PolskaPrasa o dramacie w Osetii

Prasa o dramacie w Osetii

W komentarzach prasowych po tragedii w Biesłanie w Północnej Osetii niemal powszechny jest głos o bezwględności rosyjskich władz i służb specjalnych. Wielu publicystów wskazuje na analogie z odbiciem zakładników z moskiewskiego teatru na Dubrowce dwa lata temu, rówież okupionym wieloma ofiarami.

04.09.2004 | aktual.: 04.09.2004 11:51

Obraz
Obraz
Obraz

"To była rzeźnia. Czas pracował na niekorzyść terrorystów, więc nie było potrzeby ataku" - uważa major rezerwy Arkadiusz Kups, instruktor działań specjalnych, którego wypowiedź cytuje Życie Warszawy. "Rosyjscy żołnierze byli wyposażeni jak na wojnę. To nie ma nic wspólnego z 'cięciem chirurgicznym', jakim jest operacja antyterrorystyczna. Rosjanie przejechali po tej szkole walcem" - dodaje ekspert.

"Miasto Besłan będzie odtąd ponurym symbolem największej od lat tragedii w Rosji" - pisze na łamach Rzeczpospolitej Jerzy Haszczyński. Publicysta podkreśla, że będzie to po pierwsze symbol szczególnie nieludzkiego postępowania terrorystów, którzy zaatakowali szkołę - miejsce kojarzące się z niewinnością, niedojrzałością i pokojem. Po drugie, będzie to - według niego - kolejny symbol nieporadności rosyjskich służb specjalnych.

Ponadto - pisze Jerzy Haszczyński - jeżeli okaże się, że wczorajsza akcja zaczęła się od rosyjskiego rozkazu, to służby specjalne po raz kolejny wykazałyby się też bezwzględnością. "Znowu, jak dwa lata temu w moskiewskim teatrze na Dubrowce, najważniejsze dla służb specjalnych i rozkazujących im polityków, z prezydentem Putinem na czele, nie byłoby uratowanie zakładników, ale jak najszybsze rozprawienie się z terrorystami" - pisze publicysta "Rzeczpospolitej".

Wacław Radziwinowicz podkreśla w Gazecie Wyborczej że, podobnie jak po szturmie na teatr na Dubrowce, władze nie chcą przyznać się do tego, ilu jest rannych i zabitych. "Państwowe telewizje powtarzają propagandowe bzdury albo raczą widzów programami estradowymi" - pisze komentator, dodając, że tak jak dwa lata temu tak i teraz nikt - poza bliskimi ofiar - nie będzie zapewne domagał się prawdy.

"To kolejna tragedia Rosjan. Oni nie pytają o Dubrowkę, o "Kursk", o to, kto pięć lat temu wysadził domy w Moskwie, bo zgodzili się na to, by władza ich oszukiwała w zamian za obietnice gwarancji bezpieczeństwa, które dał im Putin" - pisze Wacław Radziwinowicz. Jego zdaniem, mimo że po serii zamachów terrorystycznych obietnice te okazały się bez pokrycia, społeczeństwo i tak nie wystawi przywódcy rachunku. "Tu nie ma liczących się niezależnych partii czy mediów" - podkreśla publicysta.

Marek Pielechaty - dyrektor Ośrodka Szkolenia Ratowniczego w Gdyni - pisze na łamach Trybuny, że akcja w Biesłanie była pierwszym w historii terroryzmu odbiciem budynku wypełnionego dziećmi. Podkreśla, że nie można się jescze wypowiadać ani o sukcesie, ani o klęsce szturmu. Najważniejsze jest - jego zdaniem - to, by pokazać terrorystom, że nie mają szans na sukces, gdyż "jeżeli tego nie zrobimy, będą następne zamachy i porwane samoloty". "Na świecie zaczęła się wojna terrorystyczna, chodzi o to, aby wbić fanatykom do głowy, iż nie mają szans, by z nami wygrać i że zostaną zabici" - kończy komentator "Trybuny".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)