Pracownicy piją
Do baru chodzą po pracy albo przy alkoholu odstresowują się w domu. Jak mówią piwo lub lampka wina to jedyna metoda na relaks i spokojne zaśnięcie. W wielu przypadkach taka metoda prowadzi do alkoholizmu. Osoby, które wpadły w nałóg twierdzą, że zaczęły pić, bo zbyt intensywnie pracowały.
Adam jest prawnikiem w warszawskiej kancelarii. Codziennie chodził do baru po pracy. - Nie mogłem nie iść. - twierdzi Adam Tarnowski, 37-letni prawnik. - To należało do dobrego tonu. W barze byli wszyscy, którzy się liczyli w firmie. Mogliśmy zdjąć krawaty i pogadać. Na piwo przychodził też szef. Wypicie z nim kufla było nobilitujące. Niestety wkrótce straciłem kontrolę. Gdy inni kończyli na jednym piwie, ja zamawiałem kolejne. Gdy wygrywałem sprawę w sądzie, do domu wracałem nad ranem. Byłem coraz częściej kompletnie pijany i niezdolny do pracy następnego dnia.
Adam wpadł w nałóg. Szef skierował go na leczenie pod groźbą zwolnienia z pracy.
- Byłem pracoholikiem, chciałem być najlepszy w firmie. Tylko alkohol dawał mi wytchnienie i relaks. Im więcej pracowałem, tym więcej piłem. Nie piję od sześciu miesięcy. Po pracy idę od razu do domu - opowiada Adam.
Bogdan, spawacz ze Stoczni Gdańskiej, też musiał się leczyć.
- Myślałem, że jak nie pójdę z chłopakami po robocie na browara, to będą mnie traktować jak mięczaka. Inni potrafili wypić jedno piwo i wracać do żony. Ja jeszcze w autobusie popijałem. Potrafiłem przepić większość wypłaty. Trafiłem na odwyk. Od roku nie tknąłem piwa. Leczenie było dla mnie trudne i nie od razu przestałem pić. Łamałem się kilka razy.
Marta, inżynier z Krakowa, nie chodziła na piwo po pracy. Piła w domu. Najpierw tylko po dniach największego stresu.
- Przygotowywałam projekty dla kluczowych klientów naszej firmy. Zdarzało się, że nie spałam po trzy noce z rzędu, by zdążyć z oddaniem projektu. Gdy już mogłam wypocząć okazało się, że nie jestem w stanie. Nie mogłam zasnąć, czułam że dygoczę od kofeiny. Jedynym sposobem był alkohol. Tylko po drinku mogłam zasnąć. Oczywiście po jakimś czasie piłam każdego wieczoru i na jednym drinku się nie kończyło - opowida Marta Tokarzewska.
Pracoholizm i praca w skrajnym stresie coraz częściej przyczyniają się do alkoholizmu. Psychologowie biją na alarm. Twierdzą, że nie potrafimy odpoczywać po pracy. Z badań wynika, że ok. 70% pracowników pije, połowa z nich jest zagrożona alkoholizmem.
- Oczywiście nie każdy, kto pije wpada w alkoholizm. Niektórzy są bardziej podatni, inni mniej. Istnieje też coś takiego jak weekendowe picie lub weekendowy ciąg. Osoba, która bardzo ciężko pracuje cały tydzień, rozpoczyna pić w piątek wieczorem, by skończyć w niedzielę w wieczorem. Potem w poniedziałek idzie do pracy i jest wzorowym pracownikiem. Znam osoby, które tak żyją latami. Nie potrafią się inaczej odstresować. Często myślimy, że po ciężkim dniu mamy prawo wypić. To nic, że płaczą dzieci albo żona lub mąż martwią się. Często tłumaczymy sobie, że pijemy codziennie, bo codziennie mamy ciężki dzień - mówi Jarosław Ortęcki, psycholog, terapeuta uzależnień. - Nie ma nic złego w piciu piwa po pracy, ale gdy robimy to codziennie, powinniśmy się zastanowić. Pomyślmy, czy jesteśmy w stanie nie wypić alkoholu dziś wieczorem.