często zwerbowany przez znajomych Polaków, którzy już się tu urządzili. Bo przecież rodakom się pomaga. Po jakimś czasie okazywało się jednak, że praca była nielegalna, zapłaty nie widać, a życzliwy pośrednik stawał się nagle nieuchwytny.

d20i0l0

Wielu osobom w takiej sytuacji wstyd było wracać do kraju z pustymi rękami, a często z zaciągniętymi tu długami. Gdzieś w międzyczasie pojawiał się alkohol. Z biegiem czasu było go coraz więcej, bo tylko on, choć na chwilę pozwalał zapomnieć o problemach. Właśnie w ten sposób wielu ludzi wylądowało na bruku. Zdarza się, że przyczyną bezdomności jest rozpad związku, czy nieporozumienia wewnątrz rodziny. Ich przyczyną jest zazwyczaj nałóg. Większość bezdomnych Polaków to mężczyźni powyżej 30 roku życia. Zdarzają się też kobiety, ale jest ich zdecydowanie mniej. Bezdomność to także częsty los narkomanów.

"Jestem dziadem"

Bezdomnych Polaków można spotkać w okolicach stacji Warschauer Str. w dzielnicy Friedrichshein. Często przesiadują też w korytarzach stacji metra pod Alexanderplatz. Tutaj wieczorem spotykam Marka i Romana. Głośno rozmawiają, piją piwo. Raczej nie jest to pierwsza butelka, którą mieli dziś w ręku. - Mogę sobie tutaj posiedzieć i porozmawiać z kolegą. Nie czepia się nikt. Tak to się stało proszę pani, że nie wyszło jakoś. Bo ja chciałem mieć wszystko, a teraz jestem dziadem - mówi jeden z mężczyzn. Nie chcą rozmawiać o przeszłości, ani o rodzinie. - Tego już nie ma - ucinają. Tymczasem wielu bezdomnych ma rodziny. Mogliby wrócić do "normalnego" życia, ale wolą mieszkać na ulicy. - Mieliśmy w Misji podopiecznego. Stary człowiek, blisko 70 lat. Miał w Poznaniu opłacone miejsce w domu opieki, z miejsca mógł pojechać. Nie chciał, bo wtedy musiałby przestać pić - opowiada Artur Darga.

Wszędzie źle, ale tutaj trochę łatwiej

Alkohol jest ogromnym problemem wśród bezdomnych. Przez niego lądują na ulicy i na ulicy trwają. Tym bardziej, że, jak twierdzi Artur, w Berlinie o wiele łatwiej niż w Polsce zdobyć na niego pieniądze. - Wystarczy pozbierać parę butelek, postać chwilę na rogu przy jakiejś dyskotece. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wrzuci klika centów do kubka - twierdzi. W Niemczech większość butelek jest zwrotnych. Płaci się kaucję zarówno za te szklane, jak i te plastikowe po napojach gazowanych a nawet za aluminiowe puszki. Wiele ich można znaleźć w śmietnikach. Bezdomni oddają je potem do specjalnych automatów, które znajdują się przy sklepach. W kilkanaście minut można w ten sposób uzbierać na piwo. Inaczej prowadzone są też same ośrodki. W Polsce wielu bezdomnych nie korzysta z pomocy państwa, bo w noclegowniach wymaga się od nich trzeźwości. W Niemczech jest inaczej.

Pracownicy Misji nie mogą odmówić pomocy osobom będącym pod wpływem alkoholu. Jedyna zasada - nie można pić wewnątrz. Dlatego zdarza się, że w drzwiach pojawiają się osoby kompletnie pijane. Są agresywne, awanturują się, prowokują bójki. Polacy biją się ze sobą bardzo często, wystarczy jedno nieostrożne słowo. Według Artura Dargi to wynik ogromnej frustracji polskich bezdomnych, bo niestety nie mogą tu liczyć na fachową pomoc psychologiczną. Główną przeszkodą jest jednak bariera językowa, większość z nich mówi słabo po niemiecku. Wstyd i świadomość przegranego życia wzmaga w nich agresję, którą potęgują wypite procenty. - Z jednej strony wyciągamy do tych ludzi pomocną dłoń, z drugiej dajemy przyzwolenie na dalsze pogrążanie się w niszczącym nałogu - ocenia Polak.

d20i0l0

Wiele cierpliwości i trochę szczęścia

Jednak bezdomność nie jest pułapką bez wyjścia. Są osoby, którym udaje się wrócić do normalnego życia. Marcin, Bogdan, Darek - mężczyźni z przeszłością. Każdy z nich spędził na berlińskich ulicach po kilka lat. Od dłuższego czasu nie piją, udało im się znaleźć pracę w firmie budowlanej. Na razie mieszkają "kątem" w jednym z berlińskich ośrodków pomagających uzależnionym. Są jednak dobrej myśli i z optymizmem patrzą w przyszłość. Jak większość bezdomnych nie chcą rozmawiać o przeszłości. To też część ich terapii, starają się kompletnie odciąć od tego, co było. - Jest ciężko, ale nigdy nie jest łatwo - mówi jeden z nich. - Żeby odbić się od dna trzeba bardzo tego chcieć. Potrzeba ogromnej pracy i cierpliwości. Jak w życiu, potrzebna jest też czasem odrobina szczęścia - potwierdza Darga, który pomógł mężczyznom stanąć na nogi.

Najgorsza jest zima

Kältebus, którego kierowcą jest Artur Darga, kursuje nocami po Berlinie od początku listopada do końca marca. Artur wyrusza w miasto ok. godziny 21, wraca często dopiero po 6-7 godzinach. W tym czasie odwiedza "dziuple" wskazane przez policję oraz miejsca gdzie zazwyczaj nocują bezdomni. Do ośrodka dzwonią też zwykli ludzie, którzy widzieli śpiących ludzi na klatkach schodowych, w przejściach podziemnych czy w parkach. Polak namawia ich wtedy na nocleg w Misji Miejskiej, bo największym niebezpieczeństwem dla nich, zazwyczaj pijanych, jest zimno. - Nie odmawiamy. Staramy się jak możemy, ale nie wszystkim udaje się pomóc na czas. Znam wiele przypadków zamarznięć, ciężkich odmrożeń, amputacji - mówi ze smutkiem. W czasie poprzedniej długiej zimy były noce, gdy w noclegowni Misji Miejskiej znajdowało schronienie nawet 180 osób. Normalnie przygotowanych jest dla nich ok. 70 łóżek.

Bezdomność wymyka się statystykom. Według różnych źródeł w Niemczech liczba osób żyjących bez dachu nad głową waha się między 200 a 300 tysięcy. W Berlinie jest ich prawdopodobnie ok. 10 tysięcy. Ilu pośród bezdomnych to Polacy - tego dokładnie nie wiadomo. Możliwe, że nawet jedna trzecia. Co roku w Niemczech zamarza w zimie 10- 15 osób.

Z Berlina dla polonia.wp.pl
Emilia Kałka

d20i0l0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d20i0l0
Więcej tematów