Pożegnanie Stanisława Lema
Nikt tego nie może zatrzymać... "Nie jesteśmy stworzeni do nieśmiertelności. Co więcej, mamy w sobie mechanizmy, które ją wykluczają" - powiedział Stanisław Lem w jednym ze swoich ostatnich wywiadów. Mechanizm pisarza zadziałał zgodnie z Jego przewidywaniem. Pisarz zmarł 27 marca, a ceremonia pogrzebowa pożegnania Stanisława Lema w nowej kaplicy na krakowskim Salwatorze, choć miała skromny, świecki charakter, to jednak przebiegała w modlitewnym nastroju.
Najpierw Schola zaśpiewała pieśń "In Nomine Tuo". Głos zabrał dominikanin o. Jan Andrzej Kłoczowski, który wyjaśnił, dlaczego przy urnie z prochami Zmarłego pojawiła się jednak modlitwa, chociaż Stanisław Lem był niewierzący. - Najbliżsi Zmarłego nie potrafią zachować się inaczej w takiej sytuacji, stanąć wobec największej tajemnicy kosmosu, wobec Boga - powiedział. Odwołując się do odczytanej Ewangelii św. Mateusza, ojciec Kłoczowski powiedział, że głód człowieka to też głód prawdy. - Była w Nim pasja prawdy i odkrywania świata - powiedział o Zmarłym. - Przyszliśmy tutaj, by pożegnać Stanisława Lema, ale i żeby przemówić za Nim do Boga - dodał dominikanin. - Panie, być może on nie rozpoznał Ciebie w tych wszystkich, którym służył swoją pasją prawdy, swoim talentem i tym wszystkim, czym był jako człowiek. To, co dobre, pozostało wśród nas i między nami. Wiemy, że będziesz po Jego stronie - dodał o. Kłoczowski. - Mimo że każde pożegnanie jest smutne, to temu towarzyszy nadzieja - powiedział na koniec ojciec
profesor.
W ciszy i skupieniu przeniesiono urnę z prochami pisarza do grobowca, który szybko okrył się wieńcami i bukietami kwiatów od oficjalnych delegacji władz Krakowa i Małopolski. Przyszli na Salwator przyjaciele z "Tygodnika Powszechnego" i Wydawnictwa Literackiego, ludzie nauki i sztuki, czytelnicy Jego książek, młodsi i starsi. Na wyraźne życzenie rodziny, więcej przemówień nie było, także podczas składania urny do grobowca, znajdującego się nieopodal nowej kaplicy cmentarnej na Salwatorze. Stanisław Lem, urodzony 12 września 1921 roku we Lwowie, przeżywszy 85 lat zmarł w klinice Collegium Medicum UJ w Krakowie. Jego książki przetłumaczono na 41 języków, a 50 tytułów osiągnęło nakład 27 mln egzemplarzy.