Trwa ładowanie...
25-02-2008 09:55

Prawie jak idole


Nie śmiejcie się z cover bandów*, nie traktujcie ich jak udawaczy bez talentu. Do nich bowiem należy przyszłość muzyki rozrywkowej.

Prawie jak idoleŹródło: Jupiterimages
d23hend
d23hend

Publiczność zgromadzona w katowickim spodku 1 marca usłyszy „Wish You Were Here”, „Another Brick in the Wall” i wiele innych kompozycji Pink Floyd w wersji prawie takiej samej jak na płytach. Zobaczą prawie taką samą oprawę świetlną i niemal identyczną scenografię jak ta, która towarzyszyła słynnym Anglikom na trasach. Usłyszą gitarzystę grającego solówki prawie jak David- Gilmour. To za mało? Nie interesują was substytuty? No to czekajcie na trasę koncertową prawdziwego Pink Floyd. Powodzenia.

Historia z drugiej ręki

Zespół, który w marcu wystąpi w Katowicach, nosi nazwę The Australian Pink Floyd Show i od niemal dwóch dekad specjalizuje się w repertuarze swoich brytyjskich idoli. Zaczynali od klubów, dzisiaj wypełniają wielotysięczne hale, w tym londyńską Royal Albert Hall zarezerwowaną wyłącznie dla artystów ze ścisłej światowej czołówki. Ale skoro Gilmour zaprosił ich na swoje 50. urodziny, skoro nachwalić się ich nie może, czemu fani Pink Floyd mieliby kręcić nosem?

Artyści kochają, gdy ktoś gra ich utwory. Nie tylko dlatego, że to oznacza dodatkowy dochód z tytułu praw autorskich. I nawet nie dlatego, że taki hołd zaspokaja ich miłość własną. Przede wszystkim dlatego, że cover bandy robią za żywą reklamę ich muzyki.

Na przykład Żuki – chyba najstarszy, za to na pewno najsłynniejszy polski cover band – w pocie czoła popularyzują nie tylko twórczość The Beatles , ale także ich polskich odpowiedników, czyli Czerwonych Gitar. – Kiedy mieli przerwę w działalności estradowej, my grzaliśmy tę muzykę i to również zachęciło ich do powrotu. Sami to przyznali – Mirosław Balbuza, menedżer formacji, wspomina pierwsze spotkanie z muzykami Czerwonych Gitar. Od tamtej pory zespoły widują się nader często. Bywa, że na jednej scenie. Wtedy Żuki zwykle ustępują oryginałowi i nie wykonują ich materiału. – Urządzamy sobie mecz Polska–Anglia. My gramy Beatlesów, a oni swoje. Zwykle jest remis.

d23hend

Skala zjawiska jest ogromna. Wystarczy przejrzeć brytyjską prasę muzyczną, by natknąć się na dziesiątki anonsów grup robiących za wehikuł czasu. The Beatles One, The Grandmothers Of Invention, Dread Zeppelin, Think Floyd, The Musical Box, The Clone Roses, The Smiths Indeed... Oto cała historia rocka. Z drugiej ręki. Koncert primaaprilisowy

Kto zakłada cover bandy? Tłumaczenie, że to nieudacznicy bez talentu, którym nie wyszła własna kariera, jest równie kuszące, co nieprawdziwe. – W styczniu zagrałem 16 koncertów, ale tylko jeden z nich z Beatallicą. Mam swój zespół akustyczny, z inną kapelą gram irlandzkiego rocka. Muzyka to mój sposób na życie – mówi „Przekrojowi” Jaymz Lennfield, w cywilu Michael Tierney, frontman amerykańskiej grupy łączącej kompozycje Beatlesów z brzmieniem Metalliki. Ich debiutancki album „Sgt. Hetfield’s Motorbreath Pub Band” właśnie się ukazał-. – To szczęśliwy przypadek. Wcześniej nie grałem nawet rocka, spe-cjalizowałem się w muzyce akustycznej. Jednak od jakiegoś czasu współorganizuję w prima aprilis festiwal muzycznych parodii. Nagraliśmy kilka piosenek w tej konwencji, podrzuciliśmy je znajomym, po czym wylądowały w Internecie bez naszej wiedzy i zgody. Parę miesięcy później okazało się, że wszyscy to znają.

Z kolei liderem 666 Aniołów, czyli grupy oddającej hołd Misfits, legendzie horror punka, jest członek bydgoskiej Schizmy, formacji znanej i cenionej na scenie hardcore’owej. Po co mu więc dodatkowe obowiązki? – W Schizmie trudno mi sobie wyobrazić taką melodykę i nastrój. Poza tym w Schizmie nie śpiewam, a od dawna miałem na to ochotę – tłumaczy muzyk, który na potrzeby demonicznego wizerunku 666 Aniołów przyjął pseudonim Max Horror. W Schizmie jest po prostu Maćkiem. – Na początku graliśmy covery z różnych muzycznych klimatów, ale jakoś najwięcej wychodziło Mis-fits, więc zdecydowaliśmy się na ujednolicenie repertuaru. To nie ograniczenie, lecz świadomy wybór. Misfits łączą punkrockową agresję z dużą dozą melodyki, do tego klimaty à la horror klasy B w tekstach, co dla mnie jest idealną mieszanką.

