Pożar w sztokholmskim metrze
Przyczyną pożaru, który wybuchł w sztokholmskim metrze, była awaria instalacji elektrycznej - podała policja, dementując wcześniejsze doniesienia o podejrzeniu podpalenia. Z metra ewakuowano kilkaset osób, a 12 hospitalizowano.
W płomieniach stanął przedostatni wagon pociągu, zniszczenia zanotowano także na peronie metra. Ogień jednak nie rozprzestrzenił się na pozostałe siedem wagonów - poinformowała rzeczniczka straży pożarnej Berit Wahlgren.
Po trwającej ponad godzinę walce z żywiołem strażacy ugasili ogień. Poza płomieniami największe zagrożenie powodował duszący i gęsty dym wydobywający się z palących się obić, siedzeń i plastikowych elementów, ograniczając widoczność. W tej sytuacji ludzie tracili orientację i nie potrafili dotrzeć do wyjść. Stopień zadymienia zmusił nawet pierwsze ekipy ratowników do przerwania na krótko akcji. Świadkowie mówią, że słyszeli podczas jazdy odgłosy dwóch eksplozji, zanim pociąg nie dotoczył się do stacji Rinkeby.
Gdy dym dotarł do położonego w pobliżu stacji przedszkola, ewakuowano z niego około 30 dzieci. Stacja Rinkeby, gdzie wybuchł pożar, leży w dzielnicy o tej samej nazwie, zamieszkanej prawie w 90 proc. przez cudzoziemców, w tym wielu Polaków. Jak do tej pory nie ma żadnych sygnałów, by któryś z nich znajdował się wśród poszkodowanych.