Poznańscy artyści chcą mieszkać w kontenerach
Plastycy, muzycy, aktorzy chcą zamieszkać w kontenerach. Oszaleli? Chyba nie. To mogłoby być jedno z najładniejszych osiedli Poznania.
30.07.2007 | aktual.: 30.07.2007 08:52
Plastyczka Ewa Łowżył i jej mąż kompozytor Zbigniew Łowżył wpadli na pomysł założenia artystycznej dzielnicy na Śródce. Miałoby tam powstać osiedle, na którym domy zbudowane byłyby z blaszanych kontenerów morskich. Twórcy mogliby tam mieszkać, prowadzić swoje pracownie, organizować wystawy, spektakle, koncerty. Ich obecność i działalność miałyby pomóc tej dzielnicy wyrwać się z marazmu. Jest to wszak jedno z najbardziej zaniedbanych miejsc Poznania.
To nie prywata
Ewa Łowżył podkreśla, że cele społeczne i rewitalizacja zaniedbanej części miasta są w tym pomyśle równie ważne, jak znalezienie lokum dla twórców, których przeważnie nie stać na kupienie w Poznaniu mieszkania większego niż najmniejsza kawalerka, a na 30 metrach ciężko jest tworzyć na dłuższą metę: – To nie jest "prywatny" pomysł, sprawą osiedla zajęłoby się specjalne stowarzyszenie lub fundacja. Zaangażowalibyśmy do projektu kreatywnych architektów, wyspecjalizowanych w budowaniu ekologicznym. Staralibyśmy się o pozyskanie unijnych środków – mówi.
– W tej chwili opracowujemy ten pomysł od strony formalnej, prawnej – dodaje jej mąż. I opowiada: – Zgłaszają się do nas kolejni ludzie, którym pomysł się spodobał, bo to dla nich jedyna szansa, żeby jednak nie emigrować z miasta, w którym skończyli studia, zaczęli twórczą pracę, ale nie mają warunków do tego, żeby ją kontynuować i rozwijać. Gotowi są więc zamieszkać w kontenerze.
– Bardzo mi się ten pomysł podoba – mówi Wojciech Wiński, aktor i reżyser Teatru Usta Usta. – Widziałem podobną dzielnicę w Santiago, graliśmy tam nawet spektakl, bo w sercu osiedla był też teatr. Wcale nie miałem poczucia, że to jakieś getto czy nie daj Boże slums. Atmosfera była fantastyczna, bo ludzie mieszkali tam z wyboru, a nie przymusu, dobrze się razem czuli. Kontenery kojarzą mi się z wolnością, podobnie jak zaadaptowane strychy, na których zwykle mieszkają moi przyjaciele.
Scenografka Ilona Binarsch też się zapaliła do tej idei. – Ja wprawdzie mam w Poznaniu malutkie mieszkanko, ale trudno jest mi w nim pracować: mogę tu robić tylko mikroskopijne obrazki, a to mnie wcale nie interesuje. Kontener jako pracowania, w której się nie trzeba ograniczać to fantastyczny pomysł – mówi.
Trzeba dobrej woli miasta
Czego pomysłodawcy oczekują od miasta? – Wcale się nie spodziewamy, że za darmo dostaniemy teren, to byłaby przesada – mówią Łowżyłowie. – Chodzi przede wszystkim o dobrą wolę, potraktowanie tego pomysłu w kategoriach promocji miasta i dzierżawę terenu na 25 lat, bo taki czas potrzebny byłby do starania się o zagraniczne środki. To wszystko – tłumaczą.
– Przedsięwzięcie byłoby finansowane z trzech źródeł: poza miastem i unią w całą sprawę musieliby się też zaangażować z własnymi pieniędzmi sami artyści – dodają Łowżyłowie. Koszt kontenera to 7 tysięcy złotych. Do tego trzeba dodać różne inne koszty: projektu, przebudowy, uzbrojenia terenu... Ile wyniosłoby to wszystko razem? Trwa liczenie.
Domy zamiast pączków
Projekt pokazany został publicznie podczas spotkania na temat poznańskich starań o miano europejskiej stolicy kultury. Spotkał się z ostrożnym zainteresowaniem nielicznych obecnych na spotkaniu przedstawicieli miasta. – Są też inne pomysły na rewitalizacji śródki – zastrzega przewodniczący komisji kultury Rady Miasta Antoni Szczuciński. – Ale warto się zastanowić i nad taką wersją wydarzeń, może dałoby się to wszystko pogodzić – dodaje. A Łowżyłowie wcale nie upierają się przy Śródce. – Zaniedbanych terenów jest więcej, jesteśmy otwarci na każdą inną propozycje miasta – mówią.
Ewa Obrębowska-Piasecka