Poszerz horyzonty
Wizjonerzy wszystkich krajów łączą się! Gdzie? Oczywiście na festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
17.07.2008 | aktual.: 17.07.2008 11:03
Jeśli po ośmiu latach istnienia można cokolwiek zarzucić imprezie stworzonej przez Romana Gutka, to iście barokowy nadmiar. We Wrocławiu można się bowiem poczuć czasem jak osiołek, któremu w żłoby dano: w jednym Dario Argento, w drugim Terrence Davies. Tu przegląd kina nowozelandzkiego, tam filmy z muzyką na żywo; tu pachnie konkurs główny, tam nęcą produkcje z Brazylii albo występ Eleni Karaindrou. Cóż, Era Nowe Horyzonty to – jak deklarują organizatorzy – festiwal „artystów bezkompromisowych, którzy mają odwagę iść obraną przez siebie drogą”, więc nam, widzom, też nie pozostaje nic innego, jak w gąszczu oszałamiających propozycji wydeptać własną ścieżkę. Podobnie jak w poprzednich latach i w tym roku festiwal stawia na odkrycia – przy czym nie zawsze tych najdonioślejszych i najbardziej wstrząsających dokonacie podczas otoczonego swoistym kultem przez widzów konkursu Nowe Horyzonty. To tu lśniące jeszcze nowością produkcje kuszą etykietką „awangardowe” i „kontrowersyjne”, tymczasem na kilka rzeczy
naprawdę wyjątkowych przypada mnóstwo manierycznych i pretensjonalnych, o których pamięć przeminie wraz z nastaniem poniedziałku, 28 lipca. Prawdziwi odkrywcy nie powinni za to pominąć retrospektyw mistrzów, których nazwiska większość pewnie zna, ale dokonania, choć w większości pochodzą sprzed lat – już niekoniecznie. I tak Andrzej Żuławski, enfant terrible polskiego kina, w niedokończonym „Na srebrnym globie”, „Opętaniu” czy „Trzeciej części nocy” zachwyci was drapieżną formą i genialnym opisem stanów emocjonalnych z pogranicza szaleństwa. Do bólu autobiograficzny Terrence Davies na waszych oczach rozpracuje mechanizmy pamięci, a Nowozelandczyk Vincent Ward wprowadzi w gęstwinę metafor i symboli, okraszając je jeszcze nawiązaniami do malarstwa epoki romantyzmu. Choć my polecamy akurat jego najskromniejsze, pierwsze filmy z lat 70. – „Stan oblężenia” na podstawie książki Janet Frame- (autorka słynnego, też sfilmowanego „Anioła przy moim stole”) czy niesamowity dokument o starej Maorysce i jej
niepełnosprawnym synu, „In Spring One Plants Alone”.
73-letni Theo Angelopoulos, który sam siebie nazywa „dinozaurem kina”, a przez innych określany bywa tegoż kina „poetą” i „wizjonerem”, wprowadzi was z kolei w meandry greckich dziejów, a przez nie w meandry europejskiej historii XX wieku. Nie każdemu spodobają się te poważne wykłady pełne długich, statycznych ujęć, ale przynajmniej spróbujcie stawić czoło ostatniemu z żyjących wielkich autorów.
Żółte szaleństwo
Nie każdy jednak musi za wszelką cenę eksperymentować i poszukiwać. Czasem nie warto wyważać już otwartych drzwi, za to warto zdać się na filmy i nazwiska obsypane nagrodami i cieszące się zasłużoną sławą. Nie przegapcie więc doskonałych dokumentów Wernera Herzoga i Raymonda Depardona. Nie opuśćcie pokazu najnowszych filmów Erica Rohmera, Majida Majidi, Abdellatifa Kechiche’a, braci Dardenne. Ani „Nocnego szaleństwa”, w ramach którego znalazły się horrory Daria Argenta. No właśnie – po tegorocznym festiwalu w słowniku miłośników kina na dobre zagości pewnie włoskie słowo giallo („żółty”). Tym mianem określa się włoskie horrory z lat 60. i 70., których mistrzem jest właśnie Argento. Nazwa wzięła się od serii tanich (pod każdym względem) włoskich seryjnych powieści grozy z żółtą okładką. A skoro jesteśmy już przy szaleństwie – po prostu nie możecie przegapić objawienia ostatniego Berlinale, czyli dokumentu „Jezus Chrystus Zbawiciel”. To zapis występu legendarnego Klausa Kinskiego, który na scenie
Deutschlandhalle w Berlinie w 1971 roku wygłasza napisany przez siebie tekst. Na sali dochodzi do rozruchów, interweniuje policja. Happening aktora skandalisty ma niesłychaną moc. I takich właśnie wyjątkowych, silnych emocji życzymy wszystkim uczestnikom festiwalu.
8. Międzynarodowy Festiwal Filmowy „Era Nowe Horyzonty”, 17–27 lipca, Wrocław, www.nowehoryzonty.pl
Małgorzata Sadowska