"Poważne reperkusje" po śmierci pielęgniarki ze szpitala, w którym przebywała ciężarna księżna Kate
Śmierć pielęgniarki ze szpitala w Londynie, w którym w tym tygodniu przebywała księżna Kate, nadal wzbudza poważne reperkusje. Od piątku nie znika z brytyjskich i australijskich mediów, a londyńska policja skontaktowała się już w sprawie z australijską.
Właściciel rozgłośni zwołał posiedzenie zarządu, aby rozważyć protest szpitala Edwarda VII. Londyński szpital pisze, że jest oburzony upokorzeniem pełnej poświęcenia pielęgniarki i zgodą kierownictwa rozgłośni na emisję nagrania przedstawionego mu wcześniej do aprobaty. Wydaje się, że rozgłośnia 2Day FM mogła naruszyć tym prawo australijskie, które zakazuje publikacji potajemnych nagrań rozmów telefonicznych.
Tymczasem londyński Scotland Yard nawiązał już kontakt z policją Nowej Południowej Walii. Zastępca komisarza policji w Sydney, Nick Kaldas, powiedzial BBC: - W ramach przygotowań do raportu w sprawie każdej nagłej śmierci trzeba zebrać pełne informacje o wydarzeniach, które mogły mieć wpływ na przyczynę. Nie ma więc w tej prośbie nic niezwykłego i postaramy się pomóc londyńskiej policji.
Zmarła w piątek 46-letnia pielęgniarka przyjęła w dobrej wierze telefon od dwojga prezenterów radia 2Day FM z Sydney, udających królową Elżbietę II i jej syna, księcia Karola. Radiostacja zawiesiła prezenterów, którzy przyznają, że są wstrząśnięci efektem swojego żartu.