Powell przeprasza za skandal w Abu Ghraib
Sekretarz stanu USA Colin Powell
ponownie przeprosił w Jordanii za skandal, spowodowany
torturowaniem irackich jeńców w więzieniu Abu Ghraib.
Powell zapowiedział też, że wojska amerykańskie pozostaną w Iraku jeszcze "przez znaczny czas", aby zapewnić bezpieczeństwo nowemu tymczasowemu rządowi irackiemu i zagwarantować przeprowadzenie wolnych wyborów.
Prezydent USA George W. Bush przeprosił za skandal w "imieniu narodu". "Chcę wzmocnić te przeprosiny" - powiedział Powell. "Jesteśmy zdruzgotani tym, co stało się w Abu Ghraib. Przepraszamy tych, których potraktowano w tak straszliwy sposób" - dodał.
Sekretarz stanu USA złożył to oświadczenie dziennikarzom dzień po sobotnim wystąpieniu na Światowym Forum Gospodarczym w jordańskim kurorcie Szuneh nad Morzem Martwym. Reuter pisze, że arabskich biznesmenów i polityków oburzyło to, iż Powell w sobotę nie przeprosił wyraźnie za skandal w Abu Ghraib. Z tego powodu kwestionowali oni szczerość jego zapewnień, że Stany Zjednoczone przeprowadzą skrupulatne śledztwo i ukarzą wszystkich winnych nadużyć.
W wywiadzie dla sieci NBC Powell powiedział też w niedzielę, że oczekuje, iż tymczasowy rząd w Bagdadzie zwróci się o pozostanie sił USA w Iraku po transferze władzy 30 czerwca. Stany Zjednoczone nie zamierzają pozostawać w Iraku "ani dnia dłużej, niż to będzie konieczne". Jednakże Irakijczycy "będą potrzebować obecności naszych wojsk jeszcze przez znaczny czas" - podkreślił.
W niedzielę sekretarz stanu USA spotkał się także w Szuneh z grupą arabskich szefów dyplomacji. Minister spraw zagranicznych Jordanii Marwan Moaszer powiedział po spotkaniu w wywiadzie dla telewizji CNN, że wizerunek USA na Bliskim Wschodzie "poważnie ucierpiał" i jest dziś ."w najniższym punkcie".
Jego zdaniem, Stany Zjednoczone powinny "uważnie obserwować, co dzieje się w regionie i podjąć wszelkie niezbędne działania w celu odwrócenia powstałej sytuacji". Powell powinien powiedzieć prezydentowi Bushowi, że "problemem numer jeden w regionie pozostaje konflikt izraelsko-palestyński", a Stany Zjednoczone "powinny odgrywać w nim aktywniejszą rolę" - podkreślił szef jordańskiej dyplomacji.