Powstała książka o badaniach archiwów SB
Właściwa metoda badań archiwów Służby
Bezpieczeństwa oraz odpowiednie klasyfikowanie znajdujących się
tam źródeł to - zdaniem uczestników dyskusji w Domu
Dziennikarza w Warszawie - najważniejsze tematy publikacji "Wokół
teczek bezpieki - zagadnienia metodologiczno-źródłoznawcze".
18.10.2006 | aktual.: 19.10.2006 00:11
Spotkanie odbyło się przy okazji prezentacji książki, która przedstawia stan wiedzy o komunistycznym aparacie represji oraz ukazuje metody stosowane przez badających go historyków. Autorzy publikacji starają się także uporządkować i wyjaśnić terminologię stosowaną w archiwach SB.
Chcieliśmy zwrócić uwagę, jak istotna jest kwestia właściwej interpretacji posiadanych przez Instytut Pamięci Narodowej źródeł, na nich bowiem opieramy ocenę postępowania osób w nich występujących, a także ocenę osób tworzących te archiwa. Archiwa te są dzięki temu ważnym materiałem historyczny - powiedział Janusz Kurtyka, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, wydawcy publikacji.
W dyskusji wzięli udział autorzy publikacji. Zdaniem jednego z nich, Wojciecha Frazika, dokumenty IPN-u są normalnym źródłem historycznym i jako takie poddają się badaniu naukowemu. Dokumenty te są specyficzne z uwagi na swoich twórców i cel istnienia. Jednak dzięki istnieniu ściśle określonych procedur ich tworzenia, które są nam znane, jesteśmy w stanie z dużą dozą prawdopodobieństwa określić ich wiarygodność - dodał Frazik.
Redaktor publikacji Filip Musiał zwrócił uwagę na konieczność odróżnienia deklaracji współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa od rzeczywistego zaistnienia tej współpracy. Formalny werbunek często nie kończył się podjęciem przez daną osobę współpracy. Werbunkowi w wielu przypadkach towarzyszyły różne formy nacisku, które jednak często nie były w stanie skłonić do podjęcia właściwej współpracy - podkreślił Musiał.
Antoni Dudek - współautor rozdziału o materiałach operacyjnych służb specjalnych jako źródle historycznym - podkreślił, że nie jest możliwe wspólne społeczne stanowisko na temat ostatecznego dowodu współpracy z SB. Jedna skrajna postawa to uznanie, że już samo zaistnienie w ewidencji oznacza bycie współpracownikiem. Druga - mimo deklaracji współpracy i teczki pełnej raportów z działań operacyjnych - domaga się jeszcze dowodu, że działalność danej osoby komuś zaszkodziła. A większość społeczeństwa zajmie prawdopodobnie postawy pośrednie - podsumował Dudek.