Pożar w poprawczaku: 9 osób w szpitalu
Do 12 lat więzienia może grozić dwóm wychowankom zakładu poprawczego w Sadowicach, którzy podejrzewani są o jego podpalenie. W szpitalu nadal przebywa 9 osób poszkodowanych w nocnym pożarze, jedna z nich ciągle nie odzyskała przytomności.
08.04.2007 | aktual.: 08.04.2007 20:19
Wrocławska policja zatrzymała dwóch wychowanków zakładu poprawczego w Sadowicach k. Wrocławia, gdzie o godz. 4.00 nad ranem wybuchł pożar. Policja podejrzewa, że zatrzymani wychowankowie w wieku 16 i 19 lat celowo zaprószyli ogień w budynku, w którym mieszkali.
Ogień wybuchł w strefie odizolowanej kratami od pozostałej części budynku i innych wychowanków. W części tej mieszkali obaj zatrzymani - powiedział Wojciech Wybraniec z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Można się domyślać, że w strefie odizolowanej - mówił Wybraniec - mieszkają groźniejsi wychowankowie. W tej chwili nie wiem, z jakiego powodu zatrzymani przez nas wychowankowie przebywali w zakładzie, jakich dopuścili się przestępstw - przyznał.
Jak powiedział Wybraniec, według wstępnej oceny prawnej wychowankowie podejrzewani są o spowodowanie pożaru "zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach".
Za taki czyn grozi kara nawet do 12 lat więzienia. Za samo podpalenie grozi do 10 lat więzienia, ale w tym wypadku, z powodu rozmiaru zagrożenia, na zarzuty mogą wpłynąć np. skutki w postaci uszczerbku na zdrowiu poszkodowanych - wyjaśnił Wybraniec.
Dariusz Kopa, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu powiedział z kolei, że gdy na miejsce przyjechali strażacy, wychowankowie nie utrudniali co prawda gaszenia, ale niektórzy byli zabarykadowani. Oni byli zabarykadowani, co mogłoby świadczyć o tym, że był tam wcześniej jakiś protest. Ale już w trakcie gaszenia ognia współpracowali ze strażakami - mówił Kopa.
Rzecznik dodał, że sytuacja była na tyle poważna, że chyba żaden z nich (wychowanków domu) nie odważyłby się na jakieś samodzielne działanie niezgodne z zaleceniami policji czy straży. Trwała ewakuacja i właściwie wychowankom pozostało się zastosować do zaleceń - mówił Kopa.
W szpitalach przebywa wciąż 9 osób spośród poszkodowanych w pożarze. Jedna do tej pory nie odzyskała przytomności. Wybraniec powiedział, że najprawdopodobniej wśród poszkodowanych jest wychowawca z zakładu.
Pytany o przyczyny wybuchu pożaru Wybraniec powiedział, że za wcześnie jeszcze na hipotezy. Z powodu hospitalizacji nie mogliśmy dotąd przesłuchać wszystkich świadków. Nie można potwierdzić informacji, jakoby wychowankowie zbuntowali się po tym, jak nie dostali przepustek na święta - zaznaczył Wybraniec.
W gaszeniu pożaru w zakładzie poprawczym w Sadowicach brało udział osiem jednostek straży pożarnej. 12 wychowanków trafiło do szpitala z objawami zaczadzenia. Wszystkich 46 trzeba było wcześniej ewakuować do pobliskiej hali.