Pracowity dyżur tatrzańskich ratowników
Wyjątkowo pracowity dyżur mają tatrzańscy ratownicy. Do popołudnia w Tatrach doszło do sześciu wypadków. Najgroźniejszy wydarzył się pod Świnicą - dwójka turystów spadła ze szczytu, jedna osoba trafiła do szpitala z podejrzeniem złamania kręgosłupa, druga doznała niegroźnych obrażeń.
02.05.2007 | aktual.: 02.05.2007 16:13
Ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego powiedział, że w wyższych partiach Tatr utrzymują się typowo zimowe warunki, na szlakach leży śnieg i miejscami lód, z godziny na godzinę rośnie liczba interwencji.
W Kotle Gąsienicowym uległ kontuzji narciarz; pod Rysami spadł ze szlaku ratownik GOPR, ale doznał niegroźnych obrażeń i o własnych siłach zszedł w dolinę; na ścieżce pod reglami ratownicy interweniowali przy złamaniu ręki; w Dolinie Buczynowej dwóch młodych turystów spadło ze szlaku, nic im się nie stało, ale jeden był tak wystraszony, że podczas schodzenia z gór potrzebował asysty TOPR-owców.
Ponadto, ratownicy wyjeżdżali do ataku padaczki na Gubałówce i udzielili pomocy turyście na drodze do Morskiego Oka. 77-letni mężczyzna stracił przytomność. Po podłączeniu do aparatury wspomagającej oddychanie, wciąż nieprzytomny, został przetransportowany do szpitala.