Poszli do lasu na spacer. Znaleźli się w samym środku polowania
Natasza i Łukasz wybrali się z malutkim dzieckiem do lasu na spacer. Las znali bardzo dobrze, mieszkali blisko tego terenu i często się tam zapuszczali. Tym większe było ich zaskoczenie gdy okazało się, że znaleźli się w centrum polowania. Myśliwi kazali im opuścić teren, choć nie byli w stanie wytłumaczyć jak.
To miał być spokojny, popołudniowy spacer. Wzięli ze sobą kilkumiesięczną córkę, psa i ruszyli do lasu graniczącego z zamkiem w Łapalicach, który jest znaną atrakcją na Kaszubach. Od strony zabytku, przez las ciągną się szlaki rowerowe i nordic walking, które uczęszczane są przez turystów przyjeżdżających tu spędzić aktywnie wolny czas na świeżym powietrzu. Natasza i Łukasz dobrze znali te trasy bowiem często się zapuszczali w te rejony.
Jednak tego dnia wędrówka szybko straciła swój urok. Po przejściu kilkuset metrów para natknęła się na grupę myśliwych w pełnym rynsztunku. Uzbrojeni mężczyźni nie zwracali uwagi na spacerującą rodzinę - Mijali nas zajęci swoimi sprawami, nie zwracając się do nas z żadnym ostrzeżeniem - relacjonuje pani Natasza w rozmowie z portalem "Magazyn Kaszuby".
Kobieta zapytała mężczyzn czy w lesie odbywa się polowanie, na co grupa odpowiedziała twierdząco. Kiedy wyraziła swoje zdziwienie, myśliwi zaczęli tłumaczyć, że "jest plakat". Czekający na polowanie mężczyźni oznajmili parze, że nie wolno im teraz chodzić po tym terenie. Nie potrafili jednak wytłumaczyć jak bezpiecznie opuścić las. Co gorsza, myśliwi zaczęli przemieszczać się w stronę domostwa spacerowiczów. Zdezorientowana para próbowała znaleźć w internecie jakiekolwiek informacje o wspomnianym polowaniu - bezskutecznie.
Chwilę potem rozpoczęła się nagonka - wystraszone zwierzęta zaczęły przebiegać przez drogę na której stali Natasza i Łukasz z psem i dzieckiem, a myśliwi wyłonili się między drzewami – Zobaczyliśmy przebiegające przez drogę sarny, tuż obok nas. Dostrzegliśmy też samych myśliwych, stali od nas w odległości około dwustu metrów, na tej właśnie szerokiej drodze, na której cały czas się znajdowaliśmy, na której przed chwilą z nimi rozmawialiśmy. Rozległ się strzał. Wtedy na dobre się zlękliśmy - relacjonuje pan Łukasz.
Jesteśmy w trakcie badania sprawy. Staramy się uzyskać komentarz od PZŁ, który przedstawi swoją wersję wydarzeń, którą opiszemy w nastepnym artykule.
Źródło: magazynkaszuby.pl