PolskaPowiesił się, bo podnieśli mu czynsz

Powiesił się, bo podnieśli mu czynsz


55-letni Andrzej Kuczyński odebrał sobie życie, bo... bał się eksmisji. Choć regularnie płacił czynsz, sen z powiek spędzał mu dokument od nowego właściciela kamienicy: "Ja zarządca, właściciel i administrator nieruchomości przy ul. Dowborczyków 15, wypowiadam wysokość dotychczasowego czynszu i ustalam jego wysokość na kwotę 14,50 zł za m kw. Za lokal o powierzchni 56,68 m kw. będzie wynosił 821,86 zł". Wcześniej Kuczyński płacił 330,95 zł.

Powiesił się, bo podnieśli mu czynsz
Źródło zdjęć: © Edipresse

20.07.2007 | aktual.: 20.07.2007 09:04

Dramat w piwnicy

Mąż przez tę nagłą podwyżkę w ciągu kilku miesięcy ze spokojnego mężczyzny zamienił się we wrak człowieka - szlocha Grażyna Kuczyńska, żona zmarłego. Niewiele spał, mało co jadł. Miał koszmary. Był rozdrażniony, niespokojny. Spędziliśmy ze sobą ponad 30 lat, ale w tak strasznym stanie nigdy go nie widziałam. Cały czas powtarzał: "Co z nami będzie? Co z mieszkaniem? Wywalą nas na bruk, Grażynka! Taki wstyd, taki wstyd".

Obawa o utratę mieszkania stała się obsesją Kuczyńskiego. Do tego stopnia, że z depresją trafił do szpitala. Leczył się tam przez sześć tygodni. Fizycznie czuł się już lepiej, leki zaczęły działać, więc wypisano go do domu. Minęło kilkanaście dni. Było pogodne, czerwcowe przedpołudnie...

Do dziś nie mogę sobie darować, że go wtedy samego zostawiłam - wini się wdowa. Poszłam do Basi, naszej wnuczki, wracam, a tu... obiad nietknięty, te lepsze spodnie, w których wychodził na ulicę, wiszą w przedpokoju. Zaczęłam się martwić gdzie on jest? Zeszłam do piwnicy w oficynie. Mąż miał tam swoje wszystkie rupiecie. Zakładu tapicerskiego nie prowadził już od kilku lat, ale czasem odnawiał meble znajomym. W piwnicy było ciemno i głucho. Zawołałam go kilka razy. Cisza.

Kobieta wróciła po latarkę, ale na schodach spotkała sąsiada Miał zapalniczkę, więc poprosiłam go, żebyśmy razem wrócili do piwnicy - zawiesza głos, a łzy wielkie jak groch spadają na stół. I wtedy go zobaczyłam. Wisiał na belce pod sufitem, na takim grubym sznurze... Chwyciliśmy go za ręce, za pas. Jezu, myślałam, że mi serce pęknie, bo on już nie oddychał. Już nie oddychał...

240% podwyżki!

Mieszkanie państwa Kuczyńskich do luksusowych nie należy. Wysokie, wilgotne, z widokiem na zaniedbane, betonowe podwórko. Zamiast prysznica - plastikowa miska, ciepła woda jest z bojlera. W drewnianych oknach palcem można wydłubać kit. Wypaczone ramy są tak zmurszałe, że po zamknięciu lecą z nich drobinki drewna. Zimą trzeba upychać w szczeliny watę, a i tak mróz wchodzi. Na nic zdaje się codzienne grzanie węglowym "grzybkiem". Czasem po ścianach biegają wszoły, robaki roznoszone przez gołębie. Grażyna Kuczyńska siedzi na zdezelowanym krześle, kiwając się jak zahipnotyzowana w tył i w przód, ma podkrążone oczy i ziemistą cerę. Kiedy słyszy imię zmarłego, wybucha szlochem. Bierze tabletki uspokajające i mimo że od tragedii minęło już kilka tygodni, nie umie mówić o feralnym dniu spokojnie.

Nie warto być uczciwym - łka. Tyle lat tu mieszkaliśmy i regularnie płaciliśmy komorne. Aż nagle pojawia się pełnomocnik jakiegoś bogacza z Krakowa, wręcza wszystkim lokatorom pismo i trzaska drzwiami. Tymi drzwiami i tym kawałkiem papieru zatrzasnął mi cały świat.

Kuczyńscy z przerażeniem dowiadują się, że nowy czynsz jest prawie dwa i pół raza wyższy od dotychczasowego! Identyczne pisma dostają wszyscy mieszkańcy kamienicy przy ul. Dowborczyków 15 oraz lokatorzy innych łódzkich kamienic, zakupionych przez tego samego człowieka, m.in. przy ul. Targowej 75.

Boże mój, to było jak grom z jasnego nieba - szepce trupioblada kobieta. Zaczęłam płakać, a Andrzej tak zaciął się w sobie, że nic nie mówił, nawet nie westchnął. Nic.