Wierność oryginałowi niekoniecznie jest premiowana. Czasem warto się wyróżniać. Jak Iron Maidens, które nie są może najlepszym cover bandem Iron Maiden, za to na pewno najpiękniejszym, bo w jego skład wchodzą same dziewczęta. Albo wspomniana już Beatallica, której głównym atutem jest poczucie humoru łączące światy, wydawałoby się, nie do pogodzenia. Albo 666 Aniołów, zespół opatrujący kompozycje amerykańskiej grupy polskimi tekstami. Bo artysta to próżna istota – nawet kiedy imituje, pragnie się wyróżniać.

d23hend

Cudze swego początki

– Owszem, mamy własne ambicje i kiedyś każdy z nas związany był z jakimś zespołem wykonującym oryginalny materiał, jednak cała ta zabawa z muzyką Pink Floyd rozrosła się do gigantycznych rozmiarów – Colin Wilson nie ma złudzeń. Udawanie Pink Floyd to dziś dla niego główne źródło dochodu i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się zmienić. Grają tak wiele koncertów, że nie ma czasu na drugą, równoległą karierę, lecz na inne dźwięki owszem. Noce i dnie z wściekle pompatycznym art rockiem odreagowuje w kapeli, którą zmontował z perkusistą APSF oraz zaprzyjaźnionym gitarzystą ze Stanów. – To coś zupełnie innego. Tylko nas trzech i prosta bluesowa jazda. Całkowite przeciwieństwo tego, co robię w The Australian Pink Floyd Show. Brakiem czasu brak autorskiego repertuaru tłumaczą również Żuki, które od dwóch dekad utrzymują się na poziomie średnio 200 koncertów rocznie. Choć jak zapewnia Balbuza, kilka udanych prób kompozytorskich grupa ma już za sobą. I autorski album w planach. Podobnie jak Max Horror i jego
upadłe Anioły. – Na kolejnej płycie zamierzamy nagrać własny materiał, choć utrzymany w podobnej do Misfits stylistyce – zapowiada. Kto wie, może to będzie dla 666 Aniołów początek pięknej kariery? Od grania cudzesów zaczęła przecież fińska formacja Apocalyptica. Dopiero gdy zdobyli rozgłos, wykonując utwory Metalliki na wiolonczelach, wzięli się do komponowania.

Znamienny jest też przypadek amerykańskiej formacji Hayseed Dixie, która- przeróbkami rockowej klasyki podbiła serca publiczności dotąd zupełnie odpornej na bluegrass i dzisiaj z powodzeniem promuje album wymownie zatytułowany „No Covers”. Rzadko pisaniem własnych utworów zajmuje się też kultowa słoweńska formacja Laibach specjalizująca się raczej w brawurowych reinterpretacjach znanych tematów. Od coverów zaczynali zresztą niemal wszyscy wielcy rocka z The Rolling Stones na czele. Zanim nauczyli się komponować, wydali trzy płyty wypełnione niemal wyłącznie bluesowymi standardami.

Fajny film

Granie coverów może być więc dla zespołu niezłą szkołą i trampoliną do własnej kariery. Ale na tej nie wszystkim zależy. – Działamy na podświadomość – Balbuza zdradza strategię i zarazem siłę napędową Żuków. – Wystarczy parę nut, by słuchaczowi wyświetlił się fajny film. Dojrzali ludzie całują się w tańcu, łzy się leją. Wracają wspomnienia beztroskich czasów, gdy się poznawali, zakochiwali... Również dla Australian Pink Floyd Show reakcja publiczności jest największą nagrodą. – Kiedy po udanym koncercie mamy owację na stojąco, są to oklaski nie tylko dla autorów muzyki, ale i dla nas, jej wykonawców. Jesteśmy jak orkiestra, która cały wieczór grała Mozarta. Można z tego czerpać naprawdę ogromną satysfakcję – mówi Wilson. Jeśli porównanie do Mozarta wydaje wam się nadużyciem, pomyślcie, że dla przyszłych pokoleń fanów rocka dzisiejsze, często już przyprószone siwizną gwiazdy rocka będą równie mityczne i równie – przepraszam za dosłowność – martwe jak Wolfgang Amadeusz. A przecież show must go on, więc zręczni
odtwórcy będą na wagę złota.

* * cover bandy* – zespoły wykonujące wyłącznie cudzy repertuar, często skupione na naśladowaniu jednego, wybranego wykonawcy

Jarek Szubrycht

d23hend
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d23hend
Więcej tematów