Świat"Pracowałem, gdy nagle wszystko zaczęło się trząść"

"Pracowałem, gdy nagle wszystko zaczęło się trząść"

Ceniony w Polsce profesor polonistyki Tokimasa Sekiguchi trzęsienie ziemi przeżył w swoim domu w Tokio. Opowiada o sytuacji w Japonii, wracającym do normy życiu mieszkańców japońskiej stolicy oraz obawach, które cały czas towarzyszą Japończykom.

13.03.2011 | aktual.: 13.03.2011 15:34

Panie profesorze! Jest pan znanym i cenionym badaczem polskiej literatury. Jak czuje się pan po kataklizmie, który dotknął Japonię?

Tokimasa Sekiguchi: Dziękuję. U mnie wszystko dobrze.

Gdzie zaskoczyło pana trzęsienie ziemi?

- Byłem w domu. Pracowałem, gdy nagle wszystko zaczęło się dookoła trząść. Na szczęście nic mi się nie stało. Moi bliscy i znajomi też są już bezpieczni.

Porażają statystyki osób zaginionych

- Ilość osób zaginionych jest rzeczywiście ogromna, ale trzeba pamiętać o tym, że jest wiele miejsc w Japonii, które są "wyspami" odciętymi od świata. Woda już opadła, ale są pozrywane kable i nie działają tam telefony oraz internet, zniszczone są drogi... Ci ludzie nie mogą nawet poinformować o tym, że żyją i że nic im się nie stało. Nie ma kontaktu z całymi miastami. To są takie białe plamy na mapie naszego kraju. Ci ludzie pewnie żyją, ale nie mogą tego potwierdzić.

A jak pan kontaktuje się ze znajomymi?

- Najbardziej niezawodny jest internet. On prawie w ogóle nie ucierpiał i jego używanie nie podlega ograniczeniom. Za to telefony komórkowe są w różnych miejscach celowo odłączane przez operatorów.

Dlaczego tak się dzieje?

- Wie pan, nas w Japonii jest ponad 120 milionów, i gdyby wszyscy równocześnie zaczęli dzwonić, to wszystkie serwery od razu nadawałyby się tylko do remontu. Dlatego są one odłączane i włączane co jakiś czas w różnych miejscach.

Dziś jest niedziela. Jak wygląda w Tokio ten świąteczny dzień, dwie noce po kataklizmie?

- Sytuacja w Tokio powoli wraca do normy. Transport działa już dość dobrze, ale trudno wciąż dojechać na międzynarodowe lotnisko Narita. Dużo gorzej jest za to na północ od Tokio. Mamy prąd, a to bardzo ważne.

A jak wygląda życie zwykłych mieszkańców?

- Niebywale spokojnie. Nasz spokój musi uderzyć cudzoziemców i zagranicznych obserwatorów. W restauracjach i na ulicach jest normalnie: ludzie śmieją się, żartują, gadają, spacerują, ale pod tym spokojem obecna jest obawa, niepokój i trwoga. My Japończycy jesteśmy jednak do takich sytuacji przyzwyczajeni.

A jak pan spędził niedzielę? Zjadł pan śniadanie i zaczął pracować?

- Tak, staram się, ale odbieram różne maile i telefony, tak jak od pana. Staram się rozmawiać z ludźmi i nie zamykać się na innych w związku z tym, co się stało. To wyjątkowa chwila. Mimo spokoju jestem podszyty niepokojem, trwogą, czasami rezygnacją. Pod tym spokojem jest olbrzymia połać niepokoju o to, co będzie dalej.

Co niepokoi pana obecnie najbardziej? Wstrząsy wtórne?

- Też, ale głównie elektrownie atomowe. W ostatnich godzinach nie byłem pewien, czy damy radę opanować sytuację i nie dojdzie do wybuchu. Ostatecznie chyba wszystko się skończy dobrze, choć sytuacja jest ciągle napięta.

Profesor Tokimasa Sekiguchi, profesor polonistyki Tokijskiego Uniwersytetu Języków Obcych (Tokio University of Foreign Studies), jeden z najbardziej znanych badaczy literatury polskiej. Autor m.in. japońskiego przekładu "Historii literatury polskiej" Czesława Miłosza. Ma 50 lat.

Tomasz Barański (PAP Life)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)