Powoływał się na wpływy u ministra, ogłoszono wyrok
Na karę 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazał łódzki sąd rejonowy 51-letniego biznesmena Marka U., oskarżonego o powoływanie się na wpływy u ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i proponowanie austriackiej firmie załatwienia umów na inwestycje. Sąd wymierzył oskarżonemu także 15 tys. zł grzywny - powiedziała Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu okręgowego. Wyrok zapadł kilka tygodni temu.
Wyrok nie jest prawomocny. Zapowiedź apelacji złożyła obrona. Prokuratura nie będzie się od niego odwoływać - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Śledztwo w sprawie płatnej protekcji prokuratura wszczęła w styczniu ub. roku po artykule w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Według gazety Dariusz Drzewiecki - brat ówczesnego ministra sportu - w kwietniu 2009 r. złożył austriackiej firmie Alpine Bau propozycję załatwienia kontraktów na budowę boisk "Orlików", budowę stadionów na Euro 2012 i odcinka autostrady A2. Spółka ta prowadzi w Polsce projekty za prawie 30 mld euro - buduje drogi i obiekty sportowe.
Dariusz Drzewiecki zaprzeczał wówczas tym doniesieniom, a informacje zawarte w artykule nazwał kłamliwymi. Natomiast jeden z menedżerów Alpine Bau, Uwe Meyer, z którym miał się spotkać Drzewiecki, potwierdził wówczas, że do takiego spotkania doszło. - Odmówiliśmy współpracy, mówiąc, że nie jesteśmy nią zainteresowani - powiedział.
W trakcie postępowania prokuratura ustaliła, że do spotkania doszło nie w kwietniu, a 12 marca 2009 r. w jednym z łódzkich pubów. Spotkali się wówczas dwaj przedstawiciele austriackiej firmy Alpine Bau w towarzystwie dwóch innych, nieustalonych dotąd Austriaków z biznesmenem Markiem U., związanym z kilkoma spółkami i prowadzącym działalność gospodarczą za granicą.
Podczas tego spotkania - według ustaleń prokuratury - Marek U., powołując się na wpływy w Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz Ministerstwie Infrastruktury, poprzez przedstawienie przedstawicielom austriackiej firmy brata ówczesnego ministra sportu, podjął się pośrednictwa w załatwieniu kontraktów na budowę 700 boisk sportowych w ramach projektu "Orlik", stadionów piłkarskich oraz odcinka autostrady A2 Stryków-Warszawa.
Pośrednictwo w załatwieniu kontraktów miało się odbyć w zamian za łapówkę - Marek U. zażądał udziałów w nowo tworzonej spółce ze środków Alpine Bau, która miała realizować te inwestycje.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Dariusz Drzewiecki był obecny podczas części spotkania. Został poproszony telefonicznie o przyjazd do pubu, w którym się ono odbywało; przyjechał wraz z trzema swymi znajomymi z innego lokalu. Według śledczych siedział ze znajomymi przy innymi stoliku i kilkakrotnie został doproszony na spotkanie z Austriakami.
Rozmowy były prowadzone w języku niemieckim, a - jak ustalono - świadek nie włada tym językiem. Śledczy nie znaleźli dowodów, by powoływał się on na wpływy u swego brata. Według prokuratury z zebranych dowodów wynika, że "został on przedstawiony jako osoba, która miała uwiarygodnić propozycję składaną przez oskarżonego".
Zdaniem prokuratury tę wersję potwierdzają przesłuchani świadkowie, zwłaszcza osoby, które z Drzewieckim przyjechały do lokalu; nie przeczą jej również wyjaśnienia oskarżonego ani zeznania przedstawicieli austriackiej firmy.
Ostatecznie do współpracy Marka U. i austriackiej firmy nie doszło. Według prokuratury, w śledztwie nie było konieczności przesłuchania byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.
Biznesmen w śledztwie nie przyznawał się do winy; groziła mu kara do ośmiu lat więzienia.
NaSygnale.pl: Makabryczna zemsta na mężu