Pozwany Jan Rokita
Sąd Okręgowy w Krakowie postanowił przesłuchać Jana Rokitę w procesie o ochronę dóbr osobistych, który posłowi PO wytoczył Aleksander Gudzowaty. Wcześniej sąd odtworzył nagranie z konferencji prasowej, podczas której miało dojść do naruszenia dóbr osobistych powoda.
"Podtrzymuję wszystkie słowa wypowiedziane tam w całości, a także każde zdanie i pytanie zadane przeze mnie" - powiedział Rokita po odtworzeniu nagrania.
Według pozwu, do naruszenia dóbr osobistych doszło podczas konferencji prasowej, zwołanej przez Rokitę 8 lipca zeszłego roku, na której pomówił on powodów o kupienie najważniejszych przepisów ustawy o biopaliwach. Miało do tego dojść przy transakcji, jaką zawarł Bartimpex ze Skarbem Państwa na kupno Kompanii Spirytusowej "Wratislavia". W umowie istniały odniesienia do nieistniejącej jeszcze ustawy o biopaliwach.
Zdaniem Gudzowatego, poseł Rokita oświadczył na konferencji nieprawdę, spotęgował ją szeregiem pytań retorycznych, sprawę porównał do tzw. afery Rywina oraz przedstawił wybiórczą i nieścisłą analizę przepisów umowy prywatyzacyjnej na kupno Kompanii Spirytusowej "Wratislavia" od Skarbu Państwa. Tymczasem w umowie powołano się na przepisy przyszłej ustawy według oficjalnego projektu.
Gudzowaty domaga się zakazania dalszego rozpowszechniania w mediach nieprawdziwych informacji o sprzedaży ustawy o biopaliwach i opublikowania przeprosin. Chce także, by Jan Rokita wpłacił 20 tys. zł na cel społeczny i poniósł koszty procesu.
Podczas wtorkowej rozprawy, po odtworzeniu na sali sądowej nagrania z konferencji prasowej, Jan Rokita powiedział: "Niezwykłość tej umowy polega na tym, że jest to jedyna znana mi umowa prywatyzacyjna, w której expressis verbis wymieniono numery artykułów nieistniejącej ustawy, a nawet ustawy niewniesionej w momencie zawierania umowy do parlamentu".
"To oznaczało, że musiał istnieć jakiś nieznany Sejmowi i opinii publicznej kształt proponowanej ustawy, do którego odwoływała się umowa" - oświadczył Jan Rokita. Pod koniec rozprawy powiedział, że zaostrza swoje stanowisko w tej sprawie. "To jest skandal" - powiedział.
Dodał, że użył słów o "sprzedaży" ustawy w charakterze metafory, której źródłem jest charakter dokumentu. "Była to umowa o sprzedaży akcji. Gdyby była to umowa najmu, powiedziałbym o wynajmie ustawy" - powiedział.
Zapytany przez sąd, czy jego zdaniem Bartimpex miał układy, które by mu pozwoliły przeprowadzić w Sejmie korzystne dla siebie przepisy ustawy o biopaliwach, Jan Rokita oświadczył, że posiada wiedzę na ten temat.
"To jest moja wiedza, oparta na różnego rodzaju faktach, począwszy od faktów błahych. Właściciel tej firmy należy do bardzo nielicznego grona ludzi w Polsce, którzy publicznie manifestują się pod rękę z żoną premiera. Widziałem to na własne oczy. Właściciel tej firmy w Teatrze Wielkim w Warszawie ma zapewnione miejsce obok premiera albo prezydenta, co też widziałem na własne oczy. Właściciel tej firmy od lat daje zatrudnienie politykom SLD wtedy, kiedy oni tracą władzę, o czym obszernie w Sejmie mówił przecież Wiesław Kaczmarek. A w 2000 roku byłem uczestnikiem kilku co najmniej debat publicznych z ówczesnym szefem opozycji Leszkiem Millerem, który z determinacją, z narażeniem własnego autorytetu publicznego chronił interesy właściciela tej firmy". "To są te fakty podstawowe" - powiedział przed sądem Rokita.
Dodał, że jego wypowiedzi miały na celu tylko i wyłącznie interes publiczny. "Do głowy mi taka myśl nie przyszła, aby w jakikolwiek sposób miały one dotknąć powoda. Nie wymieniałem nigdy nazwiska powoda" - powiedział pozwany poseł. Zaprzeczył także, by jego wypowiedzi miały przynieść ujemne skutki powodom. "Stanowczo nie, wysoki sądzie. Jestem raczej przekonany, że podkreślanie bliskich związków tej firmy z władzą raczej ciągle zwiększa pozycję tej firmy na rynku, a nie zmniejsza" - oświadczył.
Rokita wyjaśnił, że podczas konferencji prasowej występował nie jako prywatna osoba, ale jako przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej i przyznał, że jego reakcja na ustawę o biopaliwach przyczyniła się do podniesienia jego autorytetu w oczach opinii publicznej.
Nie odpowiedział jednak na pytania reprezentującego Aleksandra Gudzowatego i Bartimpex mec. Wojciecha Tomczyka, dotyczące znajomości umowy, ani na pytanie, czy zna jej treść.
Mec. Tomczyk zapytany przez dziennikarzy po rozprawie, czego brakowało mu w odpowiedziach Rokity, powiedział: "Wydawało mi się, że jest prowadzony dowód z zeznań świadka, który po prostu nie odpowiada na pytania". Dodał, że w odpowiedziach posła brakowało mu "odpowiedzi na pytania i pewnego stopnia obniżenia ogólności odpowiedzi". Zdaniem mec. Tomczyka, Jan Rokita organizując konferencję prasową, realizował "cel polityczny i być może jakieś dobro publiczne, ale przekroczył granice przyzwoitości tam, gdzie pozwolił sobie w celach politycznych posłużyć się argumentami, domniemaniami i wyssanymi z palca stwierdzeniami, które dotykają dóbr osobistych" jego klientów.
W sądzie zabrakło Aleksandra Gudzowatego, którego stan zdrowia - jak powiedział jego pełnomocnik - "gwałtownie się pogorszył w dniu wczorajszym".
Następna rozprawa została wyznaczona na 29 kwietnia.