Pracownica banku mogła ukraść ponad milion zł
Prokuratura Rejonowa w Gostyniu postawiła pracownicy Banku Spółdzielczego w Poniecu Bożenie N. zarzut oszustwa. W ciągu 10 lat kobieta mogła wyłudzić przeszło milion zł.
25.01.2010 | aktual.: 26.01.2010 10:47
- Pracowała w bankowości od 30 lat. Byliśmy przekonani, że jest osobą godną zaufania. W naszym mniemaniu ona reprezentowała bank. Przeszła niemal wszystkie stanowiska – od okienka kasowego do wewnętrznej kontroli bankowej – mówią dzisiaj krewni i znajomi pracownicy Banku Spółdzielczego w Poniecu. Bożena N. była uczynna. Pomagała załatwiać kredyty, nawet sama wypełniała dokumenty. – Wystarczyło tylko je podpisać – mówią poszkodowani. – Sprawiała wrażenie osoby, która wiele może.
Dziś Bożena N. nie znajdzie oparcia nawet w rodzinie, bo także najbliższych pozbawiła oszczędności. Tych, którzy nie mieli pieniędzy, przekonywała do wzięcia kredytów.
– Ciocia miała tylko rentę. Ona pojechała do niej i namawiała, żeby założyła lokatę. Ciocia powiedziała, że nie ma pieniędzy. – To weź kredyt! Sama zawiozła starszą osobę do banku. Ciocia miała się zadłużyć na 20 tys. Ale bank dał 10 tys., bo miała tylko tę rentę. Ciocia przekazała tej osobie pieniądze do ręki. Teraz spłaca, płacze i dziękuje Bogu, że nie dostała 20 tys. – mówi jedna z oszukanych.
Nie chcą podawać nazwisk ani pozować do fotografii. Podobno Bożena N. zaczęła od książeczek oszczędnościowych. Proponowała zaprzyjaźnionym osobom ich zamianę. Na takie z wyższym oprocentowaniem. – W 2001 r. otrzymałam nową książeczkę. Był to inny druk, ale to mnie nie zdziwiło. Jeszcze przy niej wpłacałam pieniądze. Kiedy w ubiegłym roku chciałam wypłacić pieniądze, okazało się, że już je wypłaciłam... w 2001 roku – mówi właścicielka „lewej” książeczki.
Inni natomiast dali się nabrać właśnie na lokaty. Wierzyli, że Bożena N. chce pomóc znajomym i rodzinie, umożliwiając skorzystanie z okazji, jaką miały być promocyjne losowania. Szczęśliwcy mogli zwielokrotnić wkłady albo wygrać samochód. Bożena N. okradła także koło myśliwskie. Sfałszowała dowody wypłat pieniędzy z lokat.
Oszukani mają wielki żal do banku, który ich roszczenia uznał za bezzasadne: – Uważamy, że bank nie sprawował należytego nadzoru. Czy książeczki oszczędnościowe nie są drukami ścisłego zarachowania? Niemożliwe, żeby nikt nie zauważył, że zniknęło kilkadziesiąt książeczek. Gdyby bank wcześniej zainterweniował, zwolnił ją i zawiadomił prokuraturę, nie doszłoby do kolejnych oszustw. Po prostu zamietli śmieci pod dywan! My zostaliśmy okradzeni, a człowiek stracił życie! – mówią okradzeni Gdy mąż Bożeny N. dowiedział się, kogo i na ile oszukała, zastrzelił się.
Według poszkodowanych, bank zwolnił Bożenę N. dopiero jakiś czas po odkryciu, że przelała 250 tys. zł jednego z klientów na swoje konto. Ograniczył jedynie zakres jej obowiązków, przy czym nieuczciwa pracownica ponoć zobowiązała się, że zwróci pieniądze.
Prezes banku w Poniecu nie chce komentować sprawy. Jednak z sygnowanych przez niego pism wynika, iż nie chce uznać roszczeń właścicieli „fałszywych” lokat.
„Pański wniosek, datowany 23.07.2008 dotyczący kwoty 20 000 tysięcy złotych nie został złożony w banku, zawiera on numer nieistniejącego konta, podpis potwierdzający złożenie wniosku w banku (...) jest podrobiony, a podpisu pełnomocnika zarządu brak” – dowiedział się jeden z klientów. Bank poinformował go także, że na wniosku zamiast pieczątki podłużnej winien znajdować się stempel kasowy.
– Czy jako klient muszę wiedzieć, że pieczątka ma być okrągła czy podłużna? – denerwuje się adresat pisma. – Nie zawierałem umów z przypadkową osobą z ulicy, tylko z zaufanym pracownikiem banku! Na wnioskach było logo banku, a nie tej osoby! Założyłem te lokaty w dobrej wierze i zaufaniu do banku, który reprezentowała – z jego logo, pieczątkami i podpisami. Uważam, że jeżeli pracownik przywłaszczył pieniądze klientów, bank musi je oddać.
„Rzeczą organów ścigania jest ustalenie, czy, kiedy i komu wręczył Pan swoje pieniądze, natomiast z pewnością nie zawarł Pan z Bankiem żadnej umowy, ani tym bardziej nie wpłacił Pan żadnych pieniędzy ani w kasie, jak również na żaden rachunek w naszym Banku”. – Podejrzanej przedstawiono zarzuty z art. 286 oraz inne. Śledztwo dobiega końca, ale obecnie jest zawieszone, ponieważ Bożena N. przebywa w szpitalu – poinformował Roch Waszak, szef gostyńskiej Prokuratury Rejonowej.
Przeczytaj więcej na stronie "Polski Głosu Wielkopolskiego"