ŚwiatPożary nadal szaleją w Grecji

Pożary nadal szaleją w Grecji

Najgorsze od lat pożary nadal
szalały w poniedziałek w Grecji, od Peloponezu po położone na
północy miasto Joanina. Grecki rząd obiecał nagrody do miliona
euro za pomoc w wytropieniu podpalaczy, którzy - jak się uważa -
wywołali większość pożarów.

Pożary nadal szaleją w Grecji
Źródło zdjęć: © AFP

Galeria

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/grecja-wciaz-plonie-6038645220549761g )[

]( http://wiadomosci.wp.pl/grecja-wciaz-plonie-6038645220549761g )
Grecja wciąż płonie

Do poniedziałku pożary spowodowały śmierć co najmniej 63 ludzi. Do popołudnia strażacy ewakuowali 27 wiosek na zachodnim i środkowym Peloponezie, gdzie pożary szaleją od piątku i gdzie zginęło co najmniej 61 osób.

Ewakuowaliśmy 13 wsi w Elidzie, 10 w Mesenii i cztery w Arkadii - podał przedstawiciel strażaków.

W Elidzie zaginęło ponad 50 osób. Pożar, który wybuchł w piątek, rozszerzył się błyskawicznie, otaczając odległe wioski. W ratowaniu ludzi brały udział śmigłowce Super Puma i Chinook.

Według rzecznika strażaków Nikosa Diamandisa od rana w niedzielę do poniedziałku rano w Grecji wybuchło 89 nowych pożarów. Część udało się ugasić. Od świtu samoloty gaśnicze wznowiły walkę z 42 dużymi ogniskami pożarów na Peloponezie i w centrum kraju. Na Peloponezie sytuację komplikuje silny wiatr. Z z ogniem walczy ponad 800 greckich i zagranicznych strażaków, 20 samolotów gaśniczych i 19 śmigłowców.

W niedzielę Francja wysłała do Grecji cztery takie samoloty i ekipę 60 strażaków. Włochy wysłały jeden samolot, a Cypr - 30 strażaków. Oczekiwane są samoloty i śmigłowce z Serbii, Izraela, Słowenii, Hiszpanii, Rumunii, Niemiec, Norwegii, Belgii i Austrii. Pomoc zapowiedziały też USA i Rosja. W poniedziałek o wysłaniu do Grecji ekipy strażaków zadecydowały Węgry.

Nad świątyniami Akropolu w poniedziałek wirowały białe płatki popiołów. Flagi państwowe w Atenach opuszczone są do połowy masztu na znak żałoby.

Partie opozycyjne oskarżają rząd premiera Kostasa Karamanlisa o niekompetencję. Nagłówki prasowe mówią o niekompetencji władz, wyrażają oburzenie z powodu braku szybkiego, sprawnego działania i wstyd spowodowany "załamaniem się państwa". Sprawa pożarów najprawdopodobniej zdominuje debatę polityczną przed przyspieszonymi wyborami parlamentarnymi, które wyznaczono na 16 września.

W związku ze śledztwem w sprawie podpaleń od piątku w różnych rejonach kraju zatrzymano kilkanaście osób, a od soboty wobec siedmiu z nich wysunięto oskarżenia i zastosowano areszt. Łącznie od czerwca zatrzymano już 33 osoby, z których 15 oskarżono o umyślne podpalenie, a 18 o zaniedbania.

Grecki prokurator generalny rozpoczął dochodzenie, które ma wykazać, czy tegoroczne przypadki podpalenia można uznać za akty terroryzmu.

Wielu lokalnych burmistrzów o podpalenia oskarża bezwzględnych deweloperów, którzy w ten sposób uzyskują grunty pod inwestycje.

Budowa na terenie zalesionym jest zabroniona. Pojawiły się więc przypuszczenia, że pozbawieni skrupułów deweloperzy dzięki pożarom obchodzą przepisy. Ponieważ nie istnieje wykaz przeznaczenia gruntów, nie ma rozstrzygającego dowodu, czy spalony teren był strefą leśną czy przeznaczoną pod budowę lub rolnictwo.

"Jest już raczej późno, ale państwo powinno wskazać te tereny do natychmiastowego zalesienia, sporządzić mapy i bezzwłocznie uzupełnić rejestr lasów - powiedział przewodniczący stowarzyszenia ateńskich agentów nieruchomości Janis Rewythis. - Jeśli jakiś teren jest oficjalnie przeznaczony pod las, kto będzie go podpalać, jeśli nadal będzie zakwalifikowany jako obszar leśny?".

Światowa organizacja obrońców przyrody Greenpeace podała w poniedziałek, że głównymi przyczynami pożarów w Grecji są słabe przepisy dotyczące stref zagospodarowania terenu, brak dbałości ze strony rolników i wielkie wysypiska śmieci.

Szef greckiego oddziału Greenpeace Nikos Charalambides powiedział: jest kilku dobrze znanych "podpalaczy" w Grecji" i wymienił samoczynne pożary wysypisk, rolników palących śmieci, hodowców wypalających trawy. Ale największym podpalaczem jest państwo, które nie określa użytkowania ziemi, pozostawiając podmiejskie lasy na pastwę bezwzględnych deweloperów - dodał w wywiadzie dla agencji Reutera.

Brak krajowego rejestru gruntów i stref pozostawia miejsce na wątpliwości co do charakteru gruntów, czy dany teren jest lasem, czy nie- powiedział Charalambides.

Zwłaszcza podmiejskie grunty są łakomym kąskiem dla deweloperów. Oskarżenia wobec deweloperów rzadko jednak znajdują finał w sądach, choć częstym widokiem są budynki wyrastające w miejscu spalonego lasu.

Według Charalambidesa ogień strawił w tym roku 2,5 mln hektarów, podczas gdy w największych pożarach w roku 1981 - 1,5 mln hektarów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)