Prasa o Rokicie i Millerze
„Ostry poniedziałek”, „Miller znów nie wytrzymał”, „Rokita wkurzył premiera” – to nagłówki artykułów opisujących wczorajsze przesłuchanie premiera przed komisją śledczą. „Ordynarna manipulacja”. Te właśnie słowa zapamiętamy z ostatniego przesłuchania premiera Rzeczpospolitej - komentuje w "Życiu Warszawy" Paweł Śpiewak. Zgadza się z nim większość publicystów w dzisiejszej prasie.
17.06.2003 | aktual.: 17.06.2003 16:44
Słowa te wypowiedział premier pod adresem Jana Rokity, gdy ten niezwykle precyzyjnie wypytywał o tryb prac nad ustawą medialną i gdy okazało się - jak sądzi komentator "Życia Warszawy" - że toczyły się one z pominięciem przyjętych przez premiera przepisów. Poseł wykazywał, że w rządzie wiele jest prawnej dezynwoltury i niekompetencji. Premier zasłaniał się nawałem prac, obowiązkami.
Zdaniem Śpiewaka, nikt tego akurat faktu nie kwestionuje, jednak zakończenie tej fazy przesłuchań wskazuje, że premier nie tylko słabo pamięta wydarzenia sprzed roku, ale po prostu niewiele ma do powiedzenia. Miller nazwał wystąpienie Rokity "ordynarną manipulacją". Nie uczynił tego dlatego, że poniosły go nerwy, ale dlatego - sądzi Śpiewak - by w ten sposób spór merytoryczny zastąpić sporem politycznym.
"Znając łatwość, z jaką Leszek Miller wychodzi z nerwów, słysząc wyzwiska, jakimi obrzucił innych członków komisji, założyłem, że to przesłuchanie należy prowadzić w sposób szczególnie delikatny, bo ma się do czynienia z osobą delikatną i jednocześnie wybuchową"- powiedział „Życiu Warszawy” poseł Rokita._ "Okazało się, mimo mojej delikatności, że jest to osoba wybuchająca wyzwiskami niemal zawsze"_. Poseł dodał, że spodziewał się przeprosin ze strony premiera za sugestię, iż działa w komisji ze z góry założoną tezą.
- Czy rację we wczorajszym sporze miał Leszek Miller, czy Jan Maria Rokita, dowiemy się zapewne jutro - pisze autor komentarza w "Rzeczpospolitej", Krzysztof Gottesman. Według niego, trudno jeszcze powiedzieć, czy w trakcie prac nad nowelizacją ustawy telewizyjnej premier zachował się zgodnie z przepisami, jak jest o tym sam przekonany, czy też postępował niekompetentnie. Uwagę zwraca jedynie fakt, iż premier oskarżył o manipulację posła Rokitę dopiero po przerwie, zapewne po konsultacji ze współpracownikami.
Jednak we wczorajszych przesłuchaniach najważniejsza była inna sprawa: premier rządu zarzucił stronniczość jednemu z członków komisji. To polityczna deklaracja - ocenia publicysta. Wydaje się, że tym samym premier podważył sens istnienia komisji i zakwestionował jej pracę. Już wiemy, co powie Miller, jeśli przyszłe sprawozdanie będzie nie po jego myśli - pisze Gottesman.
Zdaniem autora, oskarżając Rokitę o stronniczość premier daleko przekroczył rolę świadka, w jakiej występuje przed komisją śledczą. Szkoda, że Tomasz Nałęcz w wymianie zdań Rokity i Millera widział tylko emocje. Dlatego oskarżenie o stronniczość dotyka także jego - uważa komentator dziennika.
Jak było do przewidzenia, Rokita stał się głównym bohaterem poniedziałkowego przesłuchania premiera – pisze w „Trybunie” Piotr Skura. Parlamentarzysta Platformy miał wyraźną pretensję do premiera. Sugerował jednocześnie, że w czasie rządowych prac nad ustawą musiało dochodzić do nieprawidłowości, skoro Miller nie potrafi potwierdzić wykonania wszystkich etapów procedury. Po krótkiej przerwie okazało się, że pytania Rokity nie miały podstaw – pisze dziennikarz „Trybuny”.
Podczas wczorajszego przesłuchania wyszła na jaw skrajna niekompetencja szefa rządu – uważa „Nasz Dziennik”. Nie dość, że nie był przygotowany do wyjaśniania szczegółów procesu legislacyjnego nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, to jeszcze nie znał poszczególnych zapisów Regulaminu pracy Rady Ministrów, który zresztą sam podpisywał – pisze Mikołaj Wójcik.