Powrót feudalizmu
Właściciele działki, chcący ją sprzedać, powinni się zastanowić. Państwo może skorzystać z prawa pierwokupu, płacąc grosze. Takie feudalne prawo uchwalił nasz parlament.
16.04.2004 | aktual.: 16.04.2004 08:03
W Poznaniu, na przykład, dużą część działek, mogących być przedmiotem obrotu stanowią grunty rolne. Występują one nawet w rejonach o zabudowie typowo miejskiej, tuż obok ratajskich bloków czy na Ławicy. Jest to pamiątka po dawnych czasach, gdy większa część obecnego miasta była terenem rolnym, podlegającym stopniowej ur- banizacji. Łączna powierzchnia użytków rolnych wynosi 9.150 ha. Plan ogólny zagospodarowania przestrzennego, który decydował o przeznaczeniu działek, stracił ważność. Miejscowe plany zagospodarowania dotyczą mniej więcej 5 proc. obszaru miasta.
Państwo kładzie łapę
Gdy właściciel działki chce ja sprzedać, musi sprawdzić jej przeznaczenie w Geopozie prowadzącym rejestr gruntów. Jeśli się okaże, że to działka rolna, kłopoty zaczną się u notariusza, gdzie pojawi się z kupcem, by przeprowadzić transakcję. Obowiązuje bowiem ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego z kwietnia 2003 r., zobowiązująca notariusza w takim przypadku do sporządzenia umowy warunkowej i powiadomienia Agencji Rynku Rolnego Skarbu Państwa, która ma prawo pierwokupu. Może też stwierdzić, że uzgodniona cena jest rażąco zawyżona i zwrócić się do sądu o przeprowadzenie wyceny.
Biegły rzeczoznawca może działkę wycenić kilkakrotnie niżej, a Agencja kupić i... sprzedać dalej za dowolną cenę. Nawet tej samej osobie, która chciała ją pierwotnie nabyć. Właściciel działki może się tylko biernie temu przyglądać i liczyć straty, gdyż po sporządzeniu w notariacie warunkowej umowy nie może się z transakcji wycofać!
W majestacie prawa więc rządowa agencja, jeśli tylko zechce, może przejąć majątek za bezcen.
Unikać notariusza?
Na szczęście na razie tego nie robi. Takie zagrożenie jednak istnieje, bo pozwala na to prawo. Właściciele działek inwestycyjnych, ale w ewidencji gruntów oznaczonych jako rolne, powinni więc mieć świadomość, że rząd może je tanio przejąć, gdy tylko sprawa trafi do notariusza.
- Do kwietnia ubiegłego roku byłem przekonany, że takie sprawy powinien regulować rynek, a nie kolejne przepisy, zwłaszcza, jeżeli są tej jakości - mówi Zbigniew Ławniczak, poznański doradca inwestycyjny. - Taka ustawa, naruszająca prawa obywateli, to skandal!
Józef Djaczenko