Powrót Grety Thunberg. Świetlik: "O kwestiach klimatycznych powinni decydować dorośli, a nie natchnione dzieci" [OPINIA]
Greta Thunberg to idealny symbol naszych czasów. Młoda, natchniona przywódczyni ludzi walczących o sprawy, o których powinni decydować obiektywni naukowcy i uczciwie poinformowani decydenci, a nie dzieci.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że z przytupem wracająca do gry Greta Thunberg odniosła osobiście ogromny, trudny wręcz do wyobrażenia sukces.
W rankingach popularności Szwedów, w całej historii tego mającego przecież mocarstwową przeszłość kraju, plasuje się w pierwszej trójce-czwórce. Dystansuje choćby Björna Borga czy swoją imienniczkę, także ze Sztokholmu, Gretę Garbo. Ba, zagraża samemu Alfredowi Noblowi. Globalną popularnością ściga się z gwiazdami YouTube’a i TikToka. Zdecydowanie jest bardziej znana niż kilka lat temu choćby Malala Yousafzai - nastoletnia Pakistanka, narażająca życie swoje i bliskich w walce o prawo do nauki.
Grety Thunberg wróciła z hukiem. Inspirowane przez nią demonstracje organizowane są na całym świecie, a ostatnia odsłona Młodzieżowego Strajku Klimatycznego tylko w Polsce odbyła się w 73 miejscach. Biada dyrektorowi szkoły, który nie tylko by nie zezwolił, ale i nie afirmował udziału uczniów w tym "strajku". Tylko czy to wszystko rzeczywiście służy walce z ewentualnymi niekorzystnymi zmianami klimatu powodowanymi przez człowieka? Wątpliwe.
Greta Thunberg. W imię Planety
Ćwiczenie z polskiego podręcznika, gdzie Greta Thunberg była porównywana do Joanny d’Arc, wzbudziło u nas spore kontrowersje. Ostatecznie, faktycznie ofiarny stos francuskiej męczenniczki oraz "pozostawiający znikomy ślad węglowy" katamaran, którym Greta przemierzała Atlantyk, zamiast chodzić do szkoły, to nieco inne obrazy.
Warto jednak zwrócić uwagę, że to porównanie dość powszechne i nie do końca chybione, jeśli uwzględnić rolę i mechanizmy, które powodują, że nastoletnia Szwedka wyprowadza na ulice setki tysięcy "zbuntowanych" nastolatków - przy pełnym aplauzie nauczycieli, mediów, sponsorów i zachodnioeuropejskiego świata politycznego dla tego "buntu".
Francuska średniowieczna bohaterka miała działać w efekcie natchnienia, bezpośredniego kontaktu z siłą wyższą, która nakazała jej poprowadzić lud do walki z Anglikami, zmyć w ten sposób grzechy, które doprowadziły do klęsk, a w efekcie przywrócić tron Walezjuszom. To natchnienie udzielało się innym. Raczej trudno mówić tu o jakiejś politycznej ekwilibrystyce, która zresztą – nie oszukujmy się – w przypadku żołnierzy na wojnie bardziej szkodzi, niż pomaga.
Zobacz też: TVP o Grecie Thunberg. Jacek Sasin i Władysław Kosiniak-Kamysz komentują
Oczywiście w naszych czasach inspiracja Grety nie jest osadzona w doznaniach związanych z obcowaniem ze świętymi, a losem Planety. Planety, która jest narażona na zagładę przez ludzkie winy – konsumpcjonizm, kapitalizm, poddanie się supremacji Ameryki (Chiny czy Rosja mniej niepokoją uczestników strajków). Zmyć to można przez radykalną zmianę stylu życia, wspieranie działań Grety czynem i portfelem. Zmiany struktury gospodarczej, a także fundusze, fundusze i fundusze. Kierowane na walkę o klimat.
Ktoś powie, że tych ostatnich nie byłoby, gdyby nie przemysł, z którym tak Greta walczy. Ktoś inny, że te zmiany struktury gospodarczej ewidentnie sprzyjają jednym, silnym krajom, a nie służą innym, często gospodarczo słabszym. Tego rodzaju deliberacje nie są jednak istotne. Rycerze walki o klimat nie mają na nie czasu, a wszelkie wahania nad tym, czy kierunek marszu jest dobry, to "kłamstwo klimatyczne". Całkiem jak defetyzm na wojnie.
I tak jak na wojnie, najlepiej sprawdzają się młodzi, bo ci trochę starsi częściej zastanawiają się, zanim coś zrobią. W młodych jest zapał, w starych kalkulacja. Dlatego, między innymi, mięsem armatnim wszystkich wojen byli osiemnastolatkowie, a nie ludzie dwa czy trzy razy od nich starsi.
Greta Thunberg. Klimat jest bezpartyjny
Tylko czy faktycznie Greta służy celom, które wyznacza jej Planeta (jej poprzednikom wyznaczał je Bóg, Naród, Ludzkość lub Historia)? Można wątpić.
Przecież istnieje jakaś rzeczywistość poza procesami społecznymi, masowymi emocjami, mediami, narracjami politycznymi i ideologicznymi. Naukowa prawda, fakty, które powinny być badane. Troska o to, by klimat był jak najkorzystniejszy z perspektywy przyszłości człowieka, nie jest z zasady ani lewicowa, ani prawicowa. Jest przejawem podstawowego warunku przetrwania, czyli działań na rzecz zabezpieczenia własnej przyszłości.
Nie ma – w opinii piszącego te słowa laika - żadnych powodów, by wątpić, że działalność człowieka wywiera duży wpływ na klimat, także globalny, skoro już w starożytności potrafiliśmy wywierać wpływ na klimat regionalny. Ekstensywna uprawa wyjaławiała całe państwa, wielkie inwestycje irygacyjne zamieniały pustynie w pola.
Tylko czy na pewno dziś wielkie procesy przebiegają tak, jak się je opisuje? Czy zagrożenia leżą tam, gdzie umiejscawia je Greta? Czy w końcu wszystkie wyrzeczenia, których domaga się prowadząca całkiem wygodny żywot szwedzka aktywistka, czemuś służą? Mam wątpliwości.
Greta Thunberg. Wszyscy wrogowie nastolatki
Niestety, wątpliwości rodzi nie tylko natchnienie szwedzkiej Joanny. Rodzi je grantowy model finansowania badań, które wbrew podstawom metodologicznym przeprowadzane są pod tezę. Rodzi je subsydiowanie wielkich środków przez znienawidzone przez Gretę korporacje na potwierdzanie jej tez, bo biznesowi decydenci po prostu wiedzą, że w ten sposób kupują spokój.
Biznes z natury inwestuje w to, co się w danej chwili opłaca. Dlatego te same firmy nieraz kiedyś łożyły na umacnianie supremacji aryjskiej rasy w niemieckim wydaniu, a teraz z równą troską pochylają się nad klimatem czy coraz to nowymi mniejszościami seksualnymi.
Do tego dochodzą oczywiście negacjoniści. Nie tylko wpływu człowieka na klimat, ale i samych zmian klimatycznych. "Skoro tamci mówią, że wszystko trzeba zmienić, to my nie zmienimy nic”. Najlepszy dla ludzi jest samochód z pięciolitrowym silnikiem bez katalizatora. W ten sposób powstają mniejsze, ale równie zwarte i równie bezrefleksyjne szeregi maszerujące w drugą stronę. One zresztą Grecie i jej szeregom bardzo są potrzebne, bo w myśl zasady filozofa prawa Carla Schmitta organizacja polityczna, by skutecznie działać, zawsze potrzebuje wroga.
A przecież, za tą całą walką, tym całym przemysłem, propagandą, emocjami, jest jakaś prawda. Działalność człowieka i zmiany klimatu to fakty obiektywne, trudne do zanegowania. Ale gdzie i jak się łączą? Tego tak naprawdę coraz trudniej się dowiedzieć, bo trzeba by iść samodzielnie w świecie maszerujących w jedną i drugą stronę szeregów i napędzających je pieniędzy.  
Wiktor Świetlik dla WP Opinie