Prawdziwa rola Eriki Steinbach
Trwają kontrowersje wokół projektu konstytucji Unii Europejskiej. Niemcy i Francja forsują swoją wizję Europy - jednolitego państwa, w którym narodowe egoizmy krajów członkowskich zostają stłumione przez nową europejską tożsamość. Toczy się spór między zwolennikami „Europy ojczyzn” i „Europy-ojczyzny”.
29.09.2003 | aktual.: 29.09.2003 20:57
Niemieccy socjaldemokraci - główni propagatorzy wizji nowej, pozbawionej nacjonalizmów Europy - spuszczają ze smyczy niemiecki Związek Wypędzonych. Paradoks? Tylko pozornie. Niemcy chcą nam przez to powiedzieć: „Chcecie Europy bardziej narodowej, mniej scentralizowanej, w której liczą się egoistyczne interesy poszczególnych krajów? To proszę bardzo: my też mamy swoje narodowe egoizmy i jak się do nich odwołamy, to się nie pozbieracie".
Na tak postawioną sprawę polski rząd reaguje w jedyny możliwy sposób: proponuje „europeizację” problemu wysiedleń, czyli przestawienie dyskusji z torów narodowych na europejskie i tym samym zaczyna mówić językiem zgodnym z niemiecką wizją Europy. Wizja ta polega na „europeizacji” wszystkiego, co dotąd leżało w granicach suwerenności narodowej poszczególnych krajów, a więc także pojęcia interesu narodowego.
Spór o tryb podejmowania decyzji w Radzie UE to jeden z frontów wojny o kształt przyszłej Europy. Czy jest przypadkiem, że w czasie, gdy Polska broni bardziej dla siebie korzystnych zapisów z Nicei, niemiecki rząd stawia na ostrzu noża kwestię Centrum Przeciw Wypędzeniom? Czy nie jest to wyraźne ostrzeżenie dla tych, którzy chcieliby pozostawić wpływ na politykę Unii poszczególnym krajom, zamiast godzić się na hegemonię silniejszych? Napuszczając na nas Erikę Steinbach Niemcy chcą pokazać, że słabsi nie mają po co bronić Europy narodowych egoizmów.