Pomyślałam, że to koniec - mówi po chwili. Wylądujemy na bruku. No bo jak mamy żyć? Oboje renciści. Ja choruję na serce i dostaję 630 zł, a mąż na kręgosłup (ostatnio chodził tylko z kulą, a w gorsze dni jeździł na wózku inwalidzkim) miał 714 zł. Na leki i jedzenie zostałoby nam 500 zł...

Od tego dnia życie Kuczyńskich legło w gruzach. Pan Andrzej był owładnięty jedną myślą - skąd wziąć pieniądze na horrendalnie wysokie opłaty? Zamknął się w sobie, zmarkotniał. Ani rodzina, ani sąsiedzi go nie poznawali. Mąż był honorowym człowiekiem - oczy pani Grażyny znów napełniają się łzami. Punktualny, obowiązkowy. Pięknie odnawiał meble. Miał wielu klientów, bo mówili, że dobry z niego fachowiec, dokładny. Najpierw płacił wszystkie rachunki, a dopiero potem szliśmy do spożywczego. Gdyby pożyczył 5 zł, to pojechałby na drugi koniec Polski, żeby ten dług oddać. I właśnie ta obowiązkowość, ta uczciwość go zabiła.

Bezlitosny kamienicznik

Kuczyńscy, gdy nieco ochłonęli, postanowili walczyć. Razem z sąsiadami, państwem Malinowskimi, wnieśli sprawę do sądu o nieuzasadnioną podwyżkę. To samo zrobili lokatorzy z trzeciego i pierwszego piętra. A także mieszkańcy pozostałych łódzkich kamienic należących do krakowianina, np. przy ul. Targowej 75.

14,50 zł za m kw. to nawet w centrum Łodzi bardzo wysoka opłata - mówi wdowa. Czynsz w prywatnej kamienicy wynosi od 4,80 do 8,70 zł za m kw., a nie 14,50 zł!

To prawda. Za 80-metrowe mieszkanie w kamienicy przy ul. Nawrot czynsz wynosi 380 zł, a za 40-metrową kawalerkę przy ul. Żeromskiego - 160 zł. Średnio około 4 zł za m kw. Ponad trzy razy mniej niż na ul. Dowborczyków.

Nowy właściciel kamienicy tłumaczy, że podwyżka jest zgodna z prawem, a jej powodem są koszty utrzymania kamienicy. Kamienicznik wyliczył, że w budynku w ciągu najbliższych pięciu lat trzeba przeprowadzić liczne naprawy, m.in. remont dachu, wymianę okien, malowanie klatek schodowych, naprawę schodów. Koszt - ponad 600 tys. zł.

Tylko w tym jednym się zgadzamy, że kamienica wymaga kapitalnego remontu - mówią lokatorki z pierwszego i trzeciego piętra. Tylko dlaczego mamy przez kilka lat płacić tak dużo, skoro teraz mieszkamy w ruinie? Gdy remonty będą przeprowadzone, to wtedy być może metr będzie wart te 14,50 zł. Pierwsza rozprawa Kuczyńskich odbyła się w marcu. Sąd nakazał by lokatorzy, do czasu zapadnięcia wyroku, płacili poprzedni, niższy czynsz.

Pójdziesz do pierdla pismaku!

Właściciel kamienicy przy ul. Dowborczyków nie chce ujawnić w swojego nazwiska. Jest arogancki, bezczelny i nic nie robi sobie ze spraw sądowych, ani sporów z lokatorami. Według prawa może ustalić wysokość czynszu do 10 proc. tzw. wartości odtworzeniowej lokalu (w Łodzi na dzień podwyżki było to 2.889 zł za m kw.). Nie wziął pod uwagę, że domy, które kupił są zaniedbane i czynsz 14,50 zł za m kw. to w tej sytuacji absurd.

Traktuje nas jak bydło. Wielokrotnie słyszeliśmy od niego, że nas wykurzy. Komu się nie podoba niech spier... - mówią zdenerwowani lokatorzy.

Chamstwo krakowianina osiąga szczyt, gdy rozmawiamy o dramacie Kuczyńskich.

Czy wie pan, że z powodu podwyżki czynszu Andrzej Kuczyński powiesił się w piwnicy domu przy ul. Dowborczyków? - pytam.

No i co z tego? Nie ingeruję w prywatne życie lokatorów chyba, że są to ładne lokatorki - zarechotał obleśnie.

Nie ma pan wyrzutów sumienia, że po części jest winien śmierci tego człowieka?

Ty niedouczona pismaczko, lepiej siedź cicho, bo pójdziesz do pierdla, jak dalej będziesz o mnie pisać! - Kamienicznik wrzeszczy do słuchawki. Prawo jest po mojej stronie i nikomu nie muszę się z niczego tłumaczyć!

Agnieszka Gospodarczyk

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